19. Shinigami w celi

393 34 16
                                    

Wielu rzeczy mógłby spodziewać się Ruki Kuchiki, Shinigami oskarżony o zdradę Soul Society, ale z całą pewnością nie była tym niezapowiedziana wizyta zdecydowanie zbyt znajomej osoby.

Chłopak uniósł niechętnie wzrok na kraty. W niewielkiej celi był w stanie tylko wyglądać przez podłużne okno i oczekiwać na śmierć. Nie mogliby się w końcu pospieszyć? Oczekiwanie zaczynało się robić o wiele gorsze niż sama egzekucja.

Spokojne, równomierne kroki ucichły, gdy osoba, która go odwiedziła, zatrzymała się przed celą. Oczy Rukiego rozszerzyły się, gdy rozpoznał nowoprzybyłego.

Byakuya. Ktoś, komu tak wiele zawdzięczał. Mężczyzna, który był dla niego jak starszy brat, zawsze pewny siebie i zawsze mający rację.

Przez cały ten czas, który Ruki spędził w celi, odwiedziło go kilka osób. Najczęściej pojawiał się Renji, stary przyjaciel, któremu zawsze ufał. Ale Byakuya nie pojawił się nigdy, zapewnie zniesmaczony wybrykiem podopiecznego.

Milczeli oboje przez pewnien czas. Chłodne, zdystansowane spojrzenie Byakuyi spoczywało na Rukim, który ze swojej strony nie miał najmniejszego pojęcia, jak rozpocząć rozmowę.

- Hisana.

Ruki zmarszczył brwi.

- Co? - nie zrozumiał. Co to było, jakaś nazwa kwiatu?

- Nie co, tylko kto - głos stojącego przed nim mężczyzny ociekał lodem. - Hisana Kuchiki. To ona poprosiła mnie, bym cię odnalazł.

Ruki rozumiał teraz jeszcze mniej. Co miała wspólnego z tym wszystkim jakaś kobieta, której w życiu nie widział na oczy?

- Dlaczego miałoby jej na mnie zależeć?

- Ponieważ była twoją starszą siostrą. Została zmuszona, by cię porzucić, aby przeżyć, ale do samego końca swojego życia nie mogła sobie tego wybaczyć.

Skazany Shinigami zesztywniał. Nie tego się spodziewał.

- Skąd....skąd o tym wiesz? - pytanie wyrwało się z jego ust, nim zdołał pomyśleć. A przecież o nie to chciał zapytać. Gdzie ona teraz była? Co robiła? Dlaczego przez te lata się ukrywała?

- Powiedziała mi o tym.

Cóż... To się rozumiało samo przez się.

- Znałeś ją? I nic nie powiedziałeś?

Choć zdawało się być to niemożliwym, spojrzenie Byakuyi jeszcze bardziej się chodziło.

- Oczywiście, że ją znałem. Była moją żoną.

Odwrócił się, jakby miał zamiar odejść.

- Zaczekaj! - Ruki poderwał się momentalnie. - Jak to, była? To ona już nie żyje?

- Hisana umarła - potwierdził mężczyzna, oddalając się powoli.

- Więc dlaczego mi to wszystko mówisz? - krzyk odbił się echem po korytarzu. - Dlaczego po prostu nie zignorowałeś jej prośby? Po co w ogóle się kłopotałeś przyjęciem mnie do swojego Oddziału Obronnego?

Byakuya zatrzymał się i zerknął na niego przez ramię.

- Ponieważ ta wiedza wkrótce ci się przyda - odparł enigmatycznie, po czym odszedł, zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. Ot, choćby zlecenie Abaraiemu wypranie haori swojego kapitana.

----

Kiedy grupka śmiertelników dostaje się w Zaświaty, zazwyczaj oznacza to, że nie jest to normalna grupka śmiertelników. Tak było i tym razem - czwórka osób, która przekroczyła granicę między światem żywych a umarłych, z całą pewnością normalna nie była.

- Więc, gdzie się kierujemy, Ichigo-chan? - spytała Orihime. Blondwłosa nastolatka rozglądała się ciekawie wokół.

- Musimy się dostać do tej zamkniętej części Soul Society, gdzie zamknięty jest Ruki, tak? - na jej pytanie odezwał się stojący obok niej chłopak, Ishida. Był szczupły, wysoki, a zza okularów zerkały poważne oczy. Był quincy, co oznaczało, że Shinigami powinni być jego naturalnymi wrogami. Ale solidarność z przyjaciółmi zdecydowała, że wyruszył odbić wspólnego znajomego.

Ichigo zamyśliła się.

- Cóż, mamy dwie opcje - wzruszyła ramionami. - Albo polecimy z krzykiem i hukiem, pewnie zniszczymy przy okazji połowę Soul Society i narobimy sobie masę wrogów, ale będziemy się przy okazji dobrze bawić...

- Albo? - wtrącił się Chad. Był on specyficzną osobą - rzadko się odzywał, przez co nie posiadał zbyt wielkiej ilości przyjaciół. Równocześnie pałał sympatią do tej pomarańczowłosej dziewczyny, która teraz zaciągnęła ich w Zaświaty. Niegdyś ich drogi przecięły się, gdy ona wdawała się w bójki z połową okolicy.

- Albo spróbujemy się tam zakraść, nie wzbudzić niepotrzebnej uwagi i porozmawiać sobie w cztery oczy z kimś ważnym.

- I myślisz, że nas tak po prostu wpuszczą? - Ishida uniósł brew.

- Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się Ichigo. - Nie zdziwiłabym się, gdyby zrobili wszystko, by się nas pozbyć.

Dziewczyna przygryzła wargę.

- Tylko... - zawahała się. - Jest problem. Najpierw musimy się przedostać przez barierę odgradzającą Seireitei od Rukongai.

- Se-co? - Orichime spojrzała ze zdumieniem na przyjaciółkę.

- Seireitei - powtórzyła Ichigo. - Soul Society podzielone jest na dwie części. Seireitei jest zamkniętą sferą, w której żyją shinigami. To tam stacjonuje trzynaście Oddziałów Obronnych. A Rukongai stanowi dzielnicę biedy. Dzięki kapelusznikowi udało nam się przedostać do świata marteych, ale aby cokolwiek zrobić, musimy przekroczyć barierę... A nikt nas nie wpuści bez przepustki. Yourichi-san, co o tym myślisz?

Toważyszący im kot w spokoju oblizał swoją łapkę.

- Yourichi-san? - Ichigo przysunęła przy nim. - Mogłabyś wrócić do postaci człowieka? Ładnie proszę?

Kot, choć wydawało się to być niemożliwym, spojrzał na nią z wyraźną niechęcią.

- Kisuke nie poinformował cię o niczym? - odezwał się.

Orichime przykucnęła przy swojej przyjaciółce, patrząc z fascynacją na zwierzę. Przed tym, jak wyruszyli, Ichigo powiedziała jej, kim tak naprawdę jest towarzysząca im kocica, ale usłyszeć o tym, a zobaczyć to na własne oczy to zupełnie co innego.

- Urahara-san lubi trzymać swoje plany w sekrecie - powiedziała ze smutkiem w głosie Ichigo. - Masz jakiś pomysł, jak by się przedostać do Seireitei i nie zwalić nam na głowę całego Soul Society? O, oraz przy okazji nie uruchomić alarmu na najbliższe kilka kilometrów?

Yourichi uśmiechnęła się, po czym przybrała ludzką postać. Ishida przyjrzał jej się podejrzliwie. Teraz stała przed nimi kobieta o ciemnej skórze i pewnym siebie uśmiechu.

- Możemy odwiedzić pewnych ludzi - powiedziała. - Ale to, czy nam pomogą, będzie zależeć tylko od was.

Rozpoznaj mnieWhere stories live. Discover now