°three°

2.9K 167 814
                                    

Całą piątką wpatrywali się w chłopaka, który po chwili uniósł wzrok znad jakiegoś świstku papieru, który ściskał w rękach.

Gapili się tak na siebie nawzajem w pełnej niezręczności ciszy, która trwałaby pewnie długo, gdyby nie Dustin, który odchrząknął i zawołał:

-Jasna cholera, Mike! Prawie cię nie poznałem!

Chłopak o czarnych lokach uśmiechnął się od ucha do ucha, podniósł się z łóżka i podszedł do swojego przyjaciela z dzieciństwa.

-A co ja mam powiedzieć o tobie, stary? Wyglądasz, jak zupełnie ktoś inny!

Dustin parsknął śmiechem. Oboje podeszli do siebie i niechlujnie się uściskali.

Atmosfera się nieco rozluźniła. Każdy zaczął podchodzić do Mike'a i się z nim witać, klepiąc go po plecach i krzycząc coś w stylu Kopę lat, stary!. Jedynie Jane przyglądała się temu wszystkiemu, stojąc z boku.

Nie chodziło o to, że nie chciała się z nim przywitać. Po prostu zupełnie nie wiedziała, co mu powiedzieć. Przecież nie rzuci głupiego Dawno się nie widzieliśmy, stary!, bo na pewno nie byli tylko kumplami. Ich relacja była czymś o wiele większym.

A przynajmniej była pięć lat temu.

W końcu Mike uściskał już wszystkich i rozejrzał się, jakby chciał się upewnić, czy na pewno nikogo nie pominął; i dostrzegł Eleven.

Kiedy te jego duże, brązowe oczy zerknęły w jej kierunku, poczuła dziwne, przyjemne uczucie w okolicy podbrzusza, a w jej brzuchu motyle zaczęły wykonywać jakiś szalony taniec.

Podszedł do niej. Mogła teraz uważniej się przyjrzeć rysom jego twarzy. Jego kości policzkowe były bardzo widoczne, co tylko sprawiło, że chciała jeszcze bardziej zachłannie się w niego wpatrywać.

Przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Pachniał męskimi perfumami, a kiedy jego twarz przybliżyła się na tyle, że ich nosy prawie się stykały, rozpoznała zapach piżma.

Zapragnęła pocałować te jego wargi, które były teraz lekko rozchylone. Przez jej ciało przebiegło uczucie niezmiernego pożądania i naprawdę musiała się powstrzymać, żeby się na niego nie rzucić.

-Eleven... -powiedział nieco zachrypniętym głosem, który wydał jej się niesamowicie seksowny.

Uśmiechnęła się z rozbawieniem, nagle rozumiejąc, że pięć lat temu nie myślała o nim w ten sposób. Bardziej pociągał ją jego charakter, niż wygląd.

A teraz i to, i to.

Tak dawno nikt nie nazwał ją Eleven, że poczuła naprawdę wielki sentyment do tamtych dni, kiedy jej przyjaciele tak często ją tak nazywali. Przypomniały jej się tylko te dobre wspomnienia, nie te złe.

A zwłaszcza te związane z Mikiem.

Już miała złączyć te ich wargi, ale nagle Mike zmarszczył brwi i prędko odsunął się od niej, jak oparzony, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.

Spojrzała na pozostałych. Podczas tej długiej chwili wpatrywali się w nich z wyczekiwaniem, a teraz na ich twarzach pojawił się grymas rozczarowania.

Nagle drzwi otworzyły się. Jane myślała, że wejdzie przez nie któryś z rodziców chłopaka, ewentualnie Holly, albo Nancy, chociaż ta ostatnia była teraz w domu Willa, spędzając czas z Johnatanem.

Ale nie był to nikt z nich.

Do pokoju weszła średniego wzrostu długowłosa blondynka, która była chyba w ich wieku. Ściskała w rękach kartonowe pudło.

oblivion || mileven ✔Where stories live. Discover now