Rozdział 4

11 4 0
                                    

Artykuł Hoseoka okazał się być bardzo dobrym

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Artykuł Hoseoka okazał się być bardzo dobrym. Dotyczył on sprawy zaginionej i zamordowanej dziewczynki. Jak zwykle spisał się na medal, jednak miałem problem. Nie wiedziałem co mam zrobić z jego artykułem. Zaczekać do nowego wydania, czy włożyć do 'historii zapomnianych'. Kiedy tylko udało mi się podjąć decyzję, usłyszałem dzwonek telefonu stacjonarnego, stojącego po prawej stronie biurka. Odebrałem go szybko i odezwałem się.

- Kim Seokjin, dział kryminalistyczny.

- Panie Kim, dzwoni Sin Taehoo, detektyw o którym niedawno panu mówiłem. Przekierować? – spytał męski głos.

- Przekierować. – rozkazałem. Już po chwili po drugiej stronie słuchawki odezwał się ostry i zimny, męski głos.

- Witam, pan Kim jak mniemam? – odezwał się mężczyzna.

- Dokładnie tak.

- Kiedy ma pan czas, w końcu chcieliście mnie wypytać o szczegóły sprawy sprzed paru lat.

- Może się pan zjawić u nas w poniedziałek. Godzina jest mi obojętna. – odpowiedziałem.

- Więc będę o dwunastej. Do widzenia. – pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do papierkowej roboty.

Dzisiejszy dzień był ciężki, nie mogłem się na niczym skupić. Rozpraszało mnie wszystko, byłem zmuszony zasłonić okna, bo zimowe słońce strasznie mnie raziło. Zmęczenie sprawiło, że głowa bolała mnie niemiłosiernie a świat momentami zwalniał. Czułem się naprawdę źle, a pracować musiałem. Otrząsnąłem się po chwili i złapałem za komputer. Zacząłem sprawdzać i odpisywać na maile. Po paru godzinach pracy leżałem z głową opartą o biurko, było mi już wszystko obojętne. Chciałem tylko ciszy i spokoju. Niestety w rozkoszowaniu nią przerwał mi zgrzyt otwieranych drzwi. Nie podniosłem nawet głowy, nie miałem na to siły. Po chwili usłyszałem głos Namjoona.

- Może jednak pójdzie pan do domu? Dzisiaj jest mało pracy, proszę się nie martwić. Poradzimy sobie. – podniosłem powoli głowę i spojrzałem na niego nieprzytomnie.

- T-tak. T-to będzie dobry pomysł. – wybąkałem słabo pod nosem i podniosłem się powoli z miejsca.

Wyłączyłem wszystko i złapałem za swój płaszcz by go ubrać. Wychodząc z budynku, schowałem klucze od gabinetu do torby. Wsiadłem do pojazdu, by ruszyć do domu. Znalazłem się w nim po niecałych dwudziestu pięciu minutach. Wgramoliłem się do domu i jak najszybciej położyłem do łóżka rzucając wszystko niezdarnie na podłogę. Nie wiem nawet, czy drzwi od mieszkania zamknąłem.

Słońce świeciło jasno, jednak wszystko wokół spowite było dziwnym mrokiem i niepokojem. Spojrzałem wokół, znajdowałem się w jakiejś kawiarence. Była dosyć późna godzina. Stwierdziłem to po ilości osób, które znajdowały się w środku. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich, aż zatrzymałem się na osobie, z którą najprawdopodobniej będzie związany mój sen. Młody chłopak siedział osamotniony przy stoliku popijając jakiś zimny napój. Przypatrywałem mu się uważnie, słońce dobrze oświetlało jego kwadratową szczękę i popielate włosy. Wydawać by się mogło, że wszystko będzie spokojnie przebiegać, jednak zdążyłem już się wyczulić na takie sielankowe obrazki. Mignęło mi przed oczami jasne światło. Teraz znajdowałem się zdecydowanie bliżej chłopaka. Ludzie wokół rozmawiali, widziałem ruch ich warg. Cieszyłem się, że nie muszę słyszeć ich rozmów. Jednak do moich uszu dochodziły dźwięki brzęczących naczyń i siorbania. Wszyscy wydawali się weseli a ja coraz bardziej miałem dosyć oglądania tego obrazka. Moja wyobraźnia próbowała mnie zmylić, uspokoić moją czujność. Nagle usłyszałem dzwonek, odwróciłem się w tamtą stronę. To był tylko klient proszący o uwagę sprzedawcy. Ponownie wróciłem wzrokiem do młodego chłopaka. Jego twarz była smutna a wzrok wydawał się nieobecny. Siedział lekko zgarbiony, głowę opartą miał o dłoń. Sączył powoli zimny napój, ślepo patrząc przez ogromne okno kawiarni. Ktoś przeszedł obok miejsca chłopaka i szturchnął go przez panujący tłum. Chłopak gwałtownie wyprostował się i wytrzeszczył oczy. Rozejrzał się dookoła, głośno kaszląc. Nikt nie zwracał na niego uwagi, sam widziałem w jego oczach strach. Ramiona szarowłosego gwałtownie się unosiły. Słyszałem ten okropny i charczący kaszel. Spojrzałem na niego wystraszony i wtedy do mnie coś dotarło. Chłopak się krztusił a nikt wokół nie zwracał na to uwagi. Postać z mojej wyobraźni wstała szybko, jednak w takim samym czasie przewróciła się, strącając wysoką szklankę z napojem. Sok rozlał się na siedzącego obok mężczyznę. Nie zareagował. Dwudziestoparolatek upadając przewrócił również biały stolik, przy którym siedział. Mebel uderzył go bokiem w przeponę. Zacisnąłem powieki słysząc jego zduszone krztuszenie. Po chwili otworzyłem oczy. Chłopak podpierał się na przedramieniu leżąc na boku. Nie mógł złapać powietrza. Paniczny strach w jego oczach i trzęsąca się sylwetka napawały mnie nieprzyjemnymi uczuciami. Rozejrzałem się dookoła. Wszyscy byli zwróceni przodem do mnie. Poczułem, że znajduję się w centrum uwagi. Jednak, przecież nie mogli mnie widzieć, więc dlaczego każda para oczu skierowana była na mnie. Przyjrzałem się im. Nagle wszyscy stali się bardziej wychudzeni i bladzi a ich oczy były zimne i puste, jak oczy lalek. Uchyliłem usta a wargi mi nerwowo zadrżały. Po chwili zauważyłem, że z rozchylonych ust szarowłosego wydostała się krew. Wytrzeszczyłem oczy a ludzie-widma zaczęli się powoli zbliżać w kierunku chłopaka, który nadal nieprzerwanie kasłał. Jego twarz przybrała purpurowy kolor a oczy zaszły łzami. Ludzie w końcu go otoczyli odcinając mnie zupełnie od niego. Wszystko wokół stało się ciemne i ponure.

Otworzyłem z przerażenia oczy. Chciałem przewrócić się na bok, jednak leżałem przy brzegu łóżka. Moja próba zakończyła się spotkaniem z zimną podłogą. Syknąłem z bólu, zaciskając powieki. W końcu jednak je otworzyłem i potarłem bolący tył głowy, podnosząc się jednocześnie do siadu. Dzisiaj miałem dzień wolny, więc postanowiłem cały spędzić w domu. Spojrzałem niechętnie na zegarek. Wskazywał on godzinę szóstą. Niechętnie podniosłem się z podłogi i ruszyłem posprzątać pozostawiony po sobie wczorajszy bałagan. Kiedy udało mi się już to załatwić poszedłem zjeść śniadanie. Korzystając z weekendu, zrobiłem sobie dużą ilość jedzenia. Jakoś musiałem nadrobić brak wartości odżywczych.

Była godzina dwunasta a ja siedziałem w fotelu z książką w dłoni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Była godzina dwunasta a ja siedziałem w fotelu z książką w dłoni. Uwielbiałem czytać, robiłem to kiedy tylko miałem czas. Mogłem odciąć się od dotychczasowego życia. Nagle dopadł mnie dziwny niepokój. Momentalnie odłożyłem książkę i przetarłem zmęczone od czytania oczy. Spojrzałem w stronę okna, za którym padał delikatny śnieg. Zacząłem się zastanawiać nad swoimi snami. Nie miałem pojęcia z czego wynikają owe koszmary, ale musiałem się ich jak najszybciej pozbyć. Moją uwagę przykuli ich główni bohaterowie. Byli to trzej mężczyźni, młodsi ode mnie. Nigdy nie widziałem ich na oczy a wydawali się bardzo realistyczni. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Usłyszałem dźwięk powiadomienia. Potrząsnąłem głową wybudzając się z zamyślenia i sięgnąłem po komórkę. Na szczęście była to tylko reklama. Dzisiejszy dzień chciałem się zrelaksować, spędzić cały na odpoczynku. Jednak dotarło do mnie, że będę musiał wyjść do apteki po lekkie leki nasenne. Jeśli miałem się wyspać, musiałem je sobie zapewnić.

 Jeśli miałem się wyspać, musiałem je sobie zapewnić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
INCUBUS | BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz