VII

5.6K 359 264
                                    

×××

Siedziałem na ławce. Miałem teraz wychowanie fizyczne razem z Tomlinsonem. Jednak ja, dzięki swojej mamie, mam zwolnienie. Oboje nie chcieliśmy, by ktoś dowiedział się o moim drugim ja. Dzięki mojemu zwolnieniu mogłem bezwstydnie przyglądać się Louisowu. A raczej jego tyłkowi. Od razu przypomniałem sobie zdjęcia, na co przygryzłem wargę, uśmiechając się szeroko.

Czemu to takie złe? Czemu musi być tym Louisem? Kto by przypuszczał, że ten wysportowany cham, jest aż tak uległy. Taki potrzebujący. Przeniosłem wzrok na jego twarz, przypatrując się jej, jakbym bym chciał ją zapamiętać.

Jednak moje beztroskie patrzenie się na niego nie trwało długo, ponieważ chyba załapał, że ktoś go obserwuje. Więc kiedy zaczął się rozglądać po hali, ja wróciłem wzrokiem na swoją książkę, która leżała na moich kolanach. Gdyby dowiedział się, że to ja jestem tym facetem, z którym pisze ostatnio na tej głupiej aplikacji, prawdopodobnie zniszczyłby mi życie. Chociaż niejednokrotnie już to robił. - Dodałem w myślach, marszcząc brwi.

- Marcel! Idź po piłkę! - Usłyszałem głos wuefisty, na co kiwnąłem głową, podnosząc się z ławki. Zszedłem powoli po schodach i ruszyłem w kierunku składzika, gdzie znajdowały się wszystkie przybory do wychowania fizycznego i nie tylko. Dość w szybkim czasie znalazłem się w pomieszczeniu i zacząłem rozglądać się po otoczeniu. Gdzie kurwa jest ta... O mam cię. - Pomyślałem, biorąc w dłoń piłkę do nożnej, po czym zamknąłem drzwi i ruszyłem do trenera.

- Proszę. - Odparłem, podając mu piłkę. Nie chciałem tu być, gdyby grali. A szczególnie, gdy Louis jest kapitanem. Potrafi być bezlitosny, by tylko osiągnąć to, czego pragnie.

- Tomlinson, wybieraj skad! - Zawołał, nie biorąc ode mnie piłki. Stałem tak na środku, patrząc, jak szatyn podbiega do mnie i zabiera piłkę. Na chwilę zatrzymał wzrok na moim tatuażu na dłoni.

Kurwa... - pomyślałem, przygryzając wargę i szybko ruszyłem na ławkę. Poprawiłem swoje okulary, siadając i otwierając ponownie swoją książkę na ostatniej stronie, gdzie czytałem do tej pory.

Mimowolnie uśmiechnąłem się, gdy poczułem wzrok Louisa na sobie. Nie wiem dlaczego, ale mógłbym tak codziennie. Podniosłem wzrok, skanując jego ciało. Mimo swojej brutalności, nie wygląda na takiego. Jego wzrost i duży tyłek ukazują co innego. Gdybym go nie znał, pomyślał bym, że to potulny kotek. Naciągnąłem sweter na dłonie z cichym westchnieniem, gdy usłyszałem trenera.

- Styles, grasz? - Zapytał, patrząc na mnie. Pokręciłem głową, pokazując mu kwitek od lekarza dla przypomnienia. Nie ćwiczę cały rok. Chyba, że będę chciał. Usiadłem z powrotem na ławkę. Obserwowałem rozgrywający się mecz.

Po skończonej lekcji ruszyłem do biblioteki. Dużo myśli było w mojej głowie. Nie wiedziałem i czym, jednak musiałem wypożyczyć książki do kolejnego konkursu. Kiedy miałem już wchodzić do środka poczułem wibracje telefonu.

[SassyL91]: Bardzo się nudzę, tatusiu 😞

[DaddyH94]: Nie mogę, skabie, jestem w szkole...

[SassyL91]: Ja też, to może być ciekawe.

[DaddyH94]: Skarbie, tak nie wypada 😕

[SassyL91]: Od dzisiaj to ty jesteś ten grzeczny? Co się stało z moim dominującym tatuśkiem?

[DaddyH94]: Na ogół jestem grzeczny. Nie podskakuj, bo zaraz ci wymyślę karę. I będziesz musiał ją zrobić w szkole

[SassyL91]: Mam cię dalej podpuszczać, żebyś to zrobił? 😉

[DaddyH94]: Chcesz kary?

[SassyL91]: Jestem niegrzecznym chłopcem, tatusiu

[DaddyH94]: Idź do łazienki

Mimowolnie przegryzłem wargę i także poszedłem w stronę toalety. Chciałem zobaczyć, czy mnie oszukuje. Kiefy byłem już blisko westchnąłem by się nie zestresować i delikatnie otworzyłem drzwi.

[SassyL91]: Już, co dalej?

[DaddyH94]: Zamknij się w jednej z kabin i zdejmij spodnie z boskerkami

[SassyL91]: Trochę tu chłodno 😉

[DaddyH94] : Zrobiłeś to?

[SassyL91]: Mhm

[DaddyH94]: Oprzyj się raczkami o ścianę i klepnij się bardzo mocno w pośladek

[SassyL91]: Sam siebie mam karać? 😕 Wolałbym, żebyś ty to zrobił.

[DaddyH94]: Wiem, kochanie. Zrób to.

Uchyliłem delikatnie drzwi i bezszelestnie wszedłem do toalety. Usłyszałem dźwięk uderzenia o skórę i krótkie „kurwa". Usmeichnal się szeroko opierając o ścianę.

[SassyL91]: To boli...

[DaddyH94]: Mocniej

[SassyL91]: Żartujesz sobie? To było mocno...

Po raz kolejny usłyszałem jak wykonywał mój rozkaz i uderzył się mocno. Podniosłem z podziwem brwi patrząc na drzwi za którymi był szatyn.

[DaddyH94]: Bardzo dobrze. Teraz 10 uderzeń. Potem na sucho wkładasz w siebie palce i nimi poruszasz, szybko.

[SassyL91]: Mogę je chociaż oślinić?

[DaddyH94]: Nie

[SassyL91]: Nie zrobię tego. Mogę zrobić jeszcze 10 uderzeń, ale nie włożę w siebie palców bez żadnego nawilżenia.

[DaddyH94]: Oh? Czyli nie? Szkoda. Wiesz, muszę kończyć. Cześć.

[SassyL91]: Kończysz, bo nie chcę tego zrobić, prawda?

*DaddyH94 jest niedostępny *

Wycofałem się szybko i wyszedłem z łazienki. Wiedziałem, że szatyn nie potrafi być długo uległym. Jednak czuje że to jeszcze nie koniec co do naszej internetowej znajomości...

×××

ᴘᴇʀꜰᴇᴄᴛ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz