.fourteen.

1K 125 78
                                    

~

Mimo pewności, że zasłony w pokoju jak zawsze były zasłonięte, poczułam ostre promienie słońca na mojej twarzy. Starałam się zwalczyć drażniące światło i mocniej zacisnęłam powieki. Nic to jednak nie dało. Bardzo ostrożnie i powoli otworzyłam oczy po czym podniosłam się z łóżka, które wydawało się okropnie niewygodne. Gdy tylko poczułam wiatr owiewający moją twarz, trzeźwe myślenie wróciło w sekundę. Wciąż byłam na dachu. Powstrzymałam okrzyk, gdy wyciągając z płaszcza telefon, zobaczyłam która jest godzina. Kwadrans po siódmej...

Skierowałam swoje spojrzenie na wciąż smacznie śpiącego Chanyeola. Chrapał sobie w najlepsze, zawinięty niczym naleśnik w bordowy koc. Na głowę naciągnięty miał kaptur bluzy, spod którego wystawały kosmyki ciemnych włosów. 

- Chanyeol! - Potrząsnęłam jego ramieniem w nadziei, że szybko się obudzi. - Chan wstawaj!

- Co? - Głos miał zaspany i zachrypnięty. - Jeszcze pięć minut mamo...

Uśmiech cisnął mi się na usta. Był naprawdę uroczy. Nie mogłam jednak pozwolić mu spać... O ósmej zaczynały się zajęcia, był już poniedziałek.

- Park Chanyeol wstawaj natychmiast!

- Już, już...

Przeciągnął się leniwie i przetarł oczy, po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się w ten swój typowy sposób. Miał wyraźny zamiar odezwania się, jednak uniemożliwił mu to wyświetlacz mojego telefonu, skierowany prosto w jego twarz.

- O cholera...

...

Do domu odwiózł mnie kierowca Chanyeola. Gdy tylko wysiadłam, "Panicz Park", bo tak nazywał go szofer, kazał mi wyrobić się ze wszystkim w dziesięć minut. 

Wparowałam do mieszkania niczym huragan. Szybko ubrałam mundurek, naciągnęłam na stopy buty i wciąż szorując zęby, pakowałam książki do plecaka. Zegar w przedpokoju wskazywał za kwadrans ósmą, byłam pewna, że się spóźnimy... W myślach widziałam już minę wychowawcy, który będzie prawił nam kazanie.

Jechaliśmy dziwnymi, mało mi znanymi uliczkami, które miały okazać się szybszą drogą do szkoły. Podczas gdy ja denerwowałam się niemiłosiernie, Chanyeol ze spokojem wymalowanym na twarzy grał w jakąś głupią gierkę na telefonie. Wyjrzałam przez szybę. Ostatnie dni listopada były bardzo słoneczne, drzewami pozbawionymi już liści delikatnie kołysał wiatr, a białe obłoki leniwie płynęły przez niebo. Było spokojnie i cicho. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zbliżające się z każdą sekundą spóźnienie.

Dokładnie cztery minuty po rozpoczęciu zajęć, dosłownie wbiegliśmy oboje do sali. Nasz profesor oderwał się od zapisywanego na tablicy tematu, i spojrzał w naszym kierunku - tak jak reszta klasy. Oboje dyszeliśmy jak lokomotywy, a wiercące w nas dziury oczy innych, sprawiły, że moje czerwone od wiatru i biegu policzki jeszcze mocniej nasyciły się kolorem. Zgięłam się w pół i szybko pomaszerowałam do ławki.

- Kim Soojin. Park Chanyeol. - Profesor jak zawsze miał w głosie stoicki spokój, jednak wiedziałam, że nie lubił gdy ktoś się spóźnia. - Dlaczego się spóźniliście?

Wciąż stojąc obok swojej ławki, wymamrotałam ciche przeprosiny i tak jak kazał mi młody Park, skłamałam mówiąc, że spóźniłam się na autobus.

- Siadaj. - Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam książki. - A ty Park? Jaki jest twój powód?

- Zaspałem.

Zdawało się, że profesor nie będzie nas o nic dopytywać. Moja wymówka była dość dobra, a po Chanyeolu można było spodziewać się tego, że zwyczajnie poleżał dłużej w łóżku. Wciąż jednak czułam ciekawskie spojrzenia reszty klasy, wszyscy szeptali między sobą. Nic dziwnego. Od kiedy zostałam korepetytorką Chana, wszyscy nasi rówieśnicy wymyślali sobie przeróżne teorie. Krążyły plotki, którymi co prawda żadne z nas się nie przejmowało, każdy zastanawiał się czy poza lekcjami coś nas łączy. Sama chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie. W głowie mi wirowało jak tylko wspomniałam w myślach wszystko co wydarzyło się między naszą dwójką. Nasza relacja była naprawdę pokręcona i nie miałam zielonego pojęcia, w którym kierunku to wszystko zmierza. Byliśmy jak ogień i woda. Bałam się tego co przyniesie kolejne spotkanie z nim, ale z drugiej strony czułam narastającą ekscytację, dziwne uczucie, jakbym nie mogła się doczekać, aż znów będziemy sami w sali teatralnej. Musiałam wszystko przemyśleć na spokojnie, poukładać to w swojej głowie jak najszybciej.

...

~ Chanyeol point of view ~

Patrzyłem niczym zahipnotyzowany na zegar wiszący dokładnie nad głową nauczyciela. Wskazówki przesuwały się leniwie, a ja starałem się nie zasnąć. Gdy tylko usłyszałem przyjemny dźwięk dzwona sygnalizującego koniec pierwszej lekcji, poluzowałem głupi krawat i przeciągnąłem się. Obok mojego stolika stał Sehun, jak zwykle uśmiechał się głupkowato i co jakiś czas posyłał mi dziwne spojrzenia. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić, więc szukając wytłumaczenia spojrzałem na siedzącego obok Kaia, który widząc moje wyraźne domaganie się wyjaśnień, tylko przewrócił oczami.

- O co ci chodzi Sehun? Mam coś na twarzy?

- Nie, skądże. Tak tylko zastanawiam się kiedy zaliczysz tą całą Soojin.

- O co ci chodzi?

- Sehun próbuje powiedzieć... - Wtrącił się Kai. - ... że wątpi w przypadkowość waszego wspólnego spóźnienia. Tak mi się przynajmniej wydaje.

- Dokładnie! - Oh zaklaskał w dłonie i przysunął sobie jakieś wolne krzesełko do mojej ławki, po czym usiadł tak blisko, że niemal mogłem policzyć jego rzęsy. - No więc przyjacielu. Co ty tam planujesz?

- Ja nic nie planuje. Nie rozumiem czemu wysuwasz bezpodstawne wnioski czy coś... Przecież tylko się spóźniliśmy.

- Mi to wyglądało zupełnie inaczej. - Uniosłem brew i posłałem mu pytające spojrzenie. - No bo popatrz. Chodzisz na te całe korepetycje, spędzasz z nią dużo czasu. A teraz na dodatek wpadacie do klasy oboje! Jednocześnie! I to cali czerwoni, zmęczeni i zdyszani. Może zaliczyłeś ją w łazience i nie chcesz się przyznać? Dobra była? Może sam do niej podbije.

- Nawet o tym nie myśl! - Podniosłem głos, a cały czas starałem się udawać obojętnego. Cholera...

- Uuuu! Czyżby ci na niej zależało?

- Co? Nie! Oszalałeś do reszty... - Przybrałem typową dla mnie maskę, starałem się wyglądać obojętnie. - Nawąchałeś się czegoś znowu?

- Mam pomysł. - Swoje trzy grosze musiał wtrącić też Kai. - Może nam to udowodnisz? Skoro mówisz ze Soojin nic dla ciebie nie znaczy, to chyba nie będzie nic trudnego.

Zrobiłem wielkie oczy. Czy oni zgłupieli? I to obaj? Po Sehunie można się było spodziewać takich pomysłów - nigdy nie wykazywał się zbytnią dojrzałością. Miał nie równo pod sufitem, ale to dlatego się przyjaźniliśmy, jego obecność dawała naszej paczce niezłego kopa. Jednak patrząc teraz na Kaia, zastanawiałem się co z nim nie tak. Z naszej trójki to on był najbardziej odpowiedzialny, spokojny, zawsze wiedział jak załagodzić sytuację. 

- Niby jak mam to udowodnić?

Sehun gestem wskazał mi na drzwi. Gdy tam spojrzałem, wiedziałem, że będę miał przesrane. W naszym kierunku szła Soojin, uśmiechała się promiennie, a pode mną najprawdopodobniej ugięłyby się nogi, gdybym wciąż nie siedział. Musiałem na szybko wymyślić jakiś plan. Musiałem jednocześnie wyglądać wiarygodnie przed chłopakami, ale musiałam mieć też na uwadze uczucia Soojin, która była niezwykle delikatna. Nie raz obrywałem od niej przez mój niewyparzony język. 

- Chanyeol możemy pogadać? Chodzi o te imprezę, na którą zaprosił mnie twój ojciec. 

Moi przyjaciele spojrzeli na siebie, po czym założyli ręce i zaczęli się przyglądać całej tej sytuacji.

- Nie mam teraz czasu... - Starałem się brzmieć szorstko.

- Ale to wa...

- Wyśle po ciebie szofera. Chociaż tak szczerze, nie mam ochoty iść tam z tobą. Daj mi spokój co?

Bałem się spojrzeć jej w oczy, bałem się ze zobaczę w nich łzy. Gdy wreszcie odważyłem się podnieść głowę, zobaczyłem na jej twarzy coś znacznie gorszego. Zawód.

~

(1183) / nie sprawdzane, pisane przez 5678 lat /

MAMY SYLWESTER! ZA NIECAŁE PÓŁ GODZINY PRZYWITAMY 2018 ROK... 

Wszystkiego najlepszego! (nie umiem pisać życzeń...)

Kocham was wszystkich 

kredenss xx

private lessons // pcyWhere stories live. Discover now