Wino, szampan, piwo, wódka, whisky... Co by tu dziś wypić?
- Gotowa? - przerywa moje myślenie mężczyzna w fioletowej koszuli.
- Prawie - odpowiadam i przyglądam się swojej kreacji.
Krótka, koronkowa, czerwona, podobna do tej, którą kiedyś miałam, ale jednak inna.
- Jeszcze tylko usta - odpowiadam i maluję je czerwoną szminką.
Schodzimy i oczywiście jedziemy do naszego clubu.
- Będą fajerwerki? - pytam, opierając się o szybę.
- Będą - odpowiada z szerokim uśmiechem.
- A Zoe będzie?
Obydwoje wybuchamy śmiechem.
- Niestety nie - dalej nie potrafimy się opanować.
W końcu jakoś dojeżdżamy na miejsce.
- Mel!
- Ivy! Cudownie wyglądasz!- przytulam rudowłosą.
Zielona, krótka, świecąca sukienka, opinająca jej ciało naprawdę jej pasuje. Podchodzi Floyd i ją obejmuje.
- Gdzie ten wariat?
- Miał sprawę do załatwienia z obsługą, nie wiem o co chodziło.
Siadamy i zamawiamy alkohol. Decyduję się na whisky, chyba pierwszy raz w życiu. Jakie to niedobre!
- Tęskniliście? - wpada król Gotham. - Mel, dziecko moje kochane, co ty pijesz? - unosi brew.
- Chcesz? - pytam bałagalnie. - Ochyda!
- Nie obrażaj tak dobrych trunków! - warczy, ale po chwili zaczyna się śmiać. - To co? Zaczynamy Sylwestra!
Zamawiam wódkę i wodę z cytryną. Tak, dzisiaj wódka.
- Panie J, chodźmy zatańczyć - ciągnęgo za rękę, gdy zaczyna się wolna piosenka.
- Naprawdę?
- Joker, nie denerwuj mnie - robię minę złego dziecka, które nie dostało lizaka.
Zielonowłosy przewraca oczami, ale idzie ze mną. Po raz pierwszy od naszej znajomości!
Kładę dłonie na jego barkach, a on na moich biodrach i jak przystało na wolny taniec, zaczynamy się kołysać. Patrzę w jego oczy i mimowolnie się uśmiecham. Scena jak z romantycznej komedii. Dosłownie! Później przytulam się do niego i wdycham ten cudowny zapach męskich perfum, a on oczywiście zjeżdża dłońmi na mój tyłek.
Typowe! - warczy mój głosik, który przez tyle czasu był cicho.
- Skarbie, będziesz dziś zadowolona - mruczy. - Spędzisz najlepszego Sylwestra w swoim życiu.
- Spędziłam najlepsze pół roku w moim życiu. Pomimo wszystko... - czuję, że napływają mi łzy. - Wiem, że było różnie, ale... dziękuję - całuję go w usta i czuję samotną łzę na policzku.
Zawierają się w niej całe uczucie do tego psychopatu, cały ból, który mi wyrządził i całe szczęście, które mnie z nim spotkało.
- Jak to zrobiłaś? - łapie mnie za rękę Ivy, gdy idę do toalety.
- Ale co? - pytam zdezorientowana. - Jak przeżylam cały rok?
- To swoją drogą, ale jak go wyciągnęłaś na parkiet?!
- No... po prostu kazałam mu mnie nie denerwować i się zgodził.
- Czyli jednak potrafisz być dziewczyną, którą poznałam w Arkham. Tak trzymaj!
Uśmiecham się i przypominam, jak to było. Byłam taka zadziorna, rzuciłam się na niego, chciałam go pobić. A teraz? Wszystko się zmieniło. Zakochana w psychopacie wariatka!
Bawimy się jeszcze parę godzin, Nygma opowiada po pijaku chore zagadki, na które nikt nie zna odpowiedzi, chyba nawet on sam. W końcu zbliża się północ. Wychodzimy na dwór.
- 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1! Nowy rok!
Oczywiście całujemy się z zielonowłosym, który ciągnie mnie po chwili na dach budynku. Fajerwerki już wybuchają. Jest cudnie!
- Teraz! - krzyczy do krótkofalówki.
Nagle na niebie pojawia się wizerunek mój i jego.
- Jej! Jak oni to zrobili? - o mało nie zlatuję z dachu z zachwytu.
- Patrz teraz - mówi ze śmiechem.
My znikamy i pojawia się napis "Król i królowa Gotham"
- Piękne! - piszczę. - Ale... gacek tu nie wpadnie?
Joker zaczyna się diabelnie śmiać.
- Czyli to wszystko po to, żeby go zabić?!
- Kochanie, nie pokazałbym mu, gdzie jest club. Oni są od nas oddaleni, strzelają z takiej starej rudery - całuje mnie w dłoń. - Zawsze wiedziałem, że Harley była nieodpowiednia i że trafię na kogoś odpowiedniego do mojego szaleństwa!
- Szefie, mamy problem! Batman! - krzyczy głos w słuchawce.
Joker zrzuca krótkofalówkę dachu.
- Chodź, przejedziemy się!
- Czyli jednak ci na nim zależało - warczę.
- Powiedzmy, że nie mogłem pozwolić, by Brusio siedział na swoim bankieciku spokojnie. Na pewno tam sztywno i nudno, nie to co ze mną! - śmieje się panicznie i wsiada do lamborghini. - Chłopaki, jesteście potrzebni w starej ruderze! Zabawę noworoczną czas zacząć! - krzyczy do telefonu.
Jedziemy w stronę tej "rudery". Ludzie puszczają fajerwerki, radują się, wierzą, że ten rok będzie lepszy. Nie będzie, przynajmniej dla mnie. Wszystko po staremu.
- Bruce! Brusio! Batsy! - krzyczy wariat.
Nietoperz zeskakuje z dachu. Czekał na nas widoczne.
- Tęskniłeś za nami? Wspólne święta, Sylwester i Nowy Rok! Prawie jak rodzina! - parska śmiechem.
Ja już mam dość, nawet nie wysiadam z auta. Patrzę na ten cyrk z uniesioną brwią i odpalam papierosa.
- To koniec Joker. Poddaj się - stara śpiewka. Czy on na prawdę ma tak ubogi słownik?
- Nie powiedziałbym!
Wybiegają ludzie Jokera i strzelają w nietoperza. Ten jak zawsze ucieka.
- Batsy! Jest noc, czyżbyś bał się petard, że uciekasz?
Opieram znudzona głowę o szybę. Jestem podpita, zimno mi i chcę iść do łazienki!
- Mel, królowo moja, wyjdź do ludzi.
Niechętnie wysiadam z uśmiechem na ustach.
- Ej! Batsy, szczęśliwego Nowego Roku! - praskam śmiechem. - Chodź złożymy sobie życzenia!
Nagle koło ucha przelatuje mi batrang. Cholera jasna!
- Tam jest! - krzyczy Joker i wszycy strzelają w ciemny punkt.
Nagle wkracza Robin.
- Amatorzy! Wszystko muszę robić sam! - krzyczy Joker, gdy jesteśmy już bez broni. - Robinku! Chodź, masz cukierki! Alkoholu dzieciom nie daję!
Rzuca kolorowe bomby dymne i ciągnie mnie do samochodu. Jedziemy koło portu, na dachu ląduje Batman, a na masce Robin. Joker nie wyrabia na zakręcie i lądujemy w lodowatej wodzie. Joker jest nieprzytomny. Ja tracę dech i jestem pewna, że to już mój koniec. Zamykam oczy i odpływam.
Moi kochani życzę udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! 😘
Jlg122

YOU ARE READING
Crazy love II Joker
FanfictionMelanie to zwykła dziewczyna, której przydarzył się po prostu jeden zły dzień. Oddana przez rodziców trafia do Arkham Asylum. Czy poznany przez nią psychopata Joker odmieni jej życie i sprawi, że dziewczyna wyrwie się z więzów przeszłości? Czy Joker...