Rozdział 11

5K 375 1K
                                    

To miły, słoneczny dzień, a niebo jest zdecydowanie zbyt czyste jak na Anglię. Niebo w Anglii nigdy nie ma takiego odcienia niebieskiego.

Louis jest na plaży. Piasek pod jego stopami jest ciepły i delikatny. Może usłyszeć dźwięk fal, a jego nozdrza są wypełnione głębokim zapachem morza.

Nie wie gdzie jest, ale tym razem dokładnie wie o co chodzi. To ślub.

Co dziwne Louis wcale nie czuje napięcia. Przeciwnie czuje się dość zrelaksowany, głęboko spokojny prawie... szczęśliwy. Bierze głęboki oddech dziękując za to przepiękne miejsce. Słońce miło na niego świeci, otaczając go jak aureola. Louis uśmiecha się i mruczy pod nosem oraz otwiera oczy, patrząc na całe to miejsce.

Jest tu jakieś 30 krzeseł, każde z nich udekorowane wstążką w kolorze kości słoniowej. Krzesła są ustawione w dwóch rzędach, zostawiając pustą ścieżkę na środku, a na ziemi leżą różowe płatki róż. Po każdej stronie Louisa są dwa wielkie bukiety kwiatów złożone z róż, lilii oraz konwalii.

Rodzina Harry'ego siedzi w pierwszym rzędzie, a ta Louisa jest podzielona na drugi i trzeci. Jay i Anne rozmawiają cicho ze sobą, obydwie szczęśliwie się uśmiechają. Lottie poprawia czerwoną szminkę Gemmy i śmieje się z czegoś co powiedziała Fizzy. Doris i Ernest są po prostu uroczy w swoich dopasowanych niebieskich strojach i słodko trzymają się za swoje małe palce, śmiejąc się z czegoś do utraty tchu. Starsze bliźniaczki rozmawiają o czymś z chłopakiem Gemmy.

Serce Louisa puchnie, a jego oczy marszczą się na ten widok. Jest taki szczęśliwy, widząc jak jego rodzina i rodzina Harry'ego są zjednoczone, tak jakby były jednością.

Porusza swoim wzrokiem po tłumie wciąż się uśmiechając. Nie zna zbyt wielu ludzi, ale nie przejmuje się tym. Rozpoznaje Jamesa i Julię, szefów Harry'ego oraz również kilku jego kolegów: jest tutaj Jesy ze swoimi długimi lokami, a obok niej stoi Perrie w oszałamiającej, bladoróżowej sukience. Liam i Zayn też tutaj są, gdzieś w tylnym rzędzie, szepczą sobie nawzajem do uszu. Louis uśmiecha się do nich. Nick jest niedaleko nic i ma na sobie hawajską koszulkę oraz mruga do Louisa, kiedy ich oczy się spotykają. Louis leniwie szuka wzrokiem Nialla. Z pewnością jest jego drużbą, więc powinien być przy jego boku, ale najwidoczniej nigdzie go nie ma. Louis wzrusza ramionami. Nie może się tak martwić jego nieobecnością. Wie, że Niall w końcu się pojawi. Jest w zbyt wielkiej błogości, by się nad tym rozwodzić.

Louis wyciąga swoje ramiona i plecy, ciesząc się słońcem niczym kot. Muszą być gdzieś na Morzu Śródziemnym, jak Hiszpania albo Grecja lub na przykład Włochy... Przebiega dłonią po włosach, czując miłe podekscytowanie i to wtedy mała orkiestra po jego lewej zaczyna grać piosenkę. Louis od razu rozpoznaje utwór oraz kręci głową, beztrosko się uśmiechają. Tylko Harry mógł wybrać 'All you need is love" jako piosenkę na wejście na jego ślubie, praktycznie rearanżując swój ulubiony film.

Louis unosi swój wzrok i spotyka go. Jego serce zapomina o uderzeniu, a może nawet o kilku, nie może tego stwierdzić. Harry jest kurewsko przystojny, jest najprzystojniejszym mężczyzną na jakiego kiedykolwiek patrzył, a Louis jest takim, takim szczęściarzem. Najprawdopodobniej najszczęśliwszym mężczyzną na całym świecie.

Harry jest boso oraz ma na sobie spodnie w kolorze Capri, które ukazują jego kostki i łydki. Louis może zobaczyć tatuaż 'Never gonna dance again" i uśmiecha się. Och, oczywiście, że później zatańczy. Louis osobiście tego dopilnuje.

Będąc wiernym swojemu stylowi Harry zostawił swoją białą koszulę rozpiętą aż do pępka i połowa tatuaży na jego klatce piersiowej jest na widoku. Rękawy są owinięte wokół jego bicepsów, ukazując jego mięsiste ramiona. Louisowi leci ślinka z ust na ten widok. Naprawdę nie może się doczekać ich nocy poślubnej.

Never Let Me Go (tłumaczenie pl)Where stories live. Discover now