三十三

165 27 6
                                    

Podeszłam do drzwi Suo i cicho przekręciłam klucze w zamku. Dzwoniłam do niego, jednak on nie odbierał. Miał wyłączony, bądź rozładowany telefon. Nie przeszkadzałabym mu z rana gdyby nie fakt, że zostawiłam u niego mój rozjaśniacz do włosów, a chciałam pozbyć się odrostów.

-Jesteś pewna, że chcesz tam wchodzić Kodoku?

-W Japonii nie mają takich fajnych rozjaśniaczy, więc tak. Chcę tam wejść z całego serca.- Zgromiłam Ryūk'a spojrzeniem, a w tym samym momencie drzwi się otworzyły.- Poczekaj na mnie tutaj, za chwilę wrócę.

Bóg oparł się o ścianę, a ja weszłam do środka. Od razu podbiegł do mnie Hiro. Pogłaskałam szczeniaka i po cichu nalałam mu wody do miski. Potem wróciłam do korytarza i poczułam jak powietrze opuszcza całe moje ciało. Na podłodze leżały ubrania Suo i kilka damskich rzeczy. Głośno przełknęłam ślinę, nie chcąc myśleć o tym, co spotka mnie za drzwiami jego sypialni. Jednak obraz tego od razu pojawił się w mojej głowie.

Niepewnie wykonywałam kolejne kroki, wymijając porozrzucane części garderoby. Kiedy złapałam za klamkę, w moim ciele pojawiło się wahanie, nie byłam w stanie tego zrobić. Nie chciałam tego zobaczyć na własne oczy. Mimo to odnalazłam w sobie siłę i nacisnęłam na klamkę. Wystarczył mi tylko widok ciemno brązowych, gęstych włosów, wtulonych w bok Suo i jasna twarz pogrążona we śnie. Cicho zamknęłam drzwi i odwróciłam się do nich plecami. Jedyne co czułam to łzy, które napłynęły mi niespodziewanie do oczu i chwilę potem zaczęły opadać po twarzy. Zasłoniłam dłonią usta, dzięki czemu moje ciało opuścił tylko cichy pisk. Na trzęsących się nogach wyszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi i zaczęłam iść przed siebie. Kątem oka widziałam, jak za mną leci wyraźnie zdziwiony bóg. Próbowałam nie spaść z schodów, jednak przez ciągle napływające łzy do oczu, to było ciężkie.

Przechodząc alejkami w parku nie zwracałam uwagi na ludzi. Jednak nawet mimo tego, czułam ich palący wzrok na sobie. Musiałam być nie lada urozmaiceniem ich czasu wolnego. Europejka w niebieskich włosach, płacząca i w naprawdę okropnym stanie, idzie jak taran środkiem parku w słoneczny dzień. Od dziecka miałam problem z okazywaniem emocji. Rzadko płakałam, czy się śmiałam. Przy Suo to się zmieniło, a tym bardziej w momencie, kiedy zobaczyłam go w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze. Nie byłam w stanie kontrolować łez, dawno nie czułam się tak skrzywdzona i wykorzystana.

-Nani ka atta?

-Nani mo.

Wyminęłam jakąś kobietę, a z kieszeni wyciągnęłam telefon i słuchawki. Od razu włączyłam piosenkę i ją podgłośniłam do granic możliwości. Otwierając drzwi do swojego bloku, wpadłam na genialny pomysł. Odwróciłam się i weszłam do niewielkiego sklepu obok. Od razu podeszłam do kasy i wskazałam na butelkę wina. Kobieta mi ją podała, a ja zdałam sobie sprawę, że obok mnie stoi Ryūk. Odwróciłam się za siebie i ze sztucznością zaczęłam oglądać półki za sobą.

-A ty coś chcesz?

-To z jabłkami.

Odwróciłam się w stronę kasjerki i wskazałam na cydr jabłkowy. Jednak w głowie nadal błąkała mi się jedna myśl. Spojrzałam na swoje zakupy i znowu na kasjerkę.

-Mōhitotsu.

Kobieta kiwnęła głową i spojrzała na mnie osądzającą. Nie kryłam się ze łzami, które nadal spływały mi po policzkach. Nie próbowałam ściągnąć z twarzy włosów, które rozwiał po drodze wiatr. Nie chciałam nawet owinąć szalika, który teraz luźno spadał mi z szyi. Rozumiałam to, że tak na mnie patrzy. Pewnie ma mnie za alkoholiczkę, ale nic z tym nie zrobię.

-Nani ka hoka no?

-Īe.

Podałam kobiecie banknoty, a ta podała mi siatkę z zakupami. Cicho podziękowałam i wyszłam z sklepu. Za mną nadal w ciszy podążał Ryūk. Był cicho i nie zadawał pytań wiedział, a raczej domyślał się, o co może chodzić.

Deus RidensWhere stories live. Discover now