Dodatek 2

106 17 1
                                    

Bradley POV

- Cześć maleńka. - Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręcę. - Ale z ciebie ślicznotka.

- Nareszcie jedziemy do domu. - Uśmiechnął się Tristan. - Jestem taki szczęśliwy.
 
- W końcu Luke będzie miał siostrzyczkę, o którą tak prosił. - Podniosłem wzrok na męża, u którego dało się praktycznie zobaczyć serduszka w oczach.

- Kocham patrzeć na ciebie z dziećmi. - Przytulił nas. - To najpiękniejszy widok na świecie.

- Cieszę się, że cały przebieg adopcji minął tak szybko i sprawnie.

- To pewnie dlatego, że z tego samego ośrodka mamy Luka, a z nim nie było żadnych problemów. - Odpowiedział otwierając mi drzwi z samochodu.

- Pewnie tak. - Usiadłem na fotelu z przodu, i delikatnie ułożyłem dwuletnią dziewczynkę w nosidełku samochodowym.

- Jeszcze niedawno sami byliśmy takimi dzieciakami. - Zaśmiał się.

- No nie wiem czy tak niedawno. - Parsknąłem. - Nie wiem czy pamiętasz, ale wybiło ci już dwadzieścia osiem lat.

- Ale nadal jestem piękny i młody. - Poprawił blond grzywkę i zatrzymał się na czerwonym świetle. - Dlatego mam najseksowniejszego męża na całym świecie. - Położył dłoń no moim kolanie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

- Nie podlizuj się. - Mruknąłem mu w usta oddając pieszczotę.

- Co powiesz na małe co nieco w domu? - Szepnął mi do ucha, a nastepnie lekko przygryzł płatek.

- Co masz na myśli? - Rozpocząłem grę uwodzicielskim głosem.

- Marzy mi się twój nagi tyłek na naszym łóżku. Chcę cię zniszczyć, chcę żebyś błagał o więcej. - Warknął wpijając się w moje usta.

- Tris... - Jęknąłem. - Tu jest Ruth, uspokój się. - Wypuściłem głośno powietrze.

- Chcę, żebyś patrzył mi w oczy mówiąc jak dobrze ci jest. - Szepnął, a mi na same jego słowa zaczęło robić się gorąco.

- Będę się wił na całym łóżku. Będę jęczał na pół mieszkania, ponieważ zajmiesz się mną tak dobrze. - Sapnąłem, prostując się na siedzeniu. - Jedź, zielone. - Odetchnąłem patrząc na drogę.

- Jak dobrze, że dzieciaki są jeszcze małe i wcześnie chodzą spać. - Zaśmiał się cicho.

- Za kilka lat będziemy je do rodziców zawodzić. Nie widzę problemu.

- Ale się nakręciłem. - Uchylił delikatnie okno.

Jego oczy błyszczały, skóra na czole delikatnie świeciła a w spodniach odznaczało się spore wybrzuszenie.

- Pomógłbym ci, ale to niebezpieczne.

- Zaraz się uspokoje. Już jesteśmy u mamy. - Zaparkował pod swoim domem z dzieciństwa.

Wyszliśmy z samochodu, ja wziąłem dziewczynkę na ręcę i zadzwoniliśmy do drzwi. Po chwili otworzyła je nam Carolyn.

- Już jesteście. - Uśmiechnęła się i przywitała nas pocałunkami w policzek. - Pokażcie mi tą ślicznotkę. - Wzięła na ręcę dwulatkę. - Ale masz piękne oczyska. - Zakołysała niemowlakiem. - Umiesz ty już mówić?

- Tak. - Wybełkotała.

- Moja zdolna wnusia. - Przytuliła ją mocno do swojej piersi. - Ile masz latek, mała? - Zaytała.

- Tsy! - Pokazała trzy paluszki.

- Co za kłamczuch. - Blondyn zaśmiał się.

- Luke! Chodź tu! - Zawołałem syna, który najprawdopodobniej bawił się ze swoim dziadkiem. I chyba był tak zaaferowany, że mnie zignorował. - Wołałem cię, skarbie. - Powiedziałem wchodząc do salonu.

I'm Here For You • Tradleyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن