chapter 3

176 14 5
                                    

— Hermiono, jesteś ostatnio jakaś nieobecna... — odezwał się pewnego wieczoru Ron, kiedy siedzieliśmy razem z Harrym w Pokoju Wspólnym.

Poruszyłam się niespokojnie, ale chyba tego nie zauważyli. Harry spojrzał tylko na mnie pytająco, jakby potwierdzając słowa Rona.

— Ja? Nieobecna? Nie. Po prostu... Wiecie, dużo się dzieje. Horkruksy, Voldemort...

— Jesteś pewna, że nic się nie dzieje? — zapytał Harry, a mnie coś ścisnęło w żołądku. On znał mnie lepiej niż Ron.

Uśmiechnęłam się tylko nerwowo, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Oznajmić moim przyjaciołom, że naprawdopodobniej zakochałam się w chłopaku, którego nienawidzą czy po prostu o tym nie wspominać?

Ta druga opcja wydawała się wtedy lepsza.

— Wszystko w jak najlepszym porządku. — Ron uśmiechnął się, wierząc mi na słowo i zaczął gadać o Quidditchu.

Ale widziałam wzrok Harry'ego, który tym razem nie dał się wciągnąć w konwersację o swoim ulubionym sporcie, tylko patrzył na mnie i myślał.

Wiedział, że czegoś im nie mówię.
A moje serce biło szybciej, na myśl o tym, że mój sekret staje się coraz bardziej uciążliwy.

~*~

Kiedy Pokój Wspólny opustoszał, chłopcy także zaczęli się zbierać.

— Idziesz, Harry? — zapytał Ron, widząc że chłopak nie idzie za nim.

— Tak, tak. Za chwilę przyjdę — rzucił Potter i zaczekał, aż chłopak wejdzie po schodach.

A ja dalej siedziałam na kanapie, wiedząc co za chwilę nastąpi. Poczułam na sobie palący wzrok chłopaka, który dosłownie sekundę później usiadł naprzeciw mnie i westchnął.

— Nie mówisz nam wszystkiego.

— Nie potrafię — szepnęłam z trudem. Nagle nie mogłam wydobyć z siebie słowa.

Harry wstał i usiadł obok mnie. Złapał mnie za rękę.

— Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? Nie będę cię oceniał.

Westchnęłam tylko, po czym poczułam jak nagle do oczu napływają mi łzy. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam się opanować. Oparłam zrezygnowana głowę o ramię chłopaka, wciąż trzymając go za rękę.

— Harry... — przerwałam na moment, aby wziąć wdech. — Ja się zakochałam.

Chłopak spojrzał na mnie, jakby nie rozumiejąc.

— I co w tym złego? — To spowodowała mój całkowity wybuch płaczu. Potter próbował mnie uspokoić, ale ja nie mogłam. Ledwie wydusiłam z siebie te słowa, które nie mogły mi prawie przejść przez gardło.

Bo nagle uświadomiłam sobie, że to jest złe. Nie powinnam była. To nie jest odpowiedni czas, ani miejsce na takie rzeczy. Najprawdopodobniej niedługo będzie wojna, a mi się zachciało miłości.

— Harry, ja zakochałam się w Malfoyu.

~*~

Reakcja Harry'ego była... zaskakująca.
Nie zezłościł się, tylko po prostu przytulił. Właśnie tego potrzebowałam, a on to chyba zrozumiał.

Rozmawialiśmy jeszcze, ale niespecjalnie długo, ponieważ byliśmy zmęczeni. Opowiedziałam mu wszystko, łącznie z moją rozmową z dyrektorem, chociaż to chyba niezbyt do niego dotarło.

Poszłam spać z głową pełną myśli.
Myśli, których nie chciałam zdradzać Harry'emu ani nikomu.

Następnego dnia nie poszłam rano na śniadanie, ponieważ spałam prawie do południa. Tak, jestem śpiochem, a zwłaszcza, kiedy idę spać tak późno, jak wczoraj.

Ale kiedy zeszłam na obiad, spotkałam się w drzwiach Wielkiej Sali z Draco. Nie mieliśmy czasu na rozmowę, ale chłopak szepnął do mnie jedno słowo, które rozpętało w mojej głowie tysiąc myśli, a serce od razu przyspieszyło.

Dzisiaj.

Tylko tyle, a tak wiele znaczy. Dzisiejsza noc zmieni wszystko.

~*~

Harry widział, że jestem niespokojna. Przez stres zjadłam wyjątkowo dużo, bo należę do tych osób, które najadają się, kiedy są zdenerwowane. Jednak chłopak nie odezwał się i miałam lekkie wrażenie, że on też wie o tym, co ma się stać.

Dzisiaj.

Kiedy zjadłam, pożegnałam się z nimi i szybko wróciłam do swojego dormitorium. Prawie całe popołudnie przeleżałam na swoim łóżku, a później zerwałam się z niego i podeszłam do kufra. Wyjęłam z niego czarne legginsy i jakąś czarną bluzę, po czym przebrałam się w nie, ubrałam buty i wyszłam, kierując się do Pokoju Życzeń. Po drodze tylko wstąpiłam i pożyczyłam pelerynę niewidkę Harry'ego.

Mam nadzieję, że się nie pogniewa.

~*~

— Co tutaj robisz?! — szepnął Draco, kiedy tylko zdjęłam pelerynę niewidkę.

— Nie mogę siedzieć bezczynnie, podczas kiedy ty sprowadzasz do Hogwartu Śmierciożerców!

— Coś może ci się stać!

— Nie dbam o to. Będąc przyjaciółką Harry'ego Pottera miałam szansę zginąć już kilka razy i popatrz, jestem cała.

Staliśmy tak w ciszy, podczas kiedy ja biłam się z myślami.

— Draco. — Chłopak spojrzał na mnie. — Kocham cię.

Rzuciłam się w jego ramiona i ścisnęłam najmocniej jak potrafiłam. Gdy się odsunęłam, chłopak spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Po chwili nachylił się lekko i złączył nasze usta w pocałunku.

Wszystko pięknie, ale chwilę później szłam pod peleryną niewidką w kierunku Wieży Astronomicznej.

Draco myślał, że wrócę do dormitorium. Ha! Dobre żarty.

Dotarłam na miejsce, gdzie zobaczyłam dyrektora. Wiedział, co go czeka. Był na to przygotowany. Ale czy przewidział moje zamiary?

— Tak, Hermiono, wiem że tutaj jesteś. — Zastygłam w bezruchu, jednak po chwili chciałam ściągnąć pelerynę. — Nie, nie ściągaj jej. Nie wiadomo za ile tutaj dotrą. Chcę tylko, abyś wiedziała, że nie znam bardziej odważnej i szlachetnej czarownicy. Dobrze, że Harry na ciebie trafił.

— Dziękuje, profesorze. I przykro mi. Jest pan najinteligentniejszą osobą jaką poznałam. Podziwiam pana za...

Jednak nie dane mi było dokończyć, ponieważ nagle wbiegli oni. Wysłannicy samego Lorda Voldemorta. Oddaliłam się lekko, bojąc się, że ktoś na mnie wpadnie.

Nie skupiałam się na tym, co mówią. Patrzyłam tylko na blondyna, który dosłownie trząsł się z nerwów. Stałam obok niego.

Czas mijał tak szybko, że chwilę później, Draco stał z uniesioną różdżką przed Dumbledore'em i prawie płakał z bezsilności. Wtedy to zauważyłam.

Dyrektor patrzył jakby dosłownie na mnie, po czym prawie niezauważalnie kiwnął głową, jakby chcąc podziękować za moje słowa. Bellatrix się zaczęła niecierpliwić i wrzeszczeć na Malfoya. Zaczęło się robić zamieszanie i wtedy właśnie zdjęłam pelerynę, po czym wyrecytowałam dwa najgorsze słowa, jakie mogą istnieć. A z oczu już spływały mi strumieniami łzy.

Avada Kedavra.

heavenTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang