XXIII

275 64 8
                                    


Zastanawiałem się, kiedy moje życie tak naprawdę zaczęło się komplikować. Teraz kiedy zostałem sam i patrzyłem na coraz to bardziej poniszczony zegarek. Naprawdę zastanawiałem się czy to od tego przedmiotu zaczęła się ta moja wielka passa bólu i cierpienia, a może tu chodziło o coś zupełnie innego? Przecież to wszystko zaczęło się zacznie wcześniej nim pierwszy razm skorzystałem z tego przeklętego przedmiotu. Może to właśnie Hyungwon i miłość do niego są tymi czynnikami niszczącymi mi życie? Patrząc po swoich przyjaciołach naprawdę zazdrościłem im życia jakie mają. Kochają się, mają rodziny, a ich druga połówka żyje... Ja natomiast stale byłem pasożytem. Nawet jeżeli teraz byłem sam i wiedziałem, że Chae za chwile wróci, to... Nadal gdzieś z tyłu głowy miałem świadomość tego, że to nadal jest przeszłości i w każdej chwili mogę zostać z niej brutalnie wyrwany i wrzucony do swojego szarego i ponurego świata. Ta myśl kompletnie mnie paraliżowała. Gdyby istniał choć cień szansy, by zostać tu na wieczność. Zostać w tych chwilach, kiedy byliśmy ze sobą, a nasz związek zaczynał przeżywać drugą młodość... Tak, dokładnie... Przed chwilą znów wróciłem tam do siebie... Do przyszłości, która dla mnie była teraźniejszością. Niestety tym razem powrót tutaj okazał się być znacznie bardziej bolesny niż za poprzednimi razami. Mimo to trafiłem niemalże perfekcyjnie do tego samego momentu, z którego mnie wyrwano. I choć zdarzyło się to niecałą godzinę temu, to ja nadal czułem ten dziwny ucisk w skroniach, który powoli odbierał mi zdrowe zmysły i być może był już tylko cieniem tego prawdziwego bólu, to jednak jakiś dziwny strach przed jego powrotem zostawał. Postanowiłem potraktować to jako swoiste ostrzeżenie od mojego znajomego bawiącego się czasem. Moje minuty z życia uciekały szybciej niż bym sobie tego naprawdę życzył.

Pociągnąłem nosem nie mogąc już zebrać sił na walkę ze swoją bezradnością, ale musiałem to zrobić. Nawet jeśli przed oczyma nadal miałem nękające mnie wizje martwego Hyungwona. Nadal mogłem to wszystko jeszcze odwrócić i zamienić jedynie w zły sen. Zegarek może był przekleństwem zabijającym mnie z każdą minutą, ale jednocześnie był darem z pomocą, którego mogłem się na coś przysłużyć.

-Dlaczego tu jest tak ciemno?- Usłyszałem nieco zdezorientowany głos Chae, który właśnie wszedł do mieszkania- Wonh...- Urwał, kiedy już w świetle zobaczył moją skuloną sylwetkę zaraz przy kanapie. Widziałem w jego oczach ten strach, który na pewno nie mógł równać się z ty moim- Wszystko dobrze?- Dopadł do mnie i ostrożnie badał moją twarz. Miał zimne dłonie, głupek znowu nie wziął rękawiczek. Uśmiechnąłem się lekko

-Nie do końca- Zamknąłem jego zimne dłonie w tych swoich, znacznie cieplejszych. Musiałem go jakoś ogrzać- To tylko moja głupota mnie boli- Mruknąłem

-Nie rozumiem- Powiedział szczerze

Uśmiechnąłem się jedynie na te słowa i poprawiłem się na swoim miejscu. Nie obwiniałem go, że nie rozumiał mojego stanu. On o niczym tak naprawdę nie wiedział i nie mógł razem ze mną dźwigać tego ciężaru, a jednak obserwowanie jego zmartwionej twarzy przynosiło mi jakieś dziwne ukojenie w tej absurdalnej sytuacji.

-Po prostu nadal nie wierze, że znowu cię mam- Wyjaśniłem mu- Czułem się jakbyś naprawdę umarł

Hyungwon tylko uśmiechnął się do mnie czule, by chwile potem zamknąć mnie szczelnie w swoich ramionach i wyszeptać mi do ucha te kilka słów, które przeznaczone były tylko dla mnie.

-Nie zamierzam umierać- Jego szept kojąco działał na moje skołatane nerwy- Zawsze będę przy tobie, pamiętaj o tym- Zaciskał swój uścisk- Bo ja... Cię kocham...- Uśmiechnął się

Te wszystkie słowa były jedynie pustymi obietnicami, które nigdy nie powinny zostać spełnione, ale właśnie moja w tym rola, by wszystko pokierować po zupełnie innych torach, niż miało się pierwotnie toczyć. Nawet jeśli moja rola ograniczy się jedynie do czekania na właściwy moment.

-Chce cię pocałować

To był ostatni dzień, kiedy mogłem pozwolić sobie na takie załamanie. Zamierzałem zregenerować swoje siły i znowu ruszyć do walki z okrutnym losem. Kalendarz na lodówce chłopaka zbyt bolenie przypominał mi, że ostateczna walka dopiero się zacznie. Od kilku dni jest grudzień. Miesiąc, w którym to wszystko się skończyło.

-Ja też-Powiedział cicho.

For one minute #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz