Prolog

17 0 0
                                    

Kim chcesz zostać w przyszłości? Pytanie, którym katuje nas otoczenie od momentu przekroczenia progu szkoły podstawowej. Jako dziecko wystarczyło odpowiedzieć lekarzem, strażakiem, baletnicą i już nie było tematu, bo ta cała przyszłość była niesamowicie daleko. Później gdy ta odległość się skraca i jesteśmy obrzucani statystykami i nazwami zawodów, o których istnieniu nie wiedzieliśmy odpowiedź zmienia się na "nie wiem".

Moja odpowiedź też od zawsze była "nie wiem". To nie była odpowiedź na odczepne. Poważnie nie wiedziałam jak ukierunkować swoje życie. To wcale nie było tak, że nie interesowało mnie nic, wręcz przeciwnie miałam taką ilość planów i rzeczy których chciałam spróbować, że nawet mając jak kot 9 żyć byłoby za mało. Kiedy nadszedł czas postawienia pierwszego kroku na ścieżce przyszłość wybrałam historię literatury. Szybko zaczęły się wątpliwości i krzyki ludzi, więc postanowiłam równolegle badać ścieżki na studiach turystycznych. W międzyczasie zrobiłam kurs florystyczny, wedding plannera i wychowawcy przedszkolnego.  Nie wiedziałam co robić, więc robiłam wszystko aby stwarzać pozory, że wiem czego chcę.
Moja pierwsza praca była okropna i wytrwałam w niej tylko 2 miesiące. Tak jestem pewna, że z listy wymarzonych zawodów wykreślam pracę recepcjonistki hostelu. Zarobione pieniądze postanowiłam przeznaczyć na coś o czym marzyłam od dawna. Kupiłam ukulele. Dobrze, że już wtedy nie mieszkałam z rodziną, bo jestem pewna, że usłyszałabym coś w stylu "jakoś na gitarze się nie nauczyłaś ani na pianinie, które mamy w domu". Internet nauczył mnie grać, ale co to za zabawa jak nie masz kiedy się pochwalić nową umiejętnością. Mam kilka uzdolnionych muzycznie koleżanek i świadomość, że nie dorastam im do pięt, ale i tak zgodziły się ze mną się zabawić. Zabawa polegała najpierw na wykonywaniu coverów live na Instagramie, a potem nasze występy były bardziej live, bo grywałyśmy w przejściu podziemnym do warszawskiego metra. Zwykle skład był taki: ja i ukulele + Karolina albo Olga na wokalu. Super sposób na spędzanie lata. Tylko, że ja chciałam więcej i więcej, a dziewczyny wolały przykładać się do swoich studiów niż się wygłupiać. Nigdy ich nie zrozumiem. Jakbym miała taki talent, taki głos to stawiałabym na to a nie na studia prawnicze czy biznesowe.
Zanim mi się zamarzyło ukulele pisałam bardzo dużo. Piosenki, wiersze, luźne notatki, opowiadania. Postanowiłam to połączyć i zacząć śpiewać swoje własne piosenki. Oh ile krwi mi to napsuło! Przyznaje się, że jestem beznadziejna w tworzeniu muzyki, więc szło mi to opornie, ale udało się wyskrobać kilka własnych utworów. Nigdy nie śpiewałam publicznie, ale nie byłam jakaś najgorsza, więc zaczęłam szlifować warsztat w zaciszu mojego mieszkania. Stopniowo zaczęłam wychodzić z ukrycia i pozwalać ludziom mnie słuchać. Nigdy wcześniej nie byłam niczego taka pewna jak tego, że kocham muzykę. Pragnęłam opowiadać ludziom historie, chciałabym aby słuchali, utożsamiali się i kochali to.  Zaczęłam tworzyć na potęgę. Dziennie wychodziło z pod moich palców minimum 3 teksty, z muzyką nie było tak łatwo, bo jak już wspominałam byłam beznadziejna.
Wspominałam o moim studiowaniu turystyki. Wynikało oczywiście z mojego zamiłowania do podróży. Kocham przygody. Kocham się rzucać na głęboką wodę. I tak oto pewnych wakacji rzuciłam się na najbardziej rozległy ocean. Kupiłam bilet w jedną stronę do Londynu. Nie było w tym żadnego planu. Po prostu bilet był tani, więc kupiłam. Miałam wielkie marzenia, plecak wypchany moimi tekstami, ukulele i wszystkie oszczędności, które przy cenach w Londynie nie zapewniały mi więcej niż 2 miesiące mieszkania tutaj. Rok akademicki zaczyna się w październiku, więc miałam czas. Mogę zostać ile chce i wrócić kiedy zechcę. Chciałam spróbować życia tutaj. Wynajęłam bardzo skromne mieszkanie, które każdy by nazwał okropnym ale ja byłam zachwycona, w końcu miało balkon od strony ulicy i drewnianą podłogę (skrzypiała jak cholera, ale co tam). Pierwszy tydzień zwiedzałam, robiłam masę zdjęć i grałam przed Harrodsem z nadzieją na kilka funtów extra. Nie można tak w nieskończoność, więc zabrałam się na poważnie za szukanie pracy.

Madelaine vs. real lifeWhere stories live. Discover now