Prolog 1/2

3 0 0
                                    

Spacerowałam ulicami swojego miasta, obok na smyczy pod przykryciem białego futerka wędruje moja kulka złotego szczęścia. Taki już ma charakter, niczym się nie przejmuje, bo nie ma czym. Jedzenie i miłość dostaje w domu w którym nigdy nie siedzi sam, towarzystwa dotrzymuje mu srebrna kulka przykryta powłoką szarego kociego futra, które na obecną chwilę lata mi po pokoju w promieniach słońca przebijającego się przez firanki.

Przekroczyłam bramę prowadzącą do parku – chyba jedynego miejsca w tym mieście gdzie drzewa pełnią funkcję mieszkalną dla ptaków. Spokój otaczał i biegał między drzewami muskając czerwcową trawę ścigając się z moim psem. Usiadłam na oparciu zniszczonej ławki. Zarzuciłam glanami z których posypało się uzbierane do tej pory błoto. Kieszenie czarnej bluzy ukrywały moje ulubione czerwone Marlboro i zapalniczkę. Odpaliłam papierosa i odkręciłam muzykę w słuchawkach. Dym wypełniał moje płuca tępiąc emocje i uspokajając pęd czasu. Pies zatrzymał się w pół skoku, ptaki zawisły w powietrzu i kwiaty przestały wydzielać nowy zapach. Odwróciłam głowę spoglądając na swojego papierosa – dym unosi się do góry a tytoń wewnątrz płonie dając ciepłe i czerwone światło. Wręczyłam jeszcze jeden pocałunek magicznej pałeczce i pies spadł na ziemię, patki znowu zaczęły latać, a zapach kwiatów zaczął przytłaczać.

- Masz papierosa? – zza ucha usłyszałam ten sam głos, którego właściciel przychodził tylko jak coś chciał i za każdym razem robił z siebie idiotę co nie było mu potrzebne, ale takiego się stworzył.

- Mam, ale tylko te magiczne – podpowiedziałam pół śmiechem pół serio.

- Znowu czerwone? Czy ty dziewczyno palisz cokolwiek innego? Choć w sumie to takie twoje, jak coś robić to najostrzej jak się da, prawda? – spojrzał się na mnie w ten charakterystyczny sposób spode łba. Włosy przysłoniły mu delikatnie oczy, już dawno powinien się przejść do fryzjera.

- Jak mam już się czyś truć to chociaż mocnym i dobrym, a poza tym to masz rację, ale kto ma o tym wiedzieć lepiej niż ty. To chcesz czy nie? – wyciągnęłam w jego stronę półpełną paczkę.

- Nie dziękuje – odparł wystawiając w charakterystyczny dla odmowy gest ręką. Wyciągnął ze kieszeni dżinsów elektryka, włączył i ziewnął chmurą niczym smok bez siarki w gardle.

Poczułam jak coś w nim wirowało gdy ze mną rozmawiał. Tak jakby serce buło mu szybciej ale nie słyszałam by zmienił mu się oddech, czy wyskoczyły żyły. Tylko on jeden reagował na mnie w ten sposób co zawsze mnie intrygowało.

- Gdzie masz Nitka? – zapytał wypuszczając dym co uroczo zmieniło mu głos.

Czułam jak stanęło mi na sekundę serce. Tylko ja potrafię zapomnieć o swoim zwierzaku. Głęboko zaczerpnęłam powietrza i powoli je wypuściłam. Kilka takich oddechów i kwiaty znowu przestały pachnieć, chmura Kajetana zatrzymała się niewiele nad jego głową sprawiając wrażenie, że zaraz spadnie z niej deszcz. Rozejrzałam się za białą kulką, co wśród tylu drzew było wyzwaniem. Podniosłam się otrzepując z pośladków ewentualne pozostałości ławki, które zaraz w momencie oderwania się od spodni zawisły w powietrzu. Brak jakikolwiek dźwięków nie ułatwiał mi poszukiwań, jakiekolwiek krzyki i prośby o powrót nie miały sensu. Kilka kroków bez charakterystycznego dźwięku ciężkich butów i na nowo rozumiałam jak bardzo głośna i bolesna potrafi być cisza.

Znalazłam drania, schowany za drzewem czaił się na jakąś biedną wiewiórkę. Podeszłam do Nikolasa i wzięłam go na ręce. Gwałtownie się szarpnął i sekundę później uspokoił jak doszło do niego, że znalazł się u mnie na rękach. Podeszłam z nim w miejsce gdzie zostawiłam Kajtka i psa odłożyłam za ławkę. W momencie gdy tylko oderwałam od niego ręce śnieżnobiałe futerko zamarzło w bezruchu. Spojrzałam się na swoje dzieło i cieszyłam się, że nic nie będę musiała mu nigdy tłumaczyć. Zwierzęta nie miały tej nitki odpowiedzialnej za logikę. One żyły i były szczęśliwe, nie była im potrzebna przyczyna i znajomość skutku by cokolwiek zrobić, one robiły. Czasami zdarza mi się marzyć o tym , że jestem kotem, one to potrafią wejść wszędzie.

Usiadłam obok Kajetana, kilka głębszych oddechów i jego chmura się ruszyła.

- Za ławką nie masz się czym przejmować. – odpowiedziałam i odpaliłam jeszcze jednego papierosa wpatrując się przed siebie.

o

Większa wartość ZłotaWhere stories live. Discover now