°one°

4.6K 182 419
                                    

Pięć lat.

Pięć lat minęło od wydarzeń, które już na zawsze zostaną w pamięci Jane i nigdy nie zostaną z niej wymazane, nawet gdyby tego chciała.

Odkąd Jim Hopper stał się jej prawnym opiekunem, wszystko miało wrócić do normy. Miała przecież przyjaciół; Willa, Lucasa, Dustina i Max, którą po jakimś czasie zaakceptowała, chociaż nie było jej łatwo.

No i miała Mike'a.

Tym razem miała zostało jak najbardziej poprawnie użyte.

Mike, zaledwie kilka miesięcy po tym, jak zaczęła uczęszczać do szkoły i ogólnie żyć jako normalna nastolatka, wyjechał.

Gdyby mógł wybierać, oczywiście zostałby z nią, ale to nie była przecież jego decyzja, tylko jego rodziny. Mieli ku temu kilka powodów, które jej wyjaśnił.

Po pierwsze, jego rodzice zaczęli mieć problemy w pracy, aż w końcu oboje ją stracili.

Po drugie, do ciała cioci Mike'a, siostry jego mamy, wdarł się nowotwór. Czuli zobowiązanie, by się nią zaopiekować.

Pamiętała, jak jej to oznajmił. Zamknęła oczy, przywołując te wspomnienia.

Umówili się całą szóstką na rowery.
Eleven wprawdzie nie miała swojego, ale Jim Hopper skądś jej takowy wytrzasnął. Był tylko odrobinę za duży, a po wyczyszczeniu wyglądał prawie jak nowy.

El, Max, Will, Dustin, Lucas i Mike spędzili prawie całe popołudnie jeżdżąc i ścigając się na tych rowerach. Był to dzień, kiedy Jane zaczynała powoli akceptować rudowłosą dziewczynę.

Jednak jedna osoba w tym towarzystwie zachowywała się inaczej.

Mike był cichszy, niż zwykle. Zazwyczaj tryskał dobrym humorem, a teraz tak nie było. Uśmiechał się, jak gdyby nigdy nic, ale El dostrzegała w jego oczach smutek.

-Eleven! -zawołał, a ona spojrzała na niego. -Odprowadzić cię?

Pozostali ich przyjaciele oddalili się już do swoich domów, ponieważ dochodziła już dwudziesta pierwsza, a o tej godzinie mieli obowiązkowo być w domu.

-Jeżeli chcesz. -zgodziła się.

Chłopiec kiwnął głową. Ruszyli wzdłuż drogi. Nie było dużego ruchu samochodów, więc jechali obok siebie.

Przez dłuższy czas milczeli.

-Mike? -przerwała tą ciszę, a on zerknął na nią. -Czy coś się... stało?

Młody nastolatek, można wręcz powiedzieć, że jeszcze dzieciak, zmarszczył brwi, ale starał się jak najbardziej unikać jej wzroku.

-Nie, wszystko w porządku, El. -skłamał cicho.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

-Przyjaciele nie kłamią, Mike.

Wypowiedziała to zdanie, które bardzo często powtarzała. Uśmiechnął się pod nosem, ale po chwili spoważniał. Musiał jej powiedzieć.

Mimo wszystko, nie odpowiadał przez dłuższą chwilę. Zdążyli w tym czasie skręcić w boczną uliczkę, prowadzącą do przyczepy.

-Przeprowadzam się. -wydusił z siebie.

Spuścił głowę w dół, nie chcąc widzieć jej reakcji.

-Nie rozumiem. -usłyszał jej głos, z którego nie dało się wyczytać emocji.

oblivion || mileven ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz