chapter 2

187 14 0
                                    

Od tamtego pamiętnego momentu, kiedy to Draco dowiedział się, że tak naprawdę jestem w środku krucha i łatwo mnie złamać, zbliżyliśmy się do siebie. Nawet bardzo.

Codziennie spotykaliśmy się w Pokoju Życzeń, ale tak, żeby nikt nas nie zauważył. Siedzieliśmy na kanapie, ja opierałam się o jego ramię, a w międzyczasie popijaliśmy gorącą czekoladę i rozmawialiśmy o sobie. Poznawaliśmy się na nowo, ponieważ wcześniej... no cóż, nie mieliśmy na to szansy.

Mimo tej burzliwej przeszłości, nasza więź była... skomplikowana, ale mogłam już stwierdzić, że Draco jest moim przyjacielem. Naprawdę, nie żartuję.

Swoją drogą blondyn okazał się być naprawdę zabawny i mogłam z nim porozmawiać na różne tematy, czego z Harrym i Ronem nie mogłam robić, bo prawie wszystko kończyło się na Quidditchu. Owszem, Draco był szukającym, ale nie rozmawiał non stop o tym sporcie. Rozmawialiśmy o błahostkach, ale także o sprawach poważnych, o naszych poglądach.

I tak właśnie doszliśmy do tematu Voldemorta...

— Jeśli to niewygodny dla ciebie temat, to możemy o tym nie rozmawiać, Draco — powiedziałam pewnego wieczora. Podniosłam się wtedy do pozycji siedzącej i odłożyłam kubek z czekoladą na stolik.

— Po prostu... Nie wiem, czy mnie zrozumiesz, Hermiono.

— Oczywiście, że zrozumiem. No... postaram się. — Uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Miałam nadzieję, że chłopak nie stanie po stronie Śmierciożerców.

— Na pewno wiesz, że mój ojciec jest Śmierciożercą. Ogólnie, wszyscy sądzą, że cała nasza rodzina służy... jemu. Tak nie jest. Moja mama unika tego jak może, jednak ojciec jest... szczególnie okrutny. Ale ona kocha go zbyt mocno, żeby się postawić, mimo że wiele razy, kiedy nie chcieliśmy przystać na jego rozkazy, używał na nas strasznych zaklęć, w tym Cruciatusa. — Wzięłam go za rękę, chcąc jakoś dodać mu otuchy.

— Możesz uznać mnie za tchórza, bo w końcu z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, ale ja nie jestem odważnym Gryfonem, tylko Ślizgonem. Wolę chronić moją mamę przed Czarnym Panem, bo wiem, że mógłby ją zabić w każdej chwili. Niedawno dał mi zadanie do wykonania... Chciał się zemścić na moim ojcu, więc postanowił wysłużyć się mną. Szczerze to nie wiem, co mu to dało, bo mojemu ojcu wcale na mnie nie zależy... Kazał mi zabić Dumbledore'a.

Kiedy tylko wypowiedział te słowa, mimowolnie ścisnęłam go za rękę. Nie byłam sobie w stanie nawet wyobrazić, co on przeżywał i jak trudne musi to dla niego być. Nie tylko to zadanie, ale cała jego sytuacja.

— Nigdy nie przypuszczałam, że...

— Że arystokracja potrafi być tak okrutna? Tak, niestety potrafi. Niektórzy nie są tacy jak mój ojciec, ale większość...

— Przykro mi, Draco. — Wtuliłam się w jego ramię. Siedzieliśmy tak w ciszy, aż w końcu zasnęłam.

~*~

Niedługo potem zdarzyła się bardzo dziwna sytuacja. No, w sumie nie taka dziwna.

Harry wyruszył z Dumbledore'em na poszukiwanie horkruksa, nie wiem gdzie dokładnie, ale to nie było istotne. Po powrocie dyrektor wezwał mnie do swojego gabinetu. Rozmowa, którą wtedy odbyliśmy, zmieniła cały mój pogląd na niektóre sprawy.

— Panie profesorze, chciał mnie pan widzieć. — Weszłam do gabinetu dyrektora, gdzie siedział on sam, a przed nim, obok jednego wolnego fotela, miejsce zajmował Severus Snape. — Dzień dobry, profesorze Snape.

Czarnowłosy spojrzał tylko na mnie i kiwnął głową. Już wtedy zastanawiałam się, co ja tam robię.

— Witaj Hermiono, usiądź proszę.

Zrobiłam to, o co prosił i zajęłam miejsce obok profesora. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, podczas której dyrektor patrzył na mnie z uśmiechem.

— Dobrze więc, nie będę przedłużać. Hermiono, jesteś bardzo inteligentną i mądrą dziewczyną. Przede wszystkim, nie będę oceniał twoich wyborów, pamiętaj o tym. Wiem, że zaprzyjaźniłaś się z panem Malfoyem. Jestem też świadom tego, iż Voldemort kazał mu mnie zabić. On będzie musiał to zrobić, dla swojego dobra. I tak nie zostało mi zbyt dużo czasu... — Wtedy zauważyłam, jak położył rękę na biurku. A była ona prawie cała czarna.

Przełknęłam ślinę, nie mogąc nic z siebie wydusić.

— Chciałbym tylko, abyś nie tępiła za to tego chłopaka, ponieważ nie mógł wybrać, decyzja zapadła odgórnie, a on musi się do niej dostosować. Od zawsze wiedziałem, że to dobry chłopak. Jeszcze kiedyś będzie szczęśliwy — powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie, co ja odwzajemniłam. Wszystko, co mówił, zawsze brzmiało tak prawdziwie, jakby on wiedział co się stanie. Zawsze będę podziwiać tego człowieka.

Chwilę później wyszłam z gabinetu. Dowiedziałam się jeszcze tego, że Voldemort chce zdobyć czarną różdżkę, która jest w posiadaniu Dumbledore'a.
Skierowałam się do Pokoju Wspólnego i usiadłam na kanapie, uprzednio biorąc jakąś książkę.

Siedziałam na kanapie i zamiast czytać rozmyślałam nad tym, co powiedział mi dyrektor.

Skoro Voldemort chce czarną różdżkę, która jest w posiadaniu Dumbledore'a, to musi go zabić. Chce wyręczyć się Draco, ale wtedy różdżka będzie należała do blondyna, więc będzie chciał się go pozbyć.

Nie mogę na to pozwolić.

heavenWhere stories live. Discover now