Rozdział XVII

628 29 2
                                    

- Dzięki Ian.- mruknęłam nadal z tuloną twarzą w jego tors.

- Zawsze możesz na mnie liczyć.- odrzekł.

  Czułam jak się lekko uśmiecha. Sama również się uśmiechnęłam.

- Ian...- powiedziałam odsuwając się od niego. Uniosłam wzrok na jego ciemne tęczówki.- Dlaczego taki jesteś dla mnie?- zapytałam.

- Dlatego?... boooo....- chrząknął.- Widzę w tobie kogoś kogo nie zauważałem wcześniej.- patrzyłam na niego oczekując więcej wyjaśnienia.- Jesteś inna.- powiedział.

- Nie prawda.- mruknęłam.

- W twoich oczach widać, walkę i smutek jaki musiałaś pokonać przez te lata kiedy się nie widzieliśmy.- złapał moje policzki.- Żałuję, że wcześniej nie dojrzałem w tobie tego słodkiego uroku i upartości przez, którą wpadasz w kłopoty.- zaśmiał się.

- Oj przestań.- wywróciłam oczami i wyrwałam twarz z jego objęcia.

  Spojrzałam za siebie, moja młodsza siostra przyglądała nam się uważnie. Widziałam podstęp w jej minie i wzroku.

- Twój chłopak dzwoni.- mocno podkreśliła słowo chłopak, jakby miało to przejąć Iana.

  Jest moim kuzynem, a ja na pewno nie umówię się z kuzynem było by to dziwne i chore. Posłałam do chłopaka uśmiech i wstałam chcąc wziąć od mojej siostry telefon. Wstałam o powoli podeszłam do niej czując kujący ból w nodze. Uniosłam brew obserwując ją i czekając, aż odda mi MÓJ telefon.

- Mogę?- zapytałam chwilę po tym jak połączenie zostało zakończone.

   Melinda wepchnęła mi w dłoń komórkę i spojrzała wcześniej mi nie znanym spojrzeniem na  Iana. Chłopak zmarszczył brwi, nie wiedząc o co jej chodzi. Ja natomiast wywróciłam oczami i poszłam na drugi koniec ganku, gdzie mogłam poczuć nieco więcej prywatności.

  Nabrałam powietrza i odzwoniłam do Beau. Sama nie wiem czy w ogóle pojawił się sygnał ponieważ od razu usłyszałam głos Beau, który był niespokojny i zdenerwowany.

- Tessa, do cholery czemu nie odzwaniasz?- westchnął.- Dzwonię do ciebie od godziny. Nawet od Luka i chyba nabiłem mu niezły rachunek.- zaśmiał się.

- Przepraszam, ale pomagałam kuzynowi sprzątać stodołę. Huragan narobił im zniszczeń. A po za tym moja siostrzyczka, nie powiedziała mi o tym.- dodałam nieco ostrzej.

- Właśnie wiesz co się z nią dzieje?- zapytał.- Jai mówi, że od ich ostatniej rozmowy nie odzywała się.- wyjaśnił.

- To skomplikowane, Beau.- wyjaśniłam.

- Mam czas.- powiedział.

- To mega długa historia, która jak się teraz zastanowię, nie ma Happy endu.- przygryzłam wargę.

- Co masz na myśli?- zapytał.

- Huragan sprawił, że Mel przypomniała sobie  pewne sprawy, które tak jakby psychologowie różnymi terapiami ukryli. A teraz ten balon pękł i sprawił, że wszystko pamięta.- zerknęłam za siebie.

 Ian przeglądał coś w swoim telefonie. Jasny ekran komórki rozświetlał mrok jaki go ogarniał. Jego czarne włosy w tym świetle wyglądały jak filetowe co było zabawne.

- Kiedy wracasz?- zmienił temat.

- Prawdę mówiąc nie mam pojęcia.- wzruszyłam ramionami.

- A jak się czujesz?- zapytał.- Bierzesz tabletki?

- O dziwo dobrze.- skłamałam.- I tak biorę je.- wywróciłam oczami.

  Beau nie wyglądał na zbyt troskliwego chłopaka, czyli pozory mylą. Wszyscy których poznałam w swoim życiu okazali się zupełnie inni niż na pierwszy rzut oka. Co sprawia, że potwierdza się często używane określenie: Nie szata zdobi człowieka.

P.S:I love youDonde viven las historias. Descúbrelo ahora