Rozdział III ▼ Bran Stark

108 7 7
                                    


Lyanna

- Naprawdę widziałaś czaszki smoków?- spytała Lya z niedowierzaniem. Sybelle przytaknęła. Siedziały sobie właśnie w bożym gaju. Od czasu przybycia królewskiej rodziny minęło kilka dni. Przez ten czas zdążyła się już zaprzyjaźnić z księżniczką.

- W lochach jest ich mnóstwo. Do największej mógłby wjechać koń z jeźdźcem, zaś najmniejsze były wielkości kocich łbów.

- Obiecaj, że kiedy przyjedziemy do stolicy, pokażesz mi je.

Sybelle wzięła ją za ręce.

- Obiecuję - obie się uśmiechnęły. Nagle przez krzaki przedarło się wielkie cielkso. Był to Hodor.

- Hodor hodor hodor hodor hodor! - wrzeszczał, wymachując rekoma i biegając w kółko jak oszalały. Dziewczyny poderwały się z korzenia, na którym właśnie siedziały.

- Co się stało, Hodorze? - zawołała Lyanna. Ten rzucił się na nie i przerzucił je sobie przez ramię.

- Hodor!

- Co ty robisz?!

Zaczął biec, a dziewczyny spojrzały po sobie. Hodor nie przestawał hodorować.

- Coś się musiało stać! - Lyanna próbowała przekrzyczeć olbrzyma. 

Chłopiec stajenny zaniósł je do komnaty brata Starkówny, Brandona i rozgorączkowany postawił na podłodze. 

- Lyanno! - zawołała Catelyn, kiedy zobaczyła swą córkę. Wstała od łóżka i podbiegła do niej.

- Matko, co się stało?

Wtem dostrzegła, że łoże jest oblężone przez jej braci i siostry. Robb uspokajał małego Rickona, Sansa płakała, a Arya zaciskała pieści. Lya słyszała także wycie wilkorów. Gdyby bardziej się przysłuchała, usłyszałaby wycie swej Zimy.

- Bran spadł z wieży - powiedziała słabym głosem - Jest nieprzytomny, ale żyje.

Dama podeszła szybko do leżącego w łóżku Brana. Wyglądał normalnie, mogłaby nawet powiedzieć, że śpi, jednak kiedy odkryła kołdrę, zobaczyła, że jego nogi są powykręcane. Sansa wybuchnęła głośniejszym płaczem, a jej lekko wstrząśnięta, starsza siostra przyciągnęła ją do siebie i przytuliła. 

- Hodorze, miałeś przyprowadzić tylko Lyannę - powiedziała Catelyn, mierząc Sybelle nieufnym spojrzeniem.

- Hodor - usprawiedliwił się olbrzym.

- Matko... - Robb spojrzał na swa rodzicielkę z dezaprobatą.

- Och, ja... przepraszam, lady Catelyn. Już stąd wychodzę - powiedziała szybko Belle i wycofała się za drzwi. 

- To niemożliwe - rzekła błękitnooka - Tyle razy widziałam jak się wspinał. W czasie największych ulew. I nigdy nie spadł.

- Do teraz - powiedziała Catelyn ze smutkiem, wpatrując się w swe małe dziecko.

Lyanna siedziała w swojej komnacie, głaszcząc czarne futro Zimy. Odkąd ją znaleźli, zdążyła bardzo urosnąć, jak i jej rodzeństwo. Nie sprawiała kłopotów i ciągle kroczyła za swą panią, cicho jak cień. Nagle uniosła łeb. Kilka sekund po tym, rozległo się pukanie do drzwi. Lady Stark otworzyła je. Zobaczyła czarnowłosą postać o zielonych jak mech oczach. Weszła do jej komnat bez pytania i zamknęła za sobą drzwi, po czym odwróciła się do przyjaciółki. 

- Wszystko w porządku? - spytała. Lya uśmiechnęła się smutno. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Sybelle mocno ją przytuliła - Muszę ci coś pokazać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 25, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Two Swords ▼ Game of ThronesWhere stories live. Discover now