6. Smocze rady

377 40 9
                                    

Drogi Ojcze

i mamo,

wiem - zapewne oboje będziecie zdziwieni (ja też na początku byłem), ale moja kuzynka - Delilah Roseanne Black - została przydzielona do Slytherinu! Tak, dobrze przeczytaliście!

Rozważałem opcję, o której razem z Tobą, Ojcze, rozmawialiśmy przed pójściem do Hogwartu. Nie zdążyłem nawet przekupić Tiary ani pogrozić dyrektorowi Tobą! Wszystko odbyło się bez tego! A to nawet dobrze, bo pieniądze, które mam przy sobie, będę mógł zainwestować w inne rzeczy. Zapewniam, Ojcze, że nie raz będziesz jeszcze ze mnie dumny.

Mam nadzieję, mamo, że u Ciebie wszystko dobrze.

Wasz jedyny (i ostatni) syn,

Draco Lucjusz Malfoy

Narcyza musiała przeczytać krótki list kilka razy, aby jego treść w końcu do niej przemówiła. To było niewiarygodne. Wszyscy byli święcie przekonani o tym, że mała Delilah podzieli nieszczęsny los swoich rodziców. Już dawno została spisana na straty.

Ale jednak stał się cud! Cóż za wspaniała wiadomość! Ona zawsze wierzyła w tą małą! NAJUKOCHAŃSZA malutka Delilcia! Dziewczynka była zdecydowanie jej ulubioną bratanicą. Narcyza zapomniała o tym, że również jedyną.*

Blondynka w podskokach powędrowała na dół, mając nadzieję, że w salonie zastanie swojego męża.

- Lucjuszu! – wołała, nie kryjąc swojej radości.

Wchodząc do pomieszczenia, w którym Malfoywie przyjmowali gości oraz spędzali większość swojego czasu, Narcyza jeszcze bardziej ucieszyła się, kiedy dostrzegła stojącą przy oknie i palącą papierosa szwagierkę.

- Bea! W końcu mogę tobie pogratulować! – blondynka rzuciła się na szyję oniemiałej kobiecie, która automatycznie odepchnęła ją od siebie. Nie szczędziła sobie nienawistnego spojrzenia.

- Dobrze wam teraz, co? – prychnęła, zaciągając się porządnie papierosowym dymem.

Lucjusz, któremu uśmieszek satysfakcji nie schodził z ust, przewrócił teatralnie oczami. Zajmował miejsce w swoim ulubionym fotelu obitym czarną skórą. Swoje stopy wygrzewał na mięciutkim dywaniku wykonanym z futra norek. Cholernie droga przyjemność, ale jednak przyjemność. Jako hedonista, na to nie szczędził swoich galeonów. W dłoni trzymał szklankę do połowy wypełnioną szmaragdowym płynem. Ach, jakże mu było przyjemnie.

- Przestań melodramatyzować – nakazał – od samego początku wiedziałem, że córka Blacka odkupi jego winy. Ostatnie, co można powiedzieć o tej dziewczynie to to, że mogłaby trafić do Gryffindoru.

Beatrice prychnęła.

- Ale to nasza córka! Moja i Syriusza. Nie wmówisz mi, że ktoś zna ją lepiej od nas...

- Nie bądź śmieszna! – zawyła Narcyza. Do tej pory była spokojna, ale nie zamierzała kryć swojej frustracji. Beatrice jak zwykle wykazywała się przesadną bezczelnością. – Jak mój niewydarzony kuzyn mógł znać Deliah? Poszedł siedzieć, kiedy była niemowlęciem. Pod czyją opieką była twoja córka, kiedy ty postanowiłaś korzystać z życia? Pod moją! To ja nauczyłam ją chodzić, mówić, czytać... Jest dla mnie jak...

-...jest dla nas jak córka – dokończył Lucjusz, przybierając bardzo poważny wyraz twarzy. Aż za poważny jak na niego. – Wolałaś bawić się w pisanie bzdur do jakiegoś szmatławca niż zajmować się jedynym dzieckiem. Masz szczęście, że nie ocenialiśmy dziewczyny przez pryzmat Blacka, który stłamsił dobre imię rodziny mojej żony. Decyzja Tiary, to niewątpliwie szansa na odkupienie win.

Masakrada w HogwarcieWhere stories live. Discover now