20. Tarcza

814 51 8
                                    

– Nie wierzę, że wampiry mają duszę. Nie mam pojęcia, co czeka na nas po śmierci, ale z pewnością nie jest to niebo. Jeśli faktycznie coś jest dalej, w moim przypadku można się spodziewać się piekła.

Słowa Edwarda szokowały mnie, ale jednocześnie fascynowała. Siedziałam na trawie, wpatrując się w niego i chłonąc każde kolejne słowo. Próbowałam poznać i zrozumieć jego punkt widzenia w różnych kwestiach, styl życia i przekonania; usiłowałam pojąć dlaczego w niektórych kwestiach miał takie, a nie inne zdanie.

– Każdego dnia łamiemy kolejne przykazania. Kłamstwo, morderstwo... Cóż, przez te wszystkie lata i konieczność ukrywania się przed ludźmi, można też dodać kradzież i oszustwa. Jeśli dokładnie to przeanalizujesz, dojdziesz do wniosku, że w moim przypadku pozostała jedynie czystość – wyliczał, jednocześnie jasno odpowiadając na moje wątpliwości co do tego, jak zachował się, kiedy w przypływie emocji byłam gotowa posunąć się do czegoś więcej niż dotychczasowe pieszczoty.

– I tak nie wierzę w zbawienie, po co więc zamartwiać się drobiazgami? – zapytałam, sceptycznie podchodząc do kwestii wiary i religii.

Sama widziałam wiele w nieścisłości w tym, co mówili o rzekomym Bogu; niewidzialna istotna, odpowiedzialna za stworzenie wszystkiego, co istnieje; podobno kochający Ojciec, karający nas za każdy, nawet najmniejszy błąd... Dla mnie to wszystko nie miało sensu i choć zostałam wychowana w chrześcijańskiej wierze (teoretycznie, bo Renée skłonna była do eksperymentów w każdej możliwej dziedzinie), nie uznawałam jej w pełni. Wierzyłam jedynie, że Kościół od zawsze usiłował przejąć kontrolę nad ludźmi, strasząc ich i zabraniając dosłownie wszystkiego, co nie było mu na rękę. Owszem, wiele z tych rzeczy i niektórych nauk miało jakiś sens, ale po co powoływać się na siły wyższe, skoro wszystko i tak zależy od indywidualnego systemu wartości oraz ludzkiego pojmowania dobra i zła?

Edward milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad moim pytaniem. Kiedy w końcu się odezwał, miałam pewność, że z największą ostrożnością dobierał kolejne słowa.

– Nie wierzę, ale skąd pewność, że się mylę? Załóżmy, że jednak mam duszę. Oczywiste jest, że nie zdołał jej już ocalić. Ale ty... Ty wciąż żyjesz, choć w zupełnie inny sposób, niż jakikolwiek zwykły człowiek. Niemniej istnieje szansa, że dla ciebie nie jest jeszcze za późno. A ja zbyt mocno cię kocham, by ryzykować w taki sposób – wyjaśnił, ujmując moje dłonie i ściskając je lekko.

Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, zastanawiając się, czy przypadkiem nie żartuje. Niestety, był całkowicie poważny i pewny tego, co mówił. Wierzył we wszystko, co właśnie zostało powiedziane.

– Mam przez to rozumieć, że nie chcesz się ze mną kochać, bo boisz się o moją duszę, choć nie masz pewności, że istoty takie jak my w ogóle ją posiadają? – podsumowałam, nie mogąc powstrzymać rozbawienia w swoim głosie.

Pokręcił głową.

– To ja nie mam duszy. Nie porównuj się do mnie, bo nie jesteś potworem. Nie miałaś wpływu na to, co ci się przytrafiło. Poza tym ty żyjesz; oddychasz, twoje serce wciąż bije... – Dotknął moje piersi, przypatrując się jak unosi się i opada w regularnym rytmie. – To, że pozwalasz mi być ze sobą, że los postawił ciebie na mojej drodze, jest warte nawet największych cierpień – wyszeptał, spoglądając na mnie czule.

– Edwardzie! – zawołałam zdecydowanym głosem, choć oczy zapiekły mnie w odpowiedzi na te wzruszające słowa. – Wcale nie różnię się od ciebie. Po prostu w to nie wierzę, tak? Nikt z nas nie miał wyboru; wydaje mi się, że każdego spotyka w życiu to, na co zasłużył. Niezależnie jak różni jesteśmy, najważniejsze jest to, co mamy w środku. Czy potrafimy kochać – uściśliłam z naciskiem. Mówiłam coraz szybciej, nie chcąc ryzykować, że mi przerwie. – Ludzie są okrutni, zwłaszcza dla siebie nawzajem, a my...? Spójrz na naszą rodzinę. Nie ma tu więzów krwi, a jednak dajemy sobie więcej miłości, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Nie podążamy za instynktem, każdego dnia zmagając się z pragnieniem. To nie ma znaczenia? – Spojrzałam mu w oczy. – Nie liczy się to, co było czy to kim jesteśmy. Ważne jest jacy jesteśmy – powiedziałam z naciskiem. – Z Jamesem mieliśmy swoje motto, którego zawsze się trzymaliśmy – dodałam z wahaniem; ciężko było mi wspominać o swojej pierwszej miłości, przełamałam się jednak i ciągnęłam dalej: – "Mów szczerością, gardź podłością, cierp wytrwale, kochaj stale" – zacytowałam, po raz pierwszy od dawna; coś ścisnęło mnie w gardle i nie byłam już w stanie dodać ani jednego słowa więcej.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA II: ODRODZONA]Where stories live. Discover now