Rozdział 16

1.8K 255 9
                                    

Szedłem właśnie na kolacje, kiedy usłyszałem szept jednej ze służek, do strażnika

- Faraon był na polach, podobno nic nie rośnie.

Zmarszczyłem brwi spoglądając na nich ze schodów. Kobieta zauważyła mnie i otworzyła szeroko oczy.

- Nie ma plonów? - spytałem podchodząc do nich, a strażnik wyprostował się wbijając wzrok w ścianę przed sobą.

- Nie powinnam o tym mówić - odparła chcąc odejść, ale złapałem ją za ramie - Podobno rośliny umierają, nie ma ziaren ani warzyw..

- Jak to? - wyszeptałem marszcząc brwi i puszczając ją - Wszystko było w porządku z uprawami, gdy..

- To klątwa - powiedziała opuszczając głowę. Jej głos był słaby - Klątwa, którą ściągnął na nas nowy faraon - wysapała wycierając mokre policzki. Wpatrywałem się w nią oszołomiony. Minęła mnie szybko ucierając wzdłuż korytarza.

Kiedy wieczorem dotarłem na kolacje, spojrzałem na Zayna sączącego wino ze złotego kielicha. Wpatrywał się w okno, nawet, gdy usiadłem przy stole. Nie było teraz tyle jedzenia co zwykle. A jego talerz był pusty. Sam nie byłem też w stanie nic zjeść. Po prostu siedziałem wpatrując się w misy.

- Jedz - mruknął wciąż na mnie nie patrząc. Zacisnąłem wargi.

- Nie jestem głodny - wyszeptałem.

- Zmarnuje się - rzucił na co przymknąłem powieki - Niall - odezwał się głębokim i władczym głosem.

- Wiem co się dzieje na polach - powiedziałem spoglądając na niego. Złapał mój wzrok i odstawił kielich.

- A słyszałeś, że to moja wina? - zaśmiał się cicho, ale nie brzmiało to zbyt radośnie - Ludzie, gdy coś chcą są tacy mili, ale jak coś idzie nie tak, nagle zaczynają plotkować, rozpowiadać nieprawdziwe rzeczy - wysyczał, przejeżdżając potem dłonią po twarzy. Trochę zrobiło mi się go żal.

- A myślałeś, że te tłumy wokół ciebie są szczere? Każdy kto cię uwielbia, jest fałszywy - pokręciłem głową - Uwielbiali te przyjęcia, gdzie mogli robić co tylko chceli i kąpać się w winie - powiedziałem pochylając się do niego. W końcu spojrzał na mnie smutnym wzrokiem - Nie dziw się, że odwrócili się, gdy tylko zrozumieli, że przestaną mieć korzyści z kręcenia się przy tobie.

Siedzieliśmy w ciszy, ale choć raz nie czułem by była ciężka i niekomfortowa. Zdawało mi się, że myśli o tym co powiedziałem.

- Chcę pojechać do świątyni Geba - odezwałem się - Tobie radzę to samo - wymamrotałem wstając od stołu i kierując się do wyjścia. Następnego ranka czekali na mnie strażnicy, by zabrać mnie do świątyni Boga Ziemi.

My Pharaoh | Ziall ✔️Where stories live. Discover now