Rozdział XXI

88 10 0
                                    

Sprawy przyjęły niespodziewany obrót akcji. Kto by się spodziewał, że to nastąpi tak szybko?

Więźniowie rzucili się z bronią w rękach na strażników. Zaczęli się bić tak mocno, że co jakiś czas, ktoś z obu stron potyczki osuwał się na ziemię.
Connor w międzyczasie próbował dostać się do Susan, jednak przeszkadzały my w tym promienie, lub raczej błyskawice, które wyrywany naprzemian z rąk Susan i Melanie Trójząb zaczął wystrzeliwać w instalację elektryczną pomieszczenia.
Nicole widziała w oczach Connora zapał i chęć walki o wolność, której byli pozbawieni. Walczyła wtedy z jednym ze straźników. Chciała, jak najszybciej dostać się do Connora, więc w tym celu dała znak swoim przyjaciołom. Grigorij i Newt podbiegli w jej stronę i zaczęli walkę z przeciwnikiem dziewczyny. W tym czasie mogła ona bezpiecznie dostać się do Connora.
Biegła, co sił w nogach. Nastolatek zwrócił na nią uwagę i podczas siłowania się z przeciwnikiem, użył ukrytego ostrza, które wbił w jego szyję. Strażnik upadł, puszczając chłopaka. Tymczasem, Nicole stanęła przy Connorze. Wyciągnęła w jego stronę dłonie, po czym strzeliła mu w twarz.
-Za co to?- krzyknął zdenerwowany chłopak.
-Za to, że go zabiłeś!- odpowiedziała z małym uśmiechem na ustach Nicole, wskazując na martwego już strażnika.
-Ale...- nie zdążył dokończyć.
W tym właśnie momencie, Nicole położyła dłonie na policzkach nastolatka i przysunęła jego głowę w swoją stronę.
-Nie wiem, czy kiedykolwiek będę to mogła jeszcze zrobić- powiedziała.
Ich usta spotkały się ze sobą. Doszło między nimi do pocałunku. Chłopak zarumienił się, jednak wiedział, że nie może się poddać. Dodało mu to werwy i nadziei na dalsze działanie.
Uśmiechnął się do dziewczyny.
Tymczasem, usłyszał on wołanie Susan. Odbiegł od Nicole, jednak zatrzymał się w połowie drogi i spojrzał na dziewczynę.
-Nicole!- zawołał.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę z ciekawością na to, co powie.
-Kocham cię- powiedział.
Nicole uśmiechnęła się. Jej uśmiech mówił tylko jedno- ,,Ja ciebie też".
Po tym, Connor zaczął biec w stronę Susan. Wymijał on dzielnie błyskawice emanujące z artefaktu, po czym dobiegł do Susan i Melanie.
Kobiety obrzucały się wulgaryzmami, w międzyczasie siłując Trójzębem.
-Zniszcz to!- krzyczała Susan.
Connor był zakłopotany, bo nie wiedział, jak tego dokonać.
Wtedy, podbiegł do niego jeden z członków ruchu oporu Susan i dał mu szablę skradzioną z jednej z gablotek Melanie w jej biurze.
Nastolatek bez wahania wziął zamach i uderzył w artefakt.
Niestety, siła, jaką posiadał Trójząb odepchnęła chłopaka. Najwidoczniej, posiadał on jakąś swoistą barierę energetyczną, która nie pozwalała na zniszczenie go.
Odrzucony Connor znowu wziął do ręki szablę i odruchowo spojrzał na jej ostrze. Zobaczył on na nim wygrawerowany napis, który z nerwów przeczytał na głos.
-Verum omnia simul astra!- wykrzyczał.
Wtedy, stało się coś niezwykłego. Trózjąb przestał wystrzeliwać błyskawice i pokrył się błyszczącymi wypustkami.
-Coś ty zrobił?!- krzyknęła Lemay.
Connor spojrzał się na dzierżącą przez siebie broń.
-Teraz! Zniszcz go!- krzyczała Susan.
Nastolatek podbiegł do kobiet i z zamachu uderzył szablą w Trójząb.
Doszło do niespotykanego zjawiska. W miejscu uderzenia zaczęła się formować biała poświata, z której wydobywał się dźwięk przypominający interferencję fal dźwiękowych. Wszyscy zaprzestali walczyć. Każdy patrzył na to z ciekwością, gdy nagle doszło do eksplozji. Wszyscy przez chwilę mieli biel w oczach. Po paru sekundach efekt ten ustał i każdy zwrócił uwagę na to, że Susan i Melanie zostały odrzucone w przeciwne sobie strony.
Zniszczenie Trójzębu spowodowało, że wszyscy strażnicy i bronie znajdujące się w użyciu zostali spopieleni przez nieznaną siłę. Ludzie z ruchu oporu nie wiedzieli, co dalej, gdyż Lemay była nieprzytomna od uderzenia głową w ścianę, a Susan nie wydała żadnych rozkazów.
Wtedy, Connor odwrócił się w stronę swojej paczki.
-Wiecie, co? Chyba mam plan- powiedział.
-Mam co do tego złe przeczucia...- powiedziała Nicole.
-Wszyscy do gabinetu Lemay!- wykrzyczał Connor.
Ludzie byli zdziwieni, jednak posłuchali nastolatka i korzystając z nieuwagi nieprzytomnej Melanie, wybiegli z więzienia.
Biegli oni nie zwartą grupą przez korytarz prowadzący do celu.
W końcu po krótkim biegu dotarli do gabinetu ,,Suki z Montrealu".
-Dlaczego nas tutaj przyprowadziłeś?- zapytał ktoś z ruchu oporu.
-Pod tym balkonem znajduje się głęboki zbiornik wodny, do którego możemy wyskoczyć i uciec- powiedział nastolatek wskazując na balkon.
Wtedy właśnie z głośnika na biurku słychać było głos.
-Panno Lemay, halo. Wysyłamy oddział do pani biura- oznajmił czyiś głos.
Connor zwrócił uwagę na uciekający czas.
-Ale jak się tam dostaniemy? Przecież drzwi są zamknięte- zwrócił uwagę Grigorij.
Connor przerzucił oczami i wziął do ręki dosyć duży kryształ górski, który był ozdobą na biurku.
-Wszyscy to widzą?- zapytał, unosząc ozdobny kamień do góry.
Wszyscy przytaknęli z myślą, że stanie się coś niespotykanego, jak wcześniej z Trójzębem.
Connor użył największej siły, jaką dysponował i rzucił kryształem w szklane drzwi.
Szkło nie wytrzymało uderzenia i pękło, rozsadzając całe drzwi.
Connor spojrzał się na towarzyszy unosząc brew.
-No co?- zapytał.
Wszystkim odjęło mowę. Nagle, słuchać było tupot dziesiątek ludzi kroczących w stronę pomieszczenia.
Ludzie z ruchu oporu ustawili się przy barierce.
-Jesteś popieprzony!- wykrzyknęła Nicole do Connora, patrząc w dół.
Wtedy słychać było silne uderzenia w drzwi od biura.
-I Bogu dzięki, bo byłoby nudno- odparł Connor, po czym złapał za rękę Nicole.
Oddział Abstergo dostał się do środka.
-Już!- krzyknął Connor.
Wszyscy wyskoczyli.

Assassin's Creed Cienie PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz