Rozdział 1

1.9K 107 72
                                    


Atsushi:

- Tylko do tego się nadajesz. 

W uszach odbijały mu się słowa dyrektora sierocińca. Naprawdę urodził się tylko po to by zostać złożonym smoku na pożarcie? Czy jego życie może być smutniejsze? 

Nakajima Atsushi, lat 18. Za dziecka porzucony zaraz po urodzeniu, skazany na śmierć. Został jednak przygarnięty do sierocińca... Chociaż już wolałby umrzeć w rowie. Poniżany, bity, był zwykłym kozłem ofiarnym. A teraz i dosłownie. Smok, który jak dotąd w miarę spokojnie żył w górach niedaleko wioski chłopaka zaczął ostatnio bardziej niż zawsze terroryzować cywili. Ludzie z wioski zdecydowali się więc ułaskawić go ofiarą... I padło na niego. Został siłą zaprowadzony do nory smoka i wrzucony do środka. Z duszą na ramieniu rozejrzał się, a widząc smoka wystraszony upadł na ziemię.

- J-jestem A-Atsushi panie smoku... T-twoja ofiara...

Cały aż się trząsł. Co smok z nim zrobi? Zje w całości?Upiecze? Zgniecie łapą? Każda z tych opcji była okropna. Zacisnął powieki, czekając na śmierć.


Ryunosuke:

Ludzie. Najbardziej denerwujące istoty, jakie istnieją. Nie potrafią przeżyć choćby tygodnia nie wszczynając kłótni, a miesiąca bez wojny. Wciąż tylko skaczą sobie do gardeł, niszczą spokój i ład. W zbudowanych przez siebie osadach czy miastach starają się żyć we względnej harmonii, ale wystarczyła jedna plotka, aby cała społeczność pogrążyła się w chaosie.

Tak było i tym razem. 

Akurat był czas rui, Ryunosuke był niespokojny i jako że zmienił jakiś czas temu swoje legowisko na takie bliżej ludzkiej wioski, to oczywistym było to, iż nie panując nad sobą, wleci do ludzi i w szale złości zniszczy kilka upraw. A ci idioci pomyśleli,że ułaskawią jego gniew ofiarą. Ofiarą z człowieka. Warknął na leżącego przed nim dzieciaka i machnął długim ogonem. Było mu wszystko jedno, czy ten maluch zostanie tu i umrze z wycieńczenia,czy jednak ucieknie i zginie na górskim szlaku. Jego los i tak był przesądzony. 

Jednakże istniał pewien problem - zaćmienie księżyca. W tym czasie każdy ze smoków ukrywał się głęboko poza zasięgiem ludzkich oczu, aby nie odkryli oni strasznej prawdy.A mianowicie tego, że te ogromne gady, stworzenia niemalże czczone i nazywane niekiedy "bogami", zamieniały się w te istoty, którymi tak pogardzały. Oczywiście nie działo się to tylko podczas zaćmienia, smoki mogły przybrać ludzką postać kiedy i na jak długo tylko chciały, ale najczęściej rezygnowały z tego. Bo po co być człowiekiem, kiedy można zostać majestatycznym smokiem?

Odszedł w głąb jamy, aby za kopcem kamieni w bólach zmusić się do przemiany. Będzie musiał zostać taki - nagi, chudy, bez łusek i wspaniałych skrzydeł - przez calutką noc. Że też innego dnia nie mogli ci głupi ludzie wybrać na przyprowadzenie ofiary, doprawdy...

- Osiem godzin w tej słabej postaci, wspaniale -sarknął pod nosem, zupełnie nie przejmując się tym, że ten cały Atsushi może go usłyszeć.

Atsushi:

Spojrzał zdziwiony na smoka. Poszedł sobie...? Po prostu go tak zostawił? Nie zabijając, paląc czy nawet wyrzucając z groty? Zerknął na siebie, w teorii mógłby uciec. W teorii. Praktyce góry pilnowali ludzie z wioski by chłopak nie uciekł. A nawet jeśli ucieknie to coby zrobił? Jest słaby, umrze z pewnością. Poza tym nie ma orientacji w terenie.

Słysząc czyiś głos niepewnie poszedł w kierunku w którym przed chwila zniknął smok.

- Halo...? Kim jesteś? - spojrzał na gołego chłopaka nieco zbity z tropu. - I gdzie jest smok...? 

Nie miał pojęcia co się dzieje. I skąd nagle wziął się ten chłopak. Wyglądał na nieco starszego od Atsushiego. Był dobrze zbudowany... Ale te straszne oczy. Odwrócił wzrok nie mogąc znieść jego spojrzenia

Shin Soukoku rp - dragon AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz