Rozdział 15.

318 36 2
                                    


Przez całą noc nie spałam, myśląc o tym, co powiedział mi Sei. Z jednej strony poczułam się winna, bo przecież spowodowałam, że cierpiał przez tak długi czas, gdy go zostawiłam. Został sam z naszym sadystycznym, wymagającym ojcem, nie mając żadnego wsparcia. Nie dziwiłam się więc, że był taki zaborczy w stosunku do mnie, gdy wróciłam do domu. Chciał ze mną przebywać prawie cały czas, tak jakby chciał nadrobić te stracone lata. Oprócz tego, ta nadopiekuńczość... To też mogłam zrozumieć. Jestem dla Sei'a jedyną osobą, która się liczy, która ma jakieś znaczenie. Seijūrō zawsze chronił to, co jest dla niego cenne.

Z drugiej jednak strony... Niepokojące były jego ostatnie słowa. Boję się, że Seijūrō może posunąć się za daleko w byciu nadopiekuńczym bratem i zacząć odciągać mnie od całego świata. Wiem, że Sei-chan chce, bym widziała tylko jego i tylko na nim polegała, ale to praktycznie niemożliwe.

I znów poczułam wyrzuty sumienia. Jak musiał się czuć samemu? Muszę mu to jakoś wynagrodzić, te całe miesiące mojej nieobecności. Nawet jeśli jest to niemożliwe, to i tak będę do tego dążyć, by choć trochę zrekompensować moje winy. Przytuliłam mocniej poduszkę, którą trzymałam w rękach. "Co ze mnie za siostra?" - pomyślałam. Po chwili usłyszałam pukanie.

- Proszę - odparłam cicho, zerkając w stronę wejścia.

Gdy drzwi otworzyły się, ujrzałam Sei'a z lekko zmartwioną miną. Nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka i usiadł koło mnie na łóżku. Przyjrzał się uważnie mojej twarzy, zanim powiedział:

- Nie spałaś.

- Gratuluję dedukcji, Sherlocku - odpowiedziałam, odwracając od niego wzrok.

Z jakiegoś powodu nie mogłam spojrzeć mu w oczy.

- Mów - rozkazał.

- Twoje "mów" już na mnie nie działa, jak w dzieciństwie.

- I tak powiesz mi wszystko.

I tu miał rację.

- Jak ja cię nienawidzę! - prawie krzyknęłam. - Najpierw mieszasz mi w głowie, powodujesz u mnie irracjonalne wyrzuty sumienia, zmuszasz do rozmyślania nad tym wszystkim całą noc, a potem pytasz się, co się stało?!

Wreszcie zmusiłam się, by na niego spojrzeć. Seijūrō wyglądał, jakby zobaczył ducha.

- Ty... Ty chyba całą noc nie myślałaś nad tym, co powiedziałem ostatniego wieczoru? Prawda?

Spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Przecież przed chwilą ci to wyjaśniłam - odburknęłam. - Czuję się, jakbym zawiodła jako siostra - mruknęłam, chowając głowę za poduszkę.

- Dlaczego? Przez to, że wyjechałaś?

Skinęłam głową.

- Jesteś niewiarygodnie głupia. - Usłyszałam i podniosłam na niego wzrok. - Nie winię cię. Też bym pewnie wyjechał z Japonii, gdybym mógł, ale męskiego potomka ojciec za nic nie chciał wypuścić ze swoich szponów. Cieszę się, że chociaż ty... Uciekłaś.

- Przepraszam. Już nigdy cię nie opuszczę, obiecuję. Zawsze będę przy tobie.

Seijūrō pochylił się, aby mnie przytulić.

- Wiesz, co właśnie obiecujesz? - spytał cicho, niskim głosem.

I pomimo, że w głowie zaświeciła mi się ostrzegawcza żarówka, odpowiedziałam:

- Tak, wiem.

Time to return | Kuroko no Basket Fanfiction ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now