5 - Prawdziwi przyjaciele

3 1 1
                                    


Nonna wróciła do domu przed świtem. Cała zmokła, gdyż na zewnątrz cały czas wiał silny wiatr i padał deszcz. Ciężko było przedostawać się dziewczynie z miejsca na miejsce, lecz jakoś wróciła do Pomidore. W progu zdjęła buty i na palcach weszła do środka. Próbowała być cicho, by go nie zbudzić, ale idąc po ciemku nagle została oświecona latarką.

- Jest źle, ja chory, a tu włamywacz...

- O Jezu! To ja, Nonna! - serce jej łomotało ze strachu. Za oknem szumiał straszliwy wiatr.

- Jeszcze gorzej! - zgasił latarkę i zapalił małą lampkę. Był przykryty kocem, opierał się o stertę poduszek, a na kolanach miał swój laptop. Poruszył palcem po wodziku i ekran się znów zapalił oświetlając jego bladą twarz. Nonna zdejmując czapkę i szalik wpatrywała się na niego. Widać było jego chorobę, wszystko malowało się na twarzy. Miał chłodne spojrzenie, czuła, że jest na nią zły.

- Pomido...

- Idę spać. Nie hałasuj - wymamrotał odkładając laptop na bok. Smutna rozebrała się i poszła wziąć prysznic. Marzyła by gorąca woda zmyła z niej trudy pracy. Wszędzie gdzie by nie była i o czym by nie mówiła to wszystko staczało się do tematu Pomidore. Nie chciała, by dalej się na nią gniewał, ale wiedziała, że na to zasługuje. Zamierzała ugotować coś smacznego rano, by go przeprosić.

Gdy wyszła przebrana w swoją seksowną piżamę zauważyła rozwaloną torebkę z lekarstwami, oraz kilka kubków z torebkami herbaty. Zastanawiała się co robił, gdy jej nie było, że tak nabałaganił. Zmyła brudne kubki i wtedy zerknęła na niego. Nadal nie spał. Czuwał i co chwila otwierał oczy, by na nią spojrzeć, a ona odwracała wzrok.

- Śpisz? Wziąłeś leka...

- Yhyy - rozłożyła swoje posłanie na ziemi przy kaloryferze. Chwyciła za koc i znów spojrzała na niego.

- A jak się czujesz? - nie odpowiedział, a tylko się odwrócił i przykrył. Westchnęła i chwyciła opakowanie chusteczek, wyjęła jedną i położyła mu na łóżku pod ręką, po tym wycofała się do swojego łóżka. Była zmęczona tak bardzo, że natychmiast zasnęła po zamknięciu powiek. Mężczyzna jeszcze nie spał, gdy dziewczyna zaczęła lekko pochrapywać. Wpatrywał się w sufit i dopiero teraz nie wiedział dlaczego mógł spokojnie zasnąć, te jej posapywanie było kojące dla jego uszu.

Nonnie śniło się coś tak realnego, a jednocześnie niemożliwego. W jej snach była z Pomidore na zakupach w centrum handlowym. Trzymali się za ręce, on miał na sobie biały t-shirt i poszarpane jeansy oraz trampki. Wśród różnorodnych świateł wystaw jego uśmiech lśnił najjaśniej. Była szczęśliwa. To był dla niej piękny sen, ale w momencie, gdy robiąc zakupy w Rossmanie wraz z nim doszło do pewnego problemu w rozmowie ze sprzedawczynią. Zapytała szybko czy jest "Fa w kulce", a na to zakłopotana sklepowa wyjaśniła, że nie mieli nic nigdy z "Fawkulce", wtedy Nonna zrobiła się agresywna i Pomidore w śnie uciekł od niej. Obudziła się spocona i przerażona.

- Zostań! Nie chcę już Fa w kulce! - krzyknęła półprzytomna

- Co to jest Fawkulce? - usłyszała głos Pomidore i troszkę się rozbudziła. Nie było go na łóżku, musiała wstać i wychylić się zza ścianę, by spojrzeć na kuchnię. Widok ją zszokował, gdyż blondyn stał przy kuchence i coś pichcił. Z otwartą buzią wstała z wyra i podreptała do niego.

- Dezodorant Fa w kul... w sztyfcie taki - wymamrotała i przyjrzała się temu co było na patelni - co ty robisz?

- Dzień dobry - uśmiechnął się i to ją przeraziło, aż podbiegła do niego i sprawdziła czoło

KupidynWhere stories live. Discover now