the christmas kiss

333 63 3
                                    


   a/n wylosowane słowa: korek, kakao
wesołych świąt, kochani!


  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Stał przed lustrem, ubrany w czarne, eleganckie spodnie i jasnoniebieską koszulę, która była w nie włożona. Zaczął podwijać jej rękawy, gdy nagle usłyszał dzwonek. Chwilę później już otwierał drzwi.

– Hej – powiedział uśmiechnięty Taehyung, gdy brunet otworzył mudrzwi. – Ładnie wyglądasz.

   Jungkook odpowiedział mu tylko nieśmiałe "dziękuję" i wpuścił go do pomieszczenia. Zapewnił blondyna, że za dosłownie pięć minut będzie gotowy, więc nie ma sensu, by ten się rozbierał zwierzchniej odzieży.

   Po upływie czasu upewnił się jeszcze, czy wziął wszystko, czego potrzebuje; kluczyki do samochodu, portfel, telefon, prezenty dla przyjaciół, a gdy każde z tych rzeczy wykreślił ze swojej wyimaginowanej listy – wyszedł z mieszkania wraz ze swoim przyjacielem.

– Co tam masz? – zapytał Jungkook, wskazując głową na czarną, materiałową torbę Taehyunga, której najwidoczniej wcześniej nie zauważył. Wsiadali właśnie do samochodu.

– Ach, tu? Wiesz, będziemy jechać kilka godzin, w dodatku w korkach. Na wszelki wypadek zrobiłem nam coś lekkiego do jedzenia. – Zapiął pas, po czym otworzył górne lusterko, by zobaczyć, czy dobrze wygląda.

– A kakao masz?

– Myślisz, że bym zapomniał? – odpowiedział, wyciągając z torby termos w świąteczny wzór.

– Punkt dla ciebie. – Zaśmiał się brunet, a jego przyjaciel mu zawtórował. Po chwili już wyjeżdżali z parkingu.

   Taehyung zawsze pamiętał o takich drobnych rzeczach, które niby nieistotne, uszczęśliwiały każdego dookoła, nawet jego samego. Jungkook naprawdę w nim to lubił.

   Blondyn chwycił swój telefon, by wejść na Spotify i odtworzyć ich ulubioną playlistę. Już po chwili z radia samochodu rozbrzmiewał głos Eda Sheerana. Taehyung oparł się wygodnie o fotel.

– Tak w ogóle, Jungkook – zaczął, lecz jego wzrok wciąż był utkwiony na samochód, który przed nimi jechał. – Jestem ci wdzięczny, że mogę jechać z tobą na te święta u Jimina. Sam rozumiesz, zdecydowanie bardziej wolę twoje towarzystwo i komfort, niż gdybym miał stać w zatłoczonym pociągu wśród spoconych ludzi. Ohyda. – Wzdrygnął się na samą myśl, na co brunet się zaśmiał. W duchu bardzo ucieszył się, że Taehyung tak go postrzega.

– Oj, Taehyung, oboje wiemy, że prędzej czy później i tak bym cię prosił, żebyś ze mną jechał. Nie dość, że jest to bardziej opłacalne, to wolę słuchać twojego przyjemnego głosu, niż głuchej ciszy.

   Blondyn zagryzł wargę, czując, jak po jego klatce piersiowej rozchodzi się uczucie ciepła. Skierował swój wzrok na Jungkooka. Stali na światłach.

– Uważasz, że mój głos jest przyjemny?

   Jeon słysząc to, również spojrzał na osobę siedzącą po jego prawej. Nie wiedział zbytnio, co odpowiedzieć, ponieważ tamten epitet najzwyczajniej w świecie wymsknął mu się z ust.

– Tak, czy to dziwne?

– Nie. Nie, raczej miłe. Dziękuję. – W tym momencie sznur samochodów ruszył do przodu, sprawiając tym samym, że ich wzrok machinalnie powędrował w tym samym kierunku, co one.


                                                                      ♥


– Cholera jasna! – krzyknął brunet, uderzając dłonią o kierownicę, sprawiając, że po chwili do uszu obojga doszedł krótki, lecz głośny dźwięk klaksonu.

– Jungkookie, spokojnie... Masz, zjedz kanapeczkę na poprawę humoru – powiedział i skierował pokrojoną w małą kosteczkę kanapkę do ust jego przyjaciela.

– Taehyung, weź to ode mnie.

– No ale spójrz, jest urocza. Sam robiłem. Na pewno nie chcesz?

– Taehyung...

– Okej, okej, nie to nie – powiedział i odsunął się od bruneta, wkładając kanapkę do, tym razem swojej, buzi. – Ale nie powinieneś tak przejmować się czymś, na co nie masz wpływu, Jungkook.

   Może i Kim miał rację, w końcu to nie wina Jungkooka, że stoją teraz w kilometrowym korku, który praktycznie w ogóle nie rusza się na przód. Ale z drugiej strony, chyba ma prawo narzekać? Jest zmęczony, niewygodnie mu, a to jeszcze nawet nie połowa drogi. Chłopak miał ochotę wyjść z siebie.

– Jak mam się nie przejmować, kiedy stoimy w miejscu prawie godzinę? To nienormalne! – Westchnął brunet. Po chwili wyłączył radio, bo przez tą muzykę zaczynała boleć go już głowa.

– Nie, Kookie, to całkowicie normalne. Zapomniałeś? Mamy święta, nie tylko my jedziemy do swoich bliskich. – Pogłaskał kciukiem jego dłoń. – Przynajmniej możemy spędzić ze sobą więcej czasu. – Wzruszył ramionami. –No chyba, że masz mnie już dość.

– Nigdy nie będę miał cię dość, Taehyungie – powiedział trochę zmęczonym głosem Jungkook, na co drugi uśmiechnął się do niego.

– Bardzo dobrze się składa, bo ja nie zamierzam cię opuszczać – odpowiedział Taehyung, nie do końca zastanawiając się nad tym co mówi, przez co poczuł chwilowy strach tym, że Jungkook zwróci większą uwagę na sens jego wypowiedzi.

   Tak się jednak nie stało (dzięki czemu Taehyung odetchnął z ulgą), bo Jeon już parę chwil potem zajęty był rozmową z kierowcą, który prawdopodobnie wyszedł z samochodu, by zobaczyć, co dzieje się na drodze.

– Jakiś wypadek. Samochody się zderzyły, a my będziemy czekać tu jeszcze dłużej, bo ktoś nie umie jeździć, a oni muszą to ogarnąć – odpowiedział mężczyzna na pytanie Jungkooka "Czemu stoimy?". Brunet podziękował mu za odpowiedź skinięciem głowy, którą schował z powrotem do auta, bo wcześniej wychylał się przez okno, by lepiej słyszeć tamtego człowieka.

   Taehyung widział, że Jeon zdenerwował się jeszcze bardziej. Zdradzały go palce, którymi stukał ruchliwie w kierownicę. Między nimi panowała dość dziwna atmosfera, którą blondyn chciał przerwać, ponieważ mimo wszystko chciał poczuć tę magię świąt, a nie nerwy Jungkooka. Już miał się odzywać, gdy tamten mu w tym przeszkodził:

– Daj jednak te kanapki. – Taehyung uśmiechnął się na jego słowa, których swoją drogą kompletnie się nie spodziewał (był przekonany, że jego przyjaciel wybuchnie i poleci ładna wiązanka przekleństw), po czym wyjął z torby niewielkie pudełeczko.


                                                                          ♥


– Napisałem Jiminowi, że stoimy w korku i żeby zostawili nam kawałek grillowanej wołowiny – powiedział Taehyung, blokując swój telefon. Wziął łyk ciepłego kakao i spojrzał na Jungkooka, który swoją drogą już nieco ochłonął. Udało im się przejechać kilka metrów, co nie znaczy, że ruch samochodowy przebiega już sprawnie. W odpowiedzi usłyszał tylko ciche mruknięcie. Przez cały ten czas siedzieli i rozmawiali ze sobą, od czasu do czasu się śmiejąc. Być może właśnie to rozluźniło Jungkooka.

– Mogę włączyć już radio? – spytał blondyn, patrząc na pijącego kakao Jeona (stwierdził, że to bardzo rozczulający widok), a po jego zgodzie zaczął przełączać stacje radiowe (mógł, tak jak wcześniej, włączyć coś ze swojego telefonu, jednak pomyślał, że to zły pomysł, gdy tylko zobaczył procent jego baterii). Gdy w końcu się na coś zdecydował, ułożył się wygodnie w fotelu.

   Cicho puszczona piosenka, Taehyung śpiewający ją pod nosem i unoszący się wokół zapach kakao. Jungkook stwierdził, że takie proste rzeczy są niezwykle przyjemne.

   Niestety to wszystko zepsuł krzyczący na całe gardło Taehyung, sprawiając tym samym, że Jeon zaczął krztusić się ciepłym napojem.

– Boże, Jungkook! – Poderwał się z miejsca blondyn, który teraz wydawał się bardzo podekscytowany. – Słyszysz to?!

– Wiesz, po twoim krzyku jakoś nie bardzo – odpowiedział z grymasem, jednak jego przyjaciel postanowił to zignorować.

– To nasza piosenka, Jungkookie – powiedział radośnie.

– Nasza piosenka?

– Nie pamiętasz? Leciała na imprezie u Hoseoka. Wtedy się poznaliśmy – odpowiedział tak, jakby to było coś oczywistego, a Jungkook był niezwykle zdumiony tym, że Taehyung pamięta o takich szczegółach. Spojrzał na blondyna, który oparł się o fotel i całą swoją uwagę skupił na tej jednej piosence. – If the world should end tomorrow, then we only have today, I'm gonna love you in every kind of way. – Zaśpiewał cicho, po czym westchnął i spojrzał na niego. – Naprawdę nie wierzę, że nie pamiętasz!

– Masz śliczny głos, Taehyungie.

   Nie odrywali od siebie wzroku. Blondyn poczuł, jak jego serce znacząco przyśpieszyło.

– Przesadzasz – powiedział po chwili zawstydzony. Jungkook tylko uśmiechał się w jego stronę.

– Wcale nie. Od zawsze mi się podobał.

– No tak, bo ty od zawsze masz coś z głową. – Przekomarzali się.

– Nie doceniasz siebie, Taehyung – powiedział z oczywistością w głosie. – Jestem pewny, że każdy potwierdziłby to, że cudownie śpiewasz.

– Ach tak? – Zaśmiał się. – Nawet Awesome Boyz?

   Jungkookowi chwilę zajęło, zanim skojarzył tę nazwę, jednak gdy już mu się to udało, na jego twarzy zagościł grymas. Awesome Boyz byli super-popularnym zespołem w liceum Taehyunga i Jungkooka. Praktycznie każdy uczeń był ich fanem, a liściki miłosne od dziewczyn nie miały końca. Wszyscy chcieli być tacy, jak oni. Dlatego właśnie wśród uczniów powstała wielka ekscytacja, gdy Awesome Boyz ogłosili nabór do ich zespołu.

– Oni się nie liczą – zaczął Jungkook. – Wtedy, na tym castingu, wypadłeś świetnie. Naprawdę! To akurat pamiętam jak dzisiaj. Byłeś czarujący. A oni są głusi. I głupi. Tak samo jak ich nazwa. – Taehyung się zaśmiał, bo jego przyjaciel w tej chwili brzmiał jak małe dziecko. Mimo wszystko poczuł przyjemne ciepło, bo słowa Jungkooka były naprawdę kochane.

– Ale przyznaj, że w tamtym czasie ta nazwa była naprawdę awesome – podkreślił ostatnie słowo, po czym oboje się zaśmiali.

   Przez kolejne minuty wspominali wspólne chwile z różnych okresów ich życia. Śmiali się, droczyli ze sobą i pili ciepłe kakao (które, na ich nieszczęście, powoli się kończyło). Nawet nie zauważyli, kiedy samochody coraz częściej ruszały się z miejsca, przez co automatycznie oni również jechali do przodu.

– Dasz wiarę, że na początku nie chciałem iść na tę imprezę? Wiesz, u Hoseoka – powiedział spokojnie Taehyung, patrząc się przed siebie. – Aż trudno mi to sobie wyobrazić, że przez jedną decyzję mógłbym cię nie poznać.

   Jungkook spojrzał na niego przez sekundę, po czym odwrócił wzrok.

– I tak byśmy się poznali. – Spojrzeli na siebie.

– Co masz na myśli?

– Nic takiego. – Brunet wzruszył ramionami. – Po prostu wierzę w przeznaczenie.

   Taehyung naprawdę nie wiedział, skąd u niego taki przypływ odwagi, by poruszyć ten temat. Temat, na który chyba nigdy nie rozmawiali. I mimo że znał odpowiedź, wolał zapytać:

– Pamiętasz tę imprezę pod koniec liceum?

   Wydawałoby się, że serca obojga zaczęły szybciej bić. Ale Taehyung wiedział, że nie ma już odwrotu.

– Jeszcze pytasz? To była jedna z największych imprez, podobno byli tam też ludzie spoza szkoły. – Zaśmiał się, a blondyn tylko się uśmiechnął. – A co?

– A nic. – Wzruszył ramionami, a po chwili kontynuował – Po prostu coś nie daje mi spokoju. – Popatrzył na Jungkooka, który wyglądał, jakby nie miał pojęcia, o czym mówi jego przyjaciel. Właśnie dlatego Taehyung mówił dalej. – Żałujesz tego, co tam się stało? – powiedział cicho, jednocześnie starając się ciągle patrzeć mu w oczy.
   Jungkook przygryzł policzek od środka.

– Chodzi ci o ten pocałunek? – zapytał, a blondyn pokiwał głową. Jungkook nie zastanawiał się długo. – Nie. Jedyne, czego żałuję to to, że nie całowaliśmy się w pełni świadomie. – Taehyung machinalnie zagryzł dolną wargę.

– Mam to traktować jak wyznanie? – Podniósł swoją brew.

– Traktuj to jak chcesz – powiedział, a Taehyung się do niego przybliżył, stawiając łokieć o podłokietnik. Ułożył głowę na swojej dłoni.

– A gdybyś mógł, powtórzyłbyś to?

   Jungkook nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się lekko. Przybliżył się do ust Taehyunga, by zacząć je delikatnie muskać i z każdą kolejną chwilą pogłębiać pocałunek. Blondyn położył swoją dłoń na policzku Jungkooka, oddając pieszczotę. Odsunęli się od siebie po dłuższej chwili, niechętnie kończąc to przyjemne zbliżenie.
   Taehyung uśmiechnął się delikatnie.

– Potraktuję to jako "tak". – Dostał jeszcze jednego krótkiego buziaka od bruneta. – Wesołych świąt, Jungkookie.

   Ich pierwszy, prawdziwy pocałunek smakował czekoladą.

the christmas kiss || vkook; oneshotWhere stories live. Discover now