Rozdział 5

6.5K 378 14
                                    

- Dzień dobry... - usłyszałam nad głową angielski z wyraźnie drażniącą melodią. No tak... jestem w  Moskwie, tylko że powinnam chyba być sama w tym miejscu. Ociężałe powieki przyciskane niezmytym tuszem, który pod wpływem wczorajszych łez zakleił je jeszcze mocniej, nie chciały się tak łatwo podnieść.

- Cześć...- odpowiedziałam ospale nie koncentrując się zbytnio na tym, co mężczyzna robi w moim pokoju.

- Nie odbierasz telefonu, a jest już południe. Martwiłem się trochę i pozwoliłem sobie na to wtargnięcie.  - Zsunęłam resztę koca z głowy, odgarnęłam splątane włosy z twarzy i spojrzałam na nachylającego się nade mną Igora.

- Ktoś ci chyba w nocy odjął jakieś z sześć lat? Gdzie twój za drogi garnitur? - miał na sobie biały t-shirt i oliwkową sportową kurtkę z kapturem. Przykucnął przy łóżku i zaczął niebezpiecznie mi się przyglądać.

- Już jestem po pracy, teraz pieniądze zarabiają się same. Postanowiłem spędzić z tobą cały dzień, a licząc na twoją nieprzewidywalność, postanowiłem postawić przynajmniej na coś wygodnego.

- Matko! - właśnie uświadomiłam sobie jak fatalnie wyglądam i wyskoczyłam z łóżka w tempie kenijskiego biegacza licząc, że dodatkowe drzwi po stronie wezgłowia prowadzą jednak do łazienki. Oceniłam właściwie... Słyszałam za sobą gromki śmiech.
- Ale masz ubaw! - wychyliłam się na moment już z hotelową szczoteczką w zębach i roztartą pastą wokół ust.

- Mam... - wiedziałam, że wstał i podszedł do wejścia. Linii łazienki nie przekroczył. - Pamiętam cię tamtego wieczoru w NY. Byłaś taka kompletna... idealna w każdym fragmencie... dziś widzę cię całkowicie nieuporządkowaną, prawdziwą, naturalną... i ten widok podoba mi się jeszcze bardziej.

- Poczekaj, aż wrócą mdłości. Minie ci zachwyt.

- Za godzinę masz wizytę. 

- Zawieziesz mnie na Rublówkę? - krzyczałam zaczynając myć włosy rozumiejąc, że chodzi mu o ginekologa.

- Pomyślałem, że możesz czuć się skrępowana, więc umówiłem cię do prywatnej kliniki w centrum. Wprawdzie lekarz jest moim znajomym, ale nie sąsiadem.

- To faktycznie kamień spadł mi z serca... - ironizowałam. - Dobry jest?

- Prowadził dwie ciąże mojej bratowej. Ufam mu.

- W takim razie zgoda -  zawinęłam włosy w ręcznik, weszłam pod prysznic i odkręciłam deszczownicę żeby szybko zmyć z siebie podróżny zapach i smutki wczorajszego dnia. Kiedy wyszłam po kilku minutach mokra owinięta tylko w biały ręcznik, zdałam sobie sprawę, że moje ciuchy nadal stoją spakowane na środku sypialni. - Cholera! A zresztą... - mówiąc sama do siebie jak gdyby nigdy nic weszłam z udawanym luzem do pokoju  licząc po cichu, że jednak Aristow przeniósł się do tego gościnnego. Myliłam się... Stał tyłem rozmawiając przez telefon wsparty ramieniem o szklaną ścianę. Teraz zauważyłam, że musiał uruchomić elektryczne kotary odsłaniając cudowny widok bajkowych budowli. Zauroczona tym co widziałam nie skupiłam się nad tym, że stałam właśnie bosa, półnaga w ociekających włosach obok przystojnego mężczyzny, który nie przypominał dzisiaj członka zarządu gazpromu. Dziś był uroczym chłopakiem, którego spojrzenie niebezpiecznie powędrowało poniżej  właśnie na wyłaniający się biust. Chwyciłam to...

- Przypominam, że jestem w ciąży i mam męża - starałam się rozbroić gęstniącą atmosferę.

- W czym ma to niby mi przeszkadzać?

- Ty mi powiedz... - Odwróciłam się do niego, a nasze oczy były  teraz sobie równoległe, mimo że byłam od niego znacznie niższa.

- Nie zrobię niczego, na co nie dasz mi wyraznej zgody, choć na wiele rzeczy mam ochotę. 

Miłość po rosyjsku / Część IITahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon