Rozdział 13.2

1.6K 85 17
                                    

Budzę się przed moją kobietą. Tak, kobietą. Nie jest już dziewczynką skrzywdzoną przez los, którą poznałem kiedyś w psychiatryku. Nabrała barw, blizn.

Teraz będzie cię brało na filozofowanie?

Podchodzę do lustra. Zielone włosy, biała skóra, czerwony uśmiech i te tatuaże. Pamiętam, gdy zobaczyłem pierwszy raz swoje odbicie.

Sentymenty ci się włączają? - prycha.

- Stul pysk! - warczę.

Chemikalia zżerały moją skórę. Jakoś wydostałem się z nich. Zobaczyłem odbicie w tafli wody i... zwariowałem.
Przeczesuję włosy palcami. Idealne! Ja jestem idealny i co do tego nie ma wątpliwości.

Skąd ta obsesja na punkcie Batka? Skończył mój stary żywot i rozpoczął nowy. Ostatnia i pierwsza osoba. Dlatego jest tak ważny w tej całej układance.

Co do Harley... Usta wyginają mi się w szeroki uśmiecha. Była nawet zabawna, ale... nie miała tego, co ma Mel. Kochała mnie, ale była zbyt irytująca i w sumie nie za mądra. Mel to co innego, ona ma siłę, potrafi się postawić.

Jest podobna do ciebie.

- No, może troszkę.

Wychodzę z łazienki i idę zrobić sobie kawę, a jej czekoladę.

Odwyk? Już nie alkoholizujemy się? Wymiękasz?

Staram się go ignorować. Gotuję wodę i sypię proszek do filiżanek.

Dzień dobroci?

Przewracam oczami i słyszę Kruszynkę, która już nie jest taka mała.

- Też ci imię nadała. Po co się na nie zgadzałem?

Bo było śmieszne.

Psinka obwąchuje mnie.

- Zaraz zjesz. Wujek Joker ma coś dla ciebie - idę i wyjmuję surowe mięso z lodówki. - Tylko nie mów pani - śmieję się i daję jej śniadanie.

Znoszę do sypialni gorącą czekoladę. Księżniczka jeszcze śpi, ale po chwili otwiera zaspane oczy.

- Co tu tak pachnie? - pyta zdezorientowana.

- Czekolada skarbie - podchodzę, kładę ją na stoliku obok łóżka.

- Co ty kombinujesz? - pyta podejrzliwie.

- Nic skarbie. Po prostu jestem miły - szczerzę się do niej. -  Wychodzę z psem, jak wrócę, to zrobię ci śniadanie.

- No dobra... To ja idę jeszcze spać, obudź mnie, gdy już będzie wszystko gotowe - odpowiada i kładzie się na prawy bok.

- Czekolada ci wystygnie - uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

Jak zawsze. Masz problemy z neuronami?

Pamiętam, gdy tak do mnie kiedyś powiedziała. Że niby taka niedostępna.

- Idź z tym psem - mruczy. - Zaraz ją wypiję.

- Trzymam za słowo.

Wychodzę na mróz z psem. Jak tu zimno! Kruszynka wpada w zaspę śnieżną, skacze po białym puchu. Podbiegam do niej i razem tarzamy się w śniegu. Śmieję się na cały głos.

- Jak dzieci - słyszę znajomy, damski głos.

Pamela Isley, rudowłosa kobieta stoi naprzeciwko nas i kręci głową z politowaniem.

Jak zawsze milutka.

- Pamciu! Tęskniłaś za mną? - parskam śmiechem.

- Chciałbyś.

Crazy love II JokerWhere stories live. Discover now