1. Nienawidzę was.

18 4 0
                                    

- Wstawaj, nie można spać wiecznie - obudził mnie głos mojej mamy. Zaczęły się wakacje, czemu ona mnie budzi do cholery?

Błagam, oby nie wyjazd gdziekolwiek. Jedyne co chcę robić w tej chwili to spać...

- Są wakacje, nie będę wstawać o 6.00 bez przesady - powiedziałam głosem zaspanym i wkurzonym jednocześnie.

- Dziś zrobisz wyjątek. No chyba, że ciocia Jo wymyśli sobie coś innego.

Wiedziałam, wiedziałam od początku. Nie... Ja nie chcę tam jechać. To naprawdę znienawidzone przeze mnie miejsce. Błagam. Niech ktoś powie, że to żart.

- Nienawidzę was - powiedziałam zaspanym głosem i rzuciłam w mamę poduszkę. Super, muszę chyba spakować 3/4 mojego pokoju. Tam nie ma nic, to wiocha zabita deskami. Tylko się zabić. Dosłownie.

- Też cię kocham, tata również. Pakuj się, tylko szybko. Masz niecałe 30 minut także powodzenia kochanie - ironicznie powiedziała i zamknęła drzwi w tym samym momencie gdy krzyknęłam głośno jaka to ona jest zła, że wysyła mnie tam na dwa miesiące.

Jako, że wiem iż moi rodzice nie żartują jeżeli chodzi o czas to śpieszyłam się. Makijaż wykonam w aucie, więc jedno z głowy. Jeżeli chodzi o spakowanie się to biorę trzy walizki. W jednej ubrania, w drugiej laptop i inne pierdoły, a w trzeciej kosmetyki. Tak, jestem typową dziewczyną. Ale co wy byście zabrali na odludzie, gdzie nie ma nic?

Ubrałam się, spakowałam i ogarnęłam siebie do ładu i zawołałam tatę żeby przyszedł po walizki. Kiedy on je znosił ja zeszłam aby napić się kawy i zjeść śniadanie. Ostatnie normalne, bo kiedy pojadę do cioci będzie inaczej.

- Więcej się nie dało Ruby? Mogłaś na spokojnie zmieścić się w jednej torbie - powiedział tata, gdy skończył znosić ciężkie, napakowane walizki.

- Dało się, ale ograniczyłam się do podstaw. Chciałbyś spędzać tam wakacje? Bo coś mi się wydaje, że niekoniecznie - powiedziałam, a on od razu odpowiedział.

- Mieszkałem tam dłużej niż dwa miesiące, więc wierz mi będzie dobrze.

Błagam niech to będzie sen, te miejsce jest naprawdę nie do zniesienia.

- Pora jechać skarbie, zobaczysz poznasz dużo fajnych osób i nie będziesz chciała wyjechać - powiedziała mama pocieszająco i w tamtej chwili czułam, że jej słowa może jednak mogą się spełnić.

Droga do ciotki jest długa i kręta. Wiedziałam, że mój dom będzie daleko, gdy zamieszkam u ciotki. Dobijał mnie brak moich znajomych. Nawet nie pożegnałam się z nimi, ten wyjazd naprawdę był zaplanowany na szybko.

Przez cały czas próbowałam sobie wmówić fakt, że może nie będzie aż tak źle aż do chwili gdy zatrzymaliśmy się nad małym mostkiem przez, który nie przejechałby nasze auto.

-Dalej idziesz pieszo - rzekł tata ze śmiechem, a ja wkurzona zaczęłam dyskutować.

- Koniec tego. Będziemy tęsknić, wsiadaj  - dodał.

- Mamo, dlaczego? - spytałam smutno.

- Zobacz jakiś pan jedzie bryczką, na pewno zna ciocię. Poproszę go o pomoc i pojedziesz z nim. Na pewno to lepsze niż wycieczka na pieszo z trzema ciężkimi walizkami - powiedziała mama, a ja natychmiast jej przerwałam.

- Do cholery!  A jak to jakiś zboczeniec, mamo? - Spytałam ironicznie, ale ona zaśmiała się.

-Dziecko, to małe miasto - powiedziała szybko i spytała mężczyznę o transport.

-Nie ma sprawy, jasne niech wsiada. Znam jej ciotkę jak własną. Chwila drogi i będziemy - uśmiechnął się do mnie życzliwie, a ja wsiadłam na bryczkę i pomachałam rodzicom. Zapowiada się zajebiście.

- Więc jesteś pewnie Ruber - spytał myląc moje imię. Był miły, ale aż za.

- Ruby - poprawiłam go, a on pokiwał tylko głową i zakończył już niezręczną rozmowę, gdzie ja tylko odpowiadałam, a on pytał.

Po minutach niewygodnej drogi dojechaliśmy do dużego gospodarstwa. Było tutaj typowo jak na wsi, wszędzie daleko, śmierdząco i niewygodnie.

Moja ciotka wyszła z jednego budynku. Wyglądała bardziej na moją babcię, ale mniejsza już o to. Ważne, że jestem już na miejscu i przeżyłam okropną drogę.

- Witaj najmłodsza z rodu. Jesteś trochę chuda, ale nadal masz ładną twarz. Musisz przybrać na wadzę i będzie idealnie. Na naszym mięsie i swojskim mleku będzie dobrze - powiedziała jakby krytykując moją figurę. Kurde to moja sprawa, jak wyglądam.

- Nie jem mięsa - powiedziałam, nie przywitałam się z nią, bo była zbyt irytująca.

- To zaczniesz - powiedziała, jakby bycie wege to zakazana rzecz.

- Nie - odpowiedziałam pewnie. Moja sprawa co jem, nie jakiejś nic nieznaczącej kobiety. Łączy mnie z nią tylko i wyłącznie fakt, że jesteśmy spokrewnione.

- Ileś ty wzięła. Sądzisz, że ja nie mam w domu niczego cennego? Mylisz się dziecko - ponownie powiedziała głosem jakby branie trzech walizek było zakazane. Do cholery, co ją to obchodzi.

-Bądź gotowa na mszę o 18.00 - powiedziała,  a ja zaśmiałam się i poszłam za wujkiem Tomem, który pokazał mi mój pokój. On jedyny był tutaj miły i spokojny. Lubiłam go.

Mój pokój był ogromny i nienagannie ładny. Miał widok na las, więc było jego zaletą. Od Toma dowiedziałam się, że jest tutaj spore jezioro i duży park. Da się chyba przeżyć. Chyba?

O 18.00 nie poszłam na mszę, bo wmówiłam ciotce, że źle się czuje i muszę odpocząć.

Uwierzyła.

Rozmawiałam z Tomem i zapewnił mnie on, że namówi ciotkę aby dała mi spokój. Ucieszyłam się i kiedy wyszedł z mojego pokoju włączyłam laptopa. Brak sygnału, świetnie.

Stwierdziłam, że sen to jedyne co może mnie aktualnie uratować, więc i to co  mnie miało uratować to i uratowało. Obudziłam się około 4.00 nad ranem, umyłam się i ogarnęłam. Była 6.00 kiedy doszłam do ładu i składu. Żeby nie było spałam od 19.00 do 4.00, bo byłam zmęczona podróżą i 9 godzin wystarczyło na porządny wypoczynek.

Ciocia zrobiła mi śniadanie i oczywiście zadbała o mięso, którego nie tknęłam. Miała o to pretensję, ale na moje szczęście Tom pomógł mi się z tym uporać, wmawiając jej, że mam uczulenie. Tom to najlepszy wujek, przysięgam. Może dzięki niemu będzie lepiej?

- Ciociu, idę nad jezioro. Spokojnie dam radę samej tam dojść. Jestem dobra z geografii, więc bez obaw - skłamałam, miałam ledwo dwa na koniec, ale wolę w taki sposób niż iść z ciotką, która na kroku mnie obraża.

Kiedy ogarnęłam się, żeby pójść samotnie nad jezioro minęło 20 minut. Jako, że dzień był ciepły mogłam wyjść w letnich ciuchach. Ubrałam także strój dwuczęściowy, zwykły czarny. Wyszłam z domu ciotki i poszłam w zupełnie przeciwną do jeziora stronę. No co z tego, że wcześniej ciotka tłumaczyła mi jak tam dojść. Jestem głupia, naprawd

(Un)wanted loveWhere stories live. Discover now