Święta, czas spokoju, rodzinnej atmosfery przy posiłku, wspólne rozmowy. Taka jest moja mała wigilia w Madrycie. Zrobiłam kilka Polskich potraw, pierogi z suszonymi śliwkami, serowiec, makowiec, zrobiłam też barszcz czerwony. Kilka potraw miał przygotować piłkarz, chciał pokazać mi ich zwyczaje.
Poranek był w moim wykonaniu bardzo pracowity, dokończyłam wszystkie potrawy, musiałam trochę zająć Zoe, a także udało mi się porozmawiać z rodzicami i bratem. Rodzice widzieli malutką tylko raz na żywo, muszę niedługo ich odwiedzić, ale będzie to niespodzianka. Jeszcze zobaczymy.
Zadzwonił także Arek z życzeniami i chwilę porozmawialiśmy, ta chwila przedłużyła się w godzinę, przez co musiałam się bardzo spieszyć. Zoe na szczęście zasnęła, więc wzięłam ekspresowy prysznic, umyłam włosy, zrobiłam szybki makijaż i wysuszyłam włosy, które opadały mi falami na ramiona. Przebrałam się w granatową sukienkę, ubrałam szpilki i byłam gotowa. Wysłałam sms'a do Torresa, że jestem gotowa i czekałam aż po nas przyjedzie. Przełożyłam małą do nosidełka i sprawdziłam czy na pewno mamy wszystko. Kiedy byłam już w stu procentach pewna, że wszystko mam zeszłam z wszystkim na sam dół, akurat kiedy Fernando wysiadał z samochodu. Poprosiłam go, aby włożył wszystkie rzeczy do samochodu, a ja w tym czasie zapięłam śpiącą dziewczynkę na tylnym siedzeniu. Po pięciu minutach El Nino również pojawił się w samochodzie, złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku i rozpoczęliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym. Zauważyłam, że jest lekko poddenerwowany, gdy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu spojrzałam na niego i zapytałam w prost o co chodzi.
- Ollala złamała obietnicę, dzieciaki miały spędzić Wigilię ze mną, a ona odebrała je rano kiedy byłem na zakupach. Od jakiegoś czasu próbuje mi ograniczyć kontakt z całą trójką. Martwię się o nie, wiem, że powinni mieć ojca i matkę na miejscu, ale ja jej po prostu nie kocham. Zresztą z wzajemnością, boję się, że odbije się to na ich psychice, Ollala nie jest w stanie ich utrzymać, nawet z moją pomocą. Powiedziałem jej jasno, będę opłacał wszystko dzieciakom, ale ona ma zająć się domem i w miarę wszystko ogarniać, to, że gdy byliśmy razem i ciągle siedziała w domu, nie znaczy, że nadal będę ją utrzymywał.- Odpowiedział i spojrzał na mnie przelotnym wzrokiem. Chwilę zajęło mi przyswojenie tego co powiedział i dopiero pod jego domem zdołałam skleić sensowną odpowiedź.
-Może powinienieś wnieść do sądu wniosek o przyznanie praw rodzicielskich w całości Tobie? Jeżeli sytuacja się nie polepszy możesz to przemyśleć.
-Myślałem nad tym, sam już nie wiem co robić.- Wysiedliśmy samochodu i zabraliśmy się za rozpakowywanie bagażnika. Zoe wyciągnęłam na końcu, aby nie zmarzła. W domu panowała grobowa cisza. Nie było słychać biegającej Elsy, kłócącego się Leo i Noor'y. Wręcz dziwne uczucie.
Około osiemnastej, gdy na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy Fernando i ja zmówiliśmy modlitwę, połamaliśmy się opłatkiem i gdy mieliśmy siadać do stołu usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Fernando trzymał na rękach śpiącą Zoe, więc zostawiłam ich i podeszłam do drzwi wejściowych. Przez szybkę ujrzałam Carrasco i Gimenez'a. Otworzyłam zdziwiona.
- Cześć, co wy tu robicie?- Zapytałam wpuszczając ich do środka, ponieważ na dworze zrobiło się jakoś minus dwa stopnie.
-Cześć, czy moglibyśmy się do was dołączyć? Jeżeli oczywiście nie macie nic przeciwko.-Odparł zmieszany Gimenez.
-Nie mieliście być w swoich domach?- Z salonu wyszedł zaskoczony Torres.- Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko, rozbierzcie się i zapraszam do stołu.
- Odwołali wszystkie loty ze względu na zbyt silne powiewy wiatru i w Belgii panuje straszna śnieżyca, więc nie chcą ryzykować. Dopiero jutro wieczorem powinniśmy lecieć.
- A to pech! Chodźcie podzielimy się opłatkiem.- Powiedziałam i zachęciłam piłkarzy do środka. Zoella siedziała w swoim krzesełku niedaleko stołu, aby nic nie strąciła, ani niczego nie pociągnęła.
Połamaliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy przy stole. Atmosfera stała się bardzo luźna, podobało mi się to, nie było między nami niezręcznej ciszy. Gdy każdy zjadł po trochu każdej potrawy zaśpiewaliśmy kilka kolęd. Tak zleciał nam czas do dwudziestej pierwszej.
- Zobaczmy prezenty!-Zawołał Fernando, wracając z pokoju obok z dwiema paczuszkami. Podał je swoim znajomym i czekał na ich reakcje.
-Stary, chyba sobie żartujesz!- Krzyknął Carrasco.- Jak to zdobyłeś?- W dłoni trzymał dwie płyty Ed'a Sheeran'a z dedykacją, Yannick jest jego wielkim fanem.
- No cóż, to moja mała tajemnica.-Wysłał w stronę kolegi niewidzialnego całusa.
- El Nino, nie musiałeś.- Jose podszedł do mojego chłopaka ubrany w bluzę Minnesota Wild, a następnie zamknął go w uścisku.
-------
Prezent, który dostałam od El Nino zwalił mnie z nóg. Jedziemy na wspólne wakacje na Bahamy. Naprawdę mnie tym zaszokował. Jestem taka podekscytowana!
Wigilię zakończyliśmy około pierwszej w nocy. Chłopaki poszli do swoich domów, a ja i Zoe zostałyśmy u Torresa. Byłam zmęczona więc położyłam spać córkę i sama wzięłam szybki prysznic. Wraz z piłkarzem położyliśmy się w jego sypialni i życząc sobie dobrej nocy wtuliłam się w niego.
******
Przepraszam, za tak długą przerwę. Nie będę się nawet próbowała tłumaczyć bo nie ma to większego sensu. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu zajrzy.Wesołych świąt 🌲
CZYTASZ
You need to choose
RandomCzy złamane serce może tak po prostu zapomnieć? Czy serce skrzywdzone przez najbliższe osoby jest w stanie wybaczyć? Wiktoria chcę zapomnieć, mimo, że ten rok był jednym z najpiękniejszych w jej dotychczasowym życiu. Poznała smak prawdziwej m...