Rozdział II ▼ Żabol idzie

123 8 9
                                    

Sybelle

Wieczorem miała być organizowana uczta na cześć przybycia rodziny królewskiej. Sybelle szykowała się właśnie w komnacie, która została przydzielona jej i Myrcelli.

- Myślisz, że lepiej założyć czerwoną czy złotą? - spytała dziewczynka, trzymając w rękach dwie, piękne suknie.

- Czerwoną - rzuciła, nawet na nią nie spojrzywszy. Była odwrócona do niej plecami i zamyślona opierając głowę na rękach, wyglądała przez okno. W dali rozciągały się wzgórza pokryte śniegiem, na których było zbudowane Miasto Zimowe. Damie towarzyszyło uczucie melancholii. Mimo że na północy było bardzo zimno, o wiele bardziej chciałaby tutaj mieszkać. Nagle poczuła, że ktoś ją uderzył. Poduszką.

- A masz! - krzyknęła Myrcella, ponownie ją atakując.

- Ej! - zawołała ta ze śmiechem, rzucając się na swoje łoże po broń. Mała księżniczka piszcząc zaczęła uciekać, jednak Sybelle do niej doskoczyła i walnęła ja poduszką w głowę. Siostry, pochłonięte świetną zabawą, nie zauważyły nawet, kiedy drzwi do ich komnaty się otworzyły. Stanął w nich Robb w towarzystwie swego brata, Brana. Przypatrywał się im z uśmiechem. Kiedy Baratheonówna zobaczyła go, zastygła w bezruchu z poduszką uniesioną nad głową. Myrcella odwróciwszy się, wypuściła swą broń z rąk.

- Yyy... Yyy... Yyy... - wydusiła z siebie. Jej siostra szybciej od niej przypomniała sobie o manierach.

- Mój panie - ukłoniła się. Bran zachichotał.

- Wybaczcie, że przeszkodziłem, ale dostaliśmy polecenie, aby towarzyszyć wam w drodze na ucztę.

- Yyy... Yyy... Yyy... - bełkotała zakłopotana Myrcella.

- Och, mój panie, nie jesteśmy nawet ubrane - powiedziała Sybelle, wskazując na suknię, którą miała na sobie. Wprawdzie była bardzo ładna, lecz nie nadawała się na królewską ucztę.

- Wobec tego zaczekamy na korytarzu - zadecydował Robb i zamknął drzwi. Przed tym posłał jej jeszcze uśmiech. Siostry spojrzały po sobie, po czym wybuchnęły śmiechem.

- Cóż za sytuacja - powiedziała złotowłosa, w pośpiechu naciągając na siebie czerwoną suknię. Sybelle pomogła jej ją zasznurować, po czym szybko założyła swoją - lazurowo niebieską. Szybko wyszły z pokoju, nawet nie spojrzawszy w lustro.

- Chodźmy, wszyscy już na nas czekają - powiedział młodzieniec, chwytając księżniczkę pod ramię. Bran zrobił to samo z zarumienioną Myrcellą. Kiedy doszli pod Małą Salę, reszta już na nich czekała. Lyanna była w parze z Joffreyem. Nie wyglądała na szczęśliwą. Dalej stała Sansa z Tommenem i Arya z małym Rickonem.

- Jak długo można? - zawołał zbulwersowany Joffrey - Tutaj jest zimno!

- Słyszeliście mojego brata? Chodźmy szybko, zanim nasz książę się przeziębi - powiedziała Belle z kpiącym uśmieszkiem. Widziała jak Lyanna i Robb powstrzymują się od wybuchnięcia śmiechem. Kiedy dwójka strażników otworzyła drzwi, młodzieniec zatrzymał ją jeszcze.

- Poczekaj, masz tu coś - i ściągnął z jej włosów małe, białe piórko. Podobnymi były wypchane poduszki w jej komnacie.

- Dziękuję, mój panie... - powiedziała, lekko zarumieniona.

- Wystarczy "Robb" - uśmiechnął się.

- Wystarczy "Robb" - uśmiechnął się

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Lyanna

Lyanna przeturlała się, po czym z powrotem stanęła na nogi. Przyjęła pozycję bojową, ściskając w rękach swój miecz. Robb Stark wziął zamach swoim. Ze świstem minął głowę dziewczyny, kiedy ta zrobiła unik. Teraz to ona zaatakowała, jednak przeciwnik sparował cios. Sybelle, która stała obok razem z pewnym przystojnym bękartem, przyglądała się walce.

- Na kogo stawiasz? - spytał Jon. Księżniczka uśmiechnęła się.

- Robb jest silniejszy.

- A Lya szybsza.

Nigdy jednak nie dowiedzieli się, kto wygrał, bowiem nadszedł uwielbiany przez wszystkich Joff.

- O, Żabol idzie - rzucił Theon z głupim uśmieszkiem, który jak dotąd był zajęty ostrzeniem swego sztyletu.

- Słabiaki - skomentował owy Żabol, patrząc na walczące rodzeństwo z góry - Ja bym z nim wygrał w trzy sekundy.

- Ja myślę, że mógłbyś i w dwie, ale przegrać - rzekła Sybelle, krzyżując ręce pod biustem i uśmiechając się drwiąco. Lya i Robb przerwali walkę, aby spojrzeć na nią z rozbawieniem, zaś Jon ledwie powstrzymał się od śmiechu. Książę zacisnął pięści.

- Nie drwij ze mnie! - krzyknął, robiąc się czerwony ze złości.

- Wobec tego udowodnij prawdziwość swych słów - powiedziała Lyanna, podchodząc do niego i podając mu swój miecz - Wygraj z moim bratem w trzy sekundy.

Joffrey przez chwilę wyglądał na przestraszonego, jednak szybko zadarł głowę i spojrzał na nich z pogardą.

- Nie będę pojedynkował się z kimś, kto nie jest na moim poziomie.

- Oczywiście, że Robb nie jest na twoim poziomie - rzekła Sybelle, uśmiechając się - Jest na o wiele wyższym.

Tego było już za wiele. Duma biednego Joffa została tak bardzo skrzywdzona, że szybko uciekł stamtąd, przeklinając pod nosem. Za plecami słyszał śmiech tej zgraji debili. Pewnego dnia to on będzie się śmiał!

- Biedna Sansa... - westchnęła Lyanna.

- Mimo że jest dziewczyną, na pewno też by go pokonała - powiedział Robb, jednak nie przemyślał swych słów.

- "Mimo że jest dziewczyną"? Co to miało znaczyć? - spytała Sybelle, zbliżając się do niego z niepokojącym uśmiechem.

- Że niby dziewczyny nie potrafią walczyć? - dołączyła się Lyanna. Biedny chłopak podrapał się po karku. Z pomocą przyszedł mu Jon.

- Ale moje panie, bez agresji... - mówił, lecz wtedy Lya ze świstem wyjęła swój Wilczy Gniew z pochwy.

- Zaraz się przekonamy, kto tutaj nie potrafi walczyć!

Jon w ostatniej chwili sparował cios Lyanny, jednocześnie się przy tym obracając. Wilczyca wpuszczając powietrze przez usta zaatakowała, a Snow teraz tylko się bronił przed niebezpiecznie szybkimi ciosami przeciwniczki. W pewnej chwili jednak zaatakował, biorąc trochę zbyt duży zamach. Starkówna zobaczywszy to, odsunęła się, przez co biedny młodzieniec poleciał do przodu. Dziewczyna dodatkowo go kopnęła, aby poleciał na ziemie. Lya przystawiła miecz do jego szyi, a ten podniósł dłonie w geście samoobrony.

- Dobra, dobra, wygrałaś! - zawołał, zaś ta uśmiechnęła się zwycięsko, po czym wyciągnęła do niego rękę, aby pomóc mu wstać.

W tym samym czasie Sybelle z piruetu zaatakowała głowę Robba, jednak ten odskoczył. Przez chwilę nawzajem atakowali i blokowali swe ciosy, dopóki ich miecze się nie skrzyżowały. Byli teraz bardzo blisko siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Sybelle słyszała jego przyspieszony oddech. Nagle jednak wykorzystując okazję, wytrąciła mu miecz z rąk i skierowała ostrze swego w kierunku jego szyi. Uśmiechnęła się zadziornie, kiedy Robb patrzył z niedowierzaniem. Wtedy usłyszeli sapnięcie Jona. Odwrócili głowy w jego kierunku i zobaczyli jak Lya pomaga mu wstać. Wtedy Sybelle podeszła do niej i objęła ją ramieniem.

- Nadal uważacie, że dziewczyny nie potrafią walczyć?

- Nadal uważacie, że dziewczyny nie potrafią walczyć?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Two Swords ▼ Game of ThronesWhere stories live. Discover now