Rozdział 10

10 4 3
                                    

Pojedyncze gwiazdy rozświetlały niebo

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pojedyncze gwiazdy rozświetlały niebo. Miasto było oświetlone lampami, jednak były miejsca, do których ich blask nie docierał. Stałem na skraju parku. Było ciemno, a ja widziałem wszystko niemalże jak za dnia. Nie kojarzyłem miejsca, w którym się znalazłem. Byłem pewny, że nie był to Seoul. Kiedy się rozglądałem, dostrzegłem na ścieżce w parku młodego chłopaka. Był zdecydowanie niższy ode mnie. Spod kaptura zaciągniętego na głowę błysnęły mi blond włosy. Szybko połączyłem to co widziałem i już po chwili wiedziałem, kto to. Nazwałem go wtedy Nyozu. Szedł powoli a od niego samego bił spokój. Sam chciałbym poczuć taki spokój, ale nie mogłem. Po jakimś czasie zauważyłem jak w pewnej odległości za nim podąża jakiś mężczyzna. Był od niego wyższy, zamaskowany. Spiąłem się momentalnie jakby czekając na rozpoczęcie wojny. Po upływie kolejnych kilku minut odległość między nimi się znacznie zmniejszyła. Nagle jeszcze dwóch wyszło z lewej i prawej strony Nyozu. Sam blondyn szedł jakby nie zauważając ich. Próbowałem wpłynąć jakoś na rozwój sytuacji, jednak nie było mi to dane. Dopiero, kiedy na chłopaka wyszedł wysoki mężczyzna i stanął naprzeciw niego zatrzymał się. Powiewał lekki wiatr a ja poczułem ogarniający mnie strach podniecany tym Nyozu. Rozedrganym wzrokiem przeleciałem po wszystkich czterech zamaskowanych mężczyznach. Nim zdążyłem się obejrzeć, stali nad skulonym na ziemi chłopakiem i znęcali się nad nim. Im dłużej na to patrzyłem tym mniejsze robiło to na mnie wrażenie. Zacząłem coraz bardziej czuć do samego siebie nienawiść, że w takiej sytuacji jestem w stanie stać i coraz bardziej spokojnie na to patrzeć. Blondyn z chwili na chwilę stawał się coraz cichszy. Na początku dało się słyszeć głośne jęki bólu jednak teraz nie było prawie nic. Po jakimś czasie cała czwórka odeszła jak gdyby nigdy nic, pozostawiając skatowanego Nyozu na ziemi. Znalazłem się przy nim, mogłem lepiej widzieć jego wykrwawiający się organizm. Leżał w bezruchu, oczy miał nieco uchylone. Zobaczyłem jak je otwiera a jego wzrok kieruje się w moją stronę. Coś wyszeptał, jednak nie było mi dane tego usłyszeć. Nie mógł mnie przecież widzieć. Byłem dla nich jak duch...

Wziąłem głęboki oddech. Przez chwilę nie chciałem otworzyć oczu. Dopiero po kilku minutach zdałem sobie sprawę, że sen już się skończył. Usłyszałem dźwięk budzika. Dzięki temu wiedziałem, że sposób mojego przyjaciela po części zadziałał. Może i mam koszmary, ale przynajmniej śpię tyle co wcześniej. Uznałem, że muszę mu dzisiaj podziękować za radę. Wyłączyłem budzik i zamarłem. We śnie ktoś zginął. Tym razem nawet nie łudziłem się, że to tylko wytwór mojej wyobraźni i chłopak nigdy nie istniał w rzeczywistości. Schowałem twarz w dłoniach. Traciłem kontrolę nad swoim życiem. Z jednej strony nie cierpiałem patrzeć jak ktoś umiera, ale z drugiej strony liczyłem, że jak najszybciej przyśni mi się śmierć Jungkooka, aby mieć to już za sobą. Miałem nadzieję, że po jego śmierci moje życie wróci do normy.

- Ogarnij się Seokjin. – powiedziałem do siebie, podnosząc się z łóżka.

Poszedłem do łazienki i z zadowoleniem spojrzałem w oczy swojemu odbiciu. Miałem mniejsze worki pod oczami i pierwszy raz od tygodnia nie były one przekrwione. Zacząłem myśleć o tym chłopaku. Jak miał na imię? Dlaczego umarł w tak młodym wieku? Oraz najważniejsze. Czy to wina mojej wyobraźni, że zginął? Spodziewałem się odpowiedzi tylko na pierwsze pytanie. Zapewne Namjoon przyjdzie do mnie z kolejnym artykułem opisującym śmierć, którą widziałem dzisiejszej nocy. Jedynym pozytywem tej sytuacji było to, że przynajmniej wiem, że mój pracownik pisze rzetelne artykuły, ponieważ wszystko co w nich jest zawarte, zgadza się z tym co widziałem na własne oczy. Kiedy jadłem śniadanie zacząłem wyobrażać sobie sytuację, w której ktoś dowiaduje się o moim sekrecie. Jak zareagowałaby moja rodzina? Albo Yoongi? Czy współczuliby mi przyglądając się biernie czy staraliby się bezskutecznie mi pomóc? A może straciłbym ich, gdyż obawialiby się swojego końca? Jak zareagowałby Jungkook wiedząc, że jest następny w kolejce? Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. Nacisnąłem odruchowo słuchawkę, nie patrząc kto do mnie dzwoni.

INCUBUS | BTSWhere stories live. Discover now