Podróż do kościoła, gdzie znajdował się klub książki, składa się głównie z wielokrotnego powtarzania mojej mamy, że mam zdjąć nogi z deski rozdzielczej i jej ciągłego marudzenia odnośnie rodzaju muzyki, rozbrzmiewającej z głośników.
- Mogłabyś przynajmniej zrobić coś z włosami. – mówi.
Bawię się końcówkami moich miękkich, brązowych włosów, opadających na ramiona.
- Rozczesałam je… - odpowiadam.
Próbuje zbliżyć swoje palce do kołtuna niedaleko końcówek, ale ja odtrącam jej ręce z dala od moich włosów.
- Mamo, mam 17 lat. Nie jestem już 5 letnią dziewczynką, którą możesz wziąć do kościoła, ubierając jak najładniej. Zabijasz moją aurę. – uskarżam się.
Marszczy brwi i krzywi się.
- Jaką aurę? Jesteś hipisem? – pyta.
- Tak, mamo, jestem hipisem. Przez cały ranek paliłam trawkę i czilowałam do Boba Marley’a. A idąc dalej, nie goliłam się od dobrych dwóch miesięcy. – mówię.
- Nie bądź śmieszna. – ostrzega mnie.
- Nic nie mogę na to poradzić. – wzruszam ramionami.
Kiedy docieramy na miejsce, przed szeroko otwartymi drzwiami kościoła stoi mężczyzna. Ma na sobie zieloną koszulkę, spodenki khaki i brązowe sandały. Włosy sięgają mu do ramion, a jego ręce pokryte są plecionymi bransoletkami. Hipis. Zdecydowanie.
- Witajcie! – wrzeszczy mężczyzna.
Nurkuję, chowając się za samochodem, a moja mama krzywi się na moje zachowanie.
- Cześć, musisz być Jaxson. To jest moja córka, Lea. Jesteśmy nowe w mieście. – mówi ciepło.
Mężczyzna rozkłada ramiona, jakby zapraszał mnie do uścisku, ale ja nie ruszam się z miejsca i wpatruję się w niego z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Lea, przywitaj się. – odzywa się moja mama. Linia jej szczęki jest napięta, kiedy dźga mnie łokciem w brzuch.
- Ow. Ta, cześć, mam na imię Lea, a ty masz na imię Jaxson. Idę do środka. – burczę.
Moja mama kontynuuje paplaninę z tym hipisem, a ja wchodzę do drewnianego kościoła. To był zły pomysł i powinnam uciec, kiedy miałam na to szansę. Pięć głów i dziesięć par oczu obraca się, aby na mnie spojrzeć. Jest chłopak z rudymi włosami, dziewczyna z blond loczkami, okalającymi jej twarz, jeszcze jedna dziewczyna z czarnymi, prostymi włosami, krótko ostrzyżony chłopak i ostatnia osoba z roztrzepanymi, brązowymi lokami, schowanymi pod snapbackiem, na której zatrzymuję swój wzrok.
- Cześć kochanie, jak masz na imię? – pyta Loczek.
Krzywię się na to zdrobnienie i trącam jego czapkę, która ląduje na podłodze.
- Mam na imię Lea. – odpowiadam obojętnie.
- Lea… Musisz być tą nową dziewczyną.
YOU ARE READING
book club ✑ styles - tłumaczenie
FanfictionKlub książki. W którym dwoje nastolatków, w przeciwieństwie do Hazel Grace i Augustusa Watersa, zakochują się w sobie podczas czytania książki 'Gwiazd naszych wina'. © bleached