Rozdział 14.

656 56 19
                                    

- Kocham cię! - zatrzymałam się gwałtownie słysząc te dwa słowa. Dlaczego on mi to mówi? Tylko nie to, chce na mnie jakoś wpłynąć, chce wywołać u mnie jakieś emocje.

Wzięłam dwa głębokie wdechy i odwróciłam się do niego przodem. Stał kilka metrów przede mną, a jego włosy powiewały delikatnie na wietrze. Z daleka wyglądał tak spokojnie, tak niewinnie.

- Dlaczego mi to mówisz? - spytałam, patrząc jak podchodzi do mnie. Stanął krok przede mną, patrząc w moje oczy. Milczał przez kilka sekund po czym otworzył usta.

- Bo nie chcę cię po raz kolejny stracić... Chcę, żebyś była obok mnie przez cały czas... Zawsze gdy widziałem jak coś cię boli, jak płaczesz, umierałem od środka, nie chcę czuć tego więcej...

- Teraz cię obchodzi co się ze mną dzieje?! Poszłam do ciebie, aby ci wszystko wytłumaczyć, dlaczego upozorowałam swoją śmierć, dlaczego zostawiłam was, ciebie, ale ty po prostu... - przerwałam, spoglądając w dół. Powstrzymałam łzy, które po raz kolejny chciały zlecieć mi po policzkach. Podniosłam wzrok na chłopaka. - Mam już dość tych wszystkich kłamstw, tego ignorowania. Życia w ciągłym strachu, że moja moc może mnie zabić... To nie dla mnie, chcę po prostu mieć święty spokój... Najlepszym wyjściem będzie wrócić na Ziemię, zabić się i umrzeć - wyznałam, a łzy spłynęły w dół po moich policzkach. Loki chciał do mnie podejść, ale odsunęłam się od niego. Spojrzałam mu w oczy, a po chwili odwróciłam się i pewnym krokiem ruszyłam w stronę kopuły.

   - Nie pozwolę ci odejść — usłyszałam. Prychnęłam pod nosem, idąc dalej. Nie będzie mi mówił co mam robić i jak żyć. To jest moje życie, jestem dorosła i robię co chcę. Może nie wszystkie decyzje są dojrzałe, ale to ja wybieram.

    W końcu doszłam do kopuły. Stanęłam na środku przed ciemnoskórym mężczyzną z mieczem w ręku.

   — Możesz mnie przenieść na Ziemię? — spytałam, stając pewnie. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, jego oczy były złote, tak samo jak jego zbroja.

   — Jeśli taka jest twoja wola...

   — Nie próbuj nawet otwierać mostu, Haimdall — usłyszałam głos Lokiego. Czy on nie może dać sobie spokoju?! Powiedziałam mu chyba jasno, że nie chcę go więcej widzieć. Odwróciłam się do niego przodem.

   — Bo co? Bo ty tak mówisz? — spytałam próbując utrzymać spokojny ton głosu. Zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie. — Mam  dość, Loki. To wszystko moja wina, przyznaję się. Ale ja tak nie mogę rozumiesz?! Widzę to w waszych oczach, że mnie nienawidzicie mimo, że mówicie co innego... Nie chcę tak! — nabrałam powietrza w płuca. — Otwórz most, Haimdallu — dodałam, cofając się. Loki podszedł do mnie robiąc duże kroki. Przyciągnął mnie do siebie, całując w usta. Na początku nie chciałam tego odwzajemnić, próbowałam się wyrwać z jego objęć. Miał przewagę, bo nie chciałam użyć swojej mocy. Mogłam go mocno poturbować, a mnie mogłoby zabić.

   W następnej chwili wszystko wróciło. Przed oczami migotały mi obrazu wspomnień spędzonych z Lokim, wszystkie pocałunki i uśmiechy.

   Zakończyłam pocałunek, odsuwając się od niego. To były idealne chwile, ale nie potrafię do tego wrócić. Wiem, że teraz będzie zupełnie inaczej. Nie wszyscy mi ufają, choć starają się, abym tego nie zauważyła. Loki ma co do mnie wątpliwości, a to boli najbardziej.

    — Przepraszam cię za wszystko, Loki... Haimdallu, otwórz most — powiedziałam, patrząc w oczy Lokiego. Zrobił dwa kroki w tył, zdezorientowany. Po chwili spojrzał w sufit i warknął coś pod nosem.

    — Masz rację. Przeproś mnie za wszystko, za to, że ojciec zastawił mnie jako trofeum dla Odyna na rozejm, za to, że zawsze byłem na drugim miejscu, za to, że traktowali mnie jak śmiecia... — wziął dwa głębokie wdechy, aby się uspokoić. Spojrzał na mnie, milcząc przez chwilę. Zacisnął usta. — Kiedy cię poznałem, robiłem wszystko, aby być dobrym, aby niczego nie zniszczyć. Byłaś... Jesteś dla mnie wszystkim, kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... Myślałem, że choć raz w życiu będzie inaczej... Za każdym razem jak na ciebie patrzyłem, widziałem w tobie cudowną osobę, mojego strażnika... Nie chcę cię stracić. Twoja moc jest tak potężna, że przy najmniejszym użyciu jej, możesz stracić życie. Zostań tutaj do póki Odyn czegoś nie wymyśli, aby się jej pozbyć, wtedy będziesz mogła wrócić na Ziemię...

I will find you (Loki Laufeyson)Where stories live. Discover now