38

4K 220 14
                                    


Pov Paula

W szpitalu spędziałam zaledwie kilka godzin. Harry wypisał mnie na własne żądanie jak tylko usłyszał, że naszemu dziecku nic nie zagraża. Nie przeszkadzało mi to, bo nie znosiłam atmosfery szpitalnej i szczerze wątpiłam, że dałabym radę tam dojść do siebie. Jak wróciłam do domu to od razu poszłam do sypialni, oczywiście Harry chciał mi towarzyszyć, lecz konsekwentnie mu odmówiłam. Nie miałam ochoty nawet na niego popatrzeć, a co dopiero rozmawiać. On pewnie sądził, że powie mi kilka tych swoich kłamstw i ja zapomnę o całej tej sytuacji. Ja jednak nie miałam takiego zamiaru, takich rzeczy jak on zrobił się nie wybacza. Zaczęłam zastanawiać się także jaki on będzie miał wpływ na nasze dziecko skoro już teraz tak skanadalicznie postępuje. Poza tym on chyba nadal sądzi, że na zawsze pozostanę jego wieźniem. Mieszkam z nim już grubo ponad rok, a jeszcze nigdy samodzielnie nie opuściłam tego domu chociaż za dwa miesiące miałam skończyć osiemnaście lat. Zayn miał po części racje, że Harry nie chce bym była samodzielna. Wolał bym była od niego całkowicie zależna.

- Obiecuję, że nie będę się do ciebie odzywał, pozwól mi chociaż przy tobie posiedzieć - zakomunikował mi jak wyłonił się z drzwi. Byłam zbyt osłabiona na kłótnie z nim, więc jedynie kiwnęłam głową.

Na jego ustach pojawił się olbrzymi uśmiech, przeszedł przez pokój i usiadł na fotelu. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że ciągle się we mnie wpatrywał, a to było bardzo denerwujące.

- Przestań się tak patrzeć i powiedź co chcesz, bo inaczej oszaleję - oznajmiłam mu ze złością. Nic nie poradzę na to, że ostatnio wszystko mnie denerwowało.

- Chciałbym się dowiedzieć co dokładnie powiedział ci Zayn - mogłam się spodziewać, że o to mu chodziło.

- Tylko o tym co się stało z moją mamą - pominęłam już to o moim zniewoleniu. Jestem praktycznie pewna, że nie przyjął by tej wiadomości do siebie.

- Jak już pewnie wiesz ona popełniła samobójstwo, więc to logiczne, że ja nie miałem nic z tym wspólnego.

- Gdybyś jej tam nie zamknął to nic takiego nie miałoby miejsca - odpowiedziałam kąśliwie. Nie miałam zamiaru tak po prostu dać mu się wybronić.

- To akurat nie jest moja wina tylko twojego brata. Jakby jej tu nie przyprowadził to nie byłoby kłopotu.

- Mogłeś to załatwić w inny sposób.

- Ciekawe jaki? - Spytał gwałtownie się podnosząc.

- Było jej podać ten narkotyk od którego traci się pamięć. Doskonale wiem, że masz dostęp do takich rzeczy - zdawałam sobie sprawę z tego że on po prostu nie chciał poszukać innego rozwiązania. Wolał iść na łatwizne.

- Istnieje prawdopodobieństwo, że odzyskuje się pamięć po jakimś czasie. Nie mogłem tak ryzykować - miałam już dość tej konwersacji z nim, więc odwróciłam się do niego plecami.

I tak co bym do niego nie powiedziała on nie zrozumie.


Odnajdę cięDonde viven las historias. Descúbrelo ahora