Rozdział 21. Po drugiej stronie

95 11 24
                                    

Przez następną godzinę szli wilgotnym, ciepłym tunelem o lepkich ścianach. Nie było to zbyt przyjemne doświadczenie, zwłaszcza że wszyscy byli dość przybici, ale niestety było ono konieczne. Wilson szedł z przodu razem z Willow, którą starał się jakoś pocieszyć. Za nimi szli Wolfgang i Wigfrid, dalej Wendy z Webberem, którzy jak zwykle trzymali się za ręce, a na końcu szedł Woodie, niosąc na rękach Wesa. Mim mógłby iść o własnych siłach, bo podobnie jak inni zbytnio nie ucierpiał, ale tak bardzo się obwiniał, że od początku wędrówki nawilżał koszulę drwala swoimi łzami.

Kiedy w końcu wydostali się na zewnątrz uderzył ich ogromny chłód, więc jak najszybciej odgarnęli śnieg z kawałka ziemi i rozpalili ognisko. Wilson rozejrzał się po okolicy i zobaczył dość charakterystyczne drzewo. Obszedł je i... tak. To było to samo wykrzywione w paskudnym grymasie drzewo, które znalazł podczas swojej samotnej wyprawy.

-Wiem gdzie musimy iść. - oznajmił z dumą.

***

Wilson prowadził pozostałą siódemkę przez bagno, uważając żeby nie wprowadzić ich prosto w objęcia kolczastych macek.

-To jest to bagno, na którym cię znalazłam? - spytała po kilkunastu minutach marszu Willow.

-Tak. - potwierdził

-Ale co to ma wspólnego z portalem? - zapytał Woodie, który już nie musiał nieść Wesa, gdyż ten doszedł do siebie i tylko z lekko spuszczoną głową szedł obok niego. 

-Zobaczysz. 

-No niech ci będzie...

-A właściwie to dlaczego tak dawno nie zamieniłeś się w bobra? - spytała Willow

-Eeee... cóż...

-Jak regularnie je drewno jest w stanie jakoś to opanować. - odezwał się przytłumiony przez plecak głos Lucy, a drwal się zaczerwienił.

-HA! To dlatego znikało nam drewno z zapasów! - krzyknęła Wigfrid.

-Możemy zmienić temat? - zapytał zawstydzony drwal.

-Okej. Jesteśmy już prawie na miejscu. - oznajmił Wilson, wskazując w stronę skalnej równiny na wprost nich.

***

Mechaniczny skoczek chrapał sobie w najlepsze, kiedy nagle coś uderzyło go w pysk i eksplodowało. Jego fragmenty potoczyły się pomiędzy kolumnami, a brzdęk obudził pozostałe roboty. Wendy z szacunkiem spojrzała na dmuchawkę, którą dał jej Wes.

Wigfrid i Wolfgang zeskoczyli z kolumn w sam środek sporego tłumu blaszaków i zaczęli je po kolei rozwalać. Wes wskoczył na grzbiet mechanicznej wieży, która wyglądała jak wielka głowa nosorożca z dwiema nogami i próbował nakierować jej szarże na innych przeciwników. Willow i Woodie zaatakowali od boków, a Wilson upewnił się, że Webber i Wendy są bezpieczni i przemienił się w swoją cienistą formę.

Zdziwił się, gdyż nie była to ta sama cienista masa, którą był po przemianie. Teraz miał długi, zakończony szpikulcem ogon, ostre pazury i wielkie, czarne skrzydła. Ta wersja zdecydowanie bardziej mu się podobała. Wzbił się w powietrze, zrobił beczkę i zanurkował w stronę walczących. Rozorał pazurami bok skoczka, który przypominał konia i odciął ogonem głowę gońca, wyglądającego trochę jak jakiś chudy cyklop bez rąk. Kątem oka zobaczył jak Wes traci kontrolę nad wieżą, ale wskoczył bezpiecznie na najbliższą kolumnę. Robot natomiast pognał prosto na Willow. Wilson chwycił kolejnego pobliskiego skoczka i rzucił nim w wieżę. Obydwa rozsypały się i zostały im już tylko dwa blaszaki. Niestety obydwa skupiły się na Wigfrid. Wolfgang pognał jej z pomocą, ale zanim kopniakiem rozwalił gońca aktorka została już porażona kulą elektryczności. Zatoczyła się i upadła. Spróbowała zaczerpnąć tchu, kiedy Woodie również się do niej przebił. Jednak nie mogła. Straciła czucie we wszystkich mięśniach i czuła jakby żebra zaciskały jej się coraz mocniej na płucach.

Don't Starve: W Niewoli CieniDonde viven las historias. Descúbrelo ahora