*32*

3.5K 224 10
                                    

Na początku małe ogłoszenie. Spróbuję dodawać rozdziały w miarę regularnie, to znaczy, dwa razy w tygodniu. Nic nie obiecuję, ale się postaram 😉

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Przepraszam za spóźnienie - mruczy Alex, wchodząc do sali dużo później niż powinien. - Zatrzymał mnie pan dyrektor. Na szczęście dla was zostało już mało czasu, więc nie zrobię żadnej kartkówki, ale w poniedziałek wam nie odpuszczę.

Po klasie rozchodzi się pomruk zadowolenia i ciche wybuchy radości. Też się cieszę. Nie jestem w stanie się skupić na czymkolwiek, więc gdyby Black sprawdził szybko naszą wiedzę zebrałabym kolejną złą ocenę. Muszę koniecznie nauczyć się na początek przyszłego tygodnia, ale mogą być z tym problemy. Jutro jest sobota. Jim uwielbia się wtedy ze mną "bawić". Dodatkowo ostatnio jest bardzo zły. Najchętniej przewinęłabym czas do poniedziałku.

- Dobra, ogarnijcie się już i zaczynamy lekcję.

Zamykam mój zeszyt do szkiców i odkładam go na bok, a później wyciągam książki do geografii. Nie jestem pewna czy odrobiłam pracę domową, ale skoro nie robi kartkówki to pewnie też nie będzie sprawdzał zadań. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Przez dwadzieścia minut cały czas kręci mi się w głowie. Staram się tego nie okazywać, ale to staje się coraz bardziej kłopotliwe. Zaczynam się denerwować, kiedy Alex wybiera jedną osobę do napisania czegoś na tablicy, a później każe jej wybierać kolejną. Uczniowie wybierają coraz to nowe osoby, a ja wręcz modlę się, żeby nie padło na mnie. Niewiele osób z tej grupy się ze mną przyjaźni, co przydaje się między innymi w takich sytuacjach. Nastolatkowie zwykle wybierają swoich znajomych, żeby się z nich pośmiać albo z innych głupich powodów. Ja tak naprawdę znam tu dobrze tylko Tony'ego, więc kiedy to on odchodzi od tablicy i ma wybierać kolejną osobę cała się trzęsę. Nie chcę iść, bo wiem, że nie będę potrafiła napisać zupełnie niczego i najem się tylko wstydu. Siedzę napięta jak struna dopóki Andersson nie mówi nazwiska swojego kolegi.

- Jesse McCormick.

Oddycham z ulgą. Teraz jest już mała szansa, że podejdę do tablicy. Odkładam długopis od Alexa na ławkę i wycieram spocone dłonie w jeansy.

- Jesse, możesz otworzyć okno? - prosi nauczyciel. Dziękuję mu w myślach, bo to świetny pomysł. - Trochę mi tu gorąco. Poza tym, jest szansa, że jeśli się trochę dotlenicie, przyjdzie wam do głowy choć jedna sensowna rzecz.

- W naszych głowach są tylko sensowne pomysły - oponuje się ktoś z tyłu.

Przekręcam się lekko. To jakaś blondynka z wyjątkowo kolorowymi ustami. Wprawdzie chodzę z nią na zajęcia od dwóch miesięcy, ale nadal mylę jej imię. Emily?

- Serio Emma? Jesteś tego pewna? - dopytuje Alex. Wygląda na to, że ta dwójka wie coś o czym nikt z nas nie wie. - Upijanie się w środku tygodnia też było takim rozsądnym pomysłem?

Słyszę jak dziewczyna prycha. Biorę do ręki długopis i zaczynam bazgrać po marginesie zeszytu.

- Nie upiłam się - zaprzecza. - Poza tym pan też tam był!

Słyszę cichy śmiech Alexa. Mnie też trochę rozbawia zachowanie nastolatki.

- Jestem dorosły. Mogę chodzić gdzie chcę i kiedy chcę i co najważniejsze, w przeciwieństwie do ciebie nie przyszedłem tu na kacu - odpowiada.

Kątem oka widzę, że Black podchodzi do tablicy i ma zamiar kontynuować lekcję, ale blondynka nie odpuszcza.

- Właśnie! - zaznacza. - I to jest zastanawiające!

Nie jesteś sam(a)Where stories live. Discover now