Rozdział 18 - Problemy w Trio

4K 353 1K
                                    


- Pomagałem Granger i Weasley, zamiast walczyć u jej boku.

Malfoy tak wypominał sobie błędy od momentu, kiedy się obudził. Było to jakieś dobre dwadzieścia minut temu. Teraz z Harrym wtuleni w siebie leżeli na drewnianej podłodze i wpatrywali się w sufit. Potter co jakiś czas mamrotał coś na znak, że słucha, ale tak naprawdę skupił się na palcach Malfoya, które bawiły się jego rozczochranymi włosami.

- Na cholerę ona dała Weasleyowi naszego jedynego świstoklika? – zastanawiał się głośno Draco. – Mogła go użyć i by żyła.

- To ty byś tak zrobił – stwierdził Harry, powoli obracając głowę. Malfoy popatrzył na niego ze złością. – No co? Nie wolałbyś ratować siebie i rodziny zamiast bandy dzieciaków? Dwoje zdrajców krwi, mugolaczka i mieszaniec.

- Nie – zdecydował od razu Draco. – Bo gdyby nie ten cholerny znak na mojej ręce, w ogóle by mnie tam nie było. Czarny Pan by się nie dowiedział o postępach, więc by się nie wściekł tak bardzo i by mnie nie zaatakował, a ojciec by został na górze z matką i byliby bezpieczni. Ale nie, on uznał, że go zdradziłem, a to, że nie chciałem przyznać się do kojarzenia twojej szlamy, jeszcze bardziej go wkurzyło. Czyli to w sumie przeze mnie. Bo nie przez ojca, on chciał mnie obronić przed Czarnym Panem, a matka mi pomogła. To nie ich wina. Nie, wiesz co? – Malfoy podniósł się do pozycji siedzącej i uderzył Harry'ego w kolano. – To wszystko przez ciebie. Po jaką cholerę przylazłeś do mnie z tym Weasleyem? Musiałem was zabrać, bo nie przeżyjesz bez swoich brudasów. Żałosne. Ale oczywiście wziąłeś mnie na litość, bardzo sprytnie, Potter. Pieprzony, ślizgoński Gryfon. On ma na twoim punkcie przeklętą obsesję, sfingowali wszystko. Nie... to znowu przeze mnie, bo odmówiłem mu wtedy... – zamilkł na chwilę, a Harry zapamiętał każde słowo, które obudziło w nim czujność. Draco schował twarz w dłoniach, a Harry usiadł, żeby lepiej słyszeć przytłumione słowa. – Bo nie zabiłem ich, więc dał mi cudowne zadanie, które jakoś mi idzie. Bo idzie, nie? – Harry skinął głową, chociaż nie miał bladego pojęcia, o co chodzi. – O, to dobrze, Potter... Tak czy siak, moja mama nie żyje przez ciebie, bo wystarczy, że istniejesz.

Harry dalej się nie odzywał. Słowa Malfoya go zabolały, bo były prawdziwe. Wiedział, że powinien zginąć w Dolinie Godryka. Razem z rodzicami. Żyje teraz wbrew prawom natury, a Voldemort się za to mści. Nie tylko na nim, ale i na bliskich Harry'ego. Ron był kilkakrotnie zaatakowany. Luna przeżyła koszmar, kiedy uprowadzono jej ojca. Ginny i Hermiona zostały porwane. Malfoy widział, jak jego pozbawiony wspomnień o nim ojciec zabija jego matkę. A to wszystko przez to, że Harry się wtrącał. Ale nadal nie rozumiał, o jakim zadaniu wspominał Malfoy. Co to miało wspólnego z nim? Jakie postępy, w czym? Kto co sfingował? Kogo miał zabić Malfoy? Potter uznał, że musi wykorzystać moment, kiedy Draco się upił, bo najwyraźniej zebrało mu się na szczerość po alkoholu.

- Ale dręczy mnie tylko jedno – odezwał się znów Malfoy, wstając. Stanął nad Harrym i popatrzył mu w oczy. – Co mnie czeka, jeśli przeżyję wojnę?

- Zawsze możesz mieć ochronę z ministerstwa – wspomniał Harry, również się podnosząc. Razem skierowali się powoli ku wyjściu. Zdecydowali, że jeśli nie pojawią się na kolacji, wzbudzą podejrzenia, a i tak mają już na pieńku u nauczycieli za ucieczkę z zajęć. – Jeśli opowiesz im o swoim udziale i przekażesz cenne informacje.

- Nie uwierzą mi – prychnął ponuro Malfoy, kiedy wejście do Pokoju Życzeń zniknęło. Zachwiał się, więc wsparł się na Harrym. – Jestem przeklętym śmierciożercą. To tak, jakbyś kazał im zaufać Czarnemu Panu.

- Zapomniałeś, że jestem ich ‟wybawcą"? – zapytał retorycznie Harry, patrząc na chłopaka z politowaniem. – Mogę za ciebie poręczyć.

Światło mroku || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz