2. Mór

0 0 0
                                    

Stanęłam przed betonowym murem odgradzającym park od zakładu samochodowego. W prawym ręku trzymałam puszkę z niebieskim sprayem, a palec już w gotowości leżał na spuście koloru. Za lewą rękę trzymał mnie Kajtek spojrzałam w jego piękne zielone oczy. Czekał z niecierpliwością aż dokona się akt wandalizmu na betonie.

- Do dzieła. - I zaciągnęłam bandamkę na usta i nos.

Moc ściany była wręcz przytłaczająca, ale doskonale wiedziałam co ma się na niej znaleść - złota nić.

***

Jej oczy przybrały nieobecny wyraz, a mimo to ma twarzy wyraźnie rysowała się pewność siebie.
Delikatny wiatr muskał jej włosy nadając jej lekkości mimo ciężkich glanów i czarnego stroju. Całe ciało sprawiało wrażenie zmaterializowanego wiatru, tak jakby silniejszy jego podmuch miał rozsypać ją po okolicy.
Muzyka wydobywająca się z puszki zagluszała wszystko co działo się na około niej.
Trans- tak najlepiej można nazwać to co z nią się działo.

***
Jest taka piękna - pomyślał Kajetan. Moja kobieta, od zawsze było w niej coś magicznego, coś czego nie dało opisać się innymi słowami jak magia. Sprawiała wrażenie, że pochodzi nie z tego świata, pewnego rodzaju boski pierwiastek był w niej większy niż w kimkolwiek innym.
Jej ciemne włosy, zawsze rozbiegane. Nie miały jednego miejsca jak u większości kobiet, biegały jej po plecach łaskocząc szyję.
Jej ciało idealne, nic więcej nie da się o nim powiedzieć. Zgrabne nogi, jezdne pośladki, talia... Ale to wszystko burzyły jej ubrania, zawsze czarne i workowate. Kradły jej całą kobiecość, i dając surowy wyraz - trochę za ostry jak na młodą kobietę. Nigdy mi to nie przeszkadzało a nawet wręcz przeciwnie. Kocham ją za to, tą inność.

***

Malowałam nie odzywając się ani słowem. Kajtek też się nie odzywał. Zawsze wiedział kiedy rozmowa będzie dobra, a kiedy najwięcej zrobi cisza miedzy nami.
Nawet nie zauważyłam kiedy obraz w mojej głowie przeniósł się na mór.
Nocne niebo zajmowało znaczącą większość dzieła. Gwiazdy przebijające się z ciemnego granatu nadawały ciemności kontrastu. Deliatnie mrygały za zbitką złotej nici. W kóli jaśniejsze miejsca układały się w kształt kontynentów.
Czułam jak światło z obrazu ogrzewa mi policzki i wyraźnie topi śnieg na około ceglanej ściany

- Mad, to co zrobiłaś - Kajetan wziął głęboki oddech - jest po prostu niesamowite. Mam wrażenie, że bije od niego światło i ciepło.
- Kajtek - uśmiechnęłam się do niego w charakterystyczny dla mnie nieco szelmowski uśmiech - wiesz, że jak się postaram to wychodzi magia.
- Wiem, ale tym razem przeszłaś samą siebie.
- Nie przesadzaj.

Chwila ciszy, jeszcze raz dobrze przyglądaliśmy się temu co powstało. Widziałam to, obraz się ruszał, nici płynęły a gwiazdy wymieniały kolor jaki się z nich wydobywał. Zrobiłam dwa kroki w przód i momentalnie zrobiło mi się gorąco.

- Madison ! - krzyknął przestraszony Kajetan - Widzisz ?! Śnieg się topi !
- Błagam cię - głos mi drżał - jest cholernie zimno, dobre kilka stopni na minusie, a ty mówisz o jakimś topniejącym śniegu.
- Zobacz ! - wskazał miejsce pod obrazem gdzie szybko spod śniegu wyłaniała się zielona trawa.
- Kochanie - spuściłam wzrok - chyba pora bym coś ci powiedziała.

Podniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w zagubione oczy. Nie wiedziałam czy chce słyszeć ode mnie tłumaczenia i czy kiedykolwiek mi wybaczy to, że ukrywałam to przed nim. Cholernie się boje.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 06, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Większa wartość ZłotaWhere stories live. Discover now