Rozdział VII

3.8K 193 2
                                    

*** Ivy ***

Słabo mi, bardzo... Bardzo nie dobrze. Podniosłam się lekko, lecz poczułam kucie w obojczyku. Przejechałam palcem aż poczułam jakby dwie małe dziurki. Wystraszyłam się, był środek nocy, a ja właśnie szłam do łazienki aby zobaczyć co "to" jest. Gdy już weszłam do łazienki i zapaliłam światło, stanęłam przed lustrem i zobaczyłam 2 czarne kropki. Ale tym razem przypomniałam sobie co się wydarzyło, ten typ, Scott, wampirem... Nie możliwe! Nadal w to nie wierze, nawet jeśli poczułam dowody na własnej skórze. Mam milion pytań, miedzy innymi jak to możliwe że istnieją wampiry. Kiedyś mój wujek opowiadał mi o nich, ale było też inne mistyczne stworzenie, tylko jak ono się... Ah no tak! Wilkołaki, potrafią przemieniać się w wilka, wilkołak w formie wilczej jest prawdopodobnie dwa razy większy od tego zwykłego wilka. Ale ten wilk, ten piękny czarny wilk o stalowych oczach. On też nie miał normalnych rozmiarów, czyżby? Nie... Za daleko odpłynęłam w rozmyśleniach. Jednak słuchanie wujka coś mi dało, chociaż ja zawsze narzekałam na jego paplaniny...

*** Blake ***

- Kurwa, kurwa, kurwa!! - Wrzeszczałem byłem wściekły na siebie, moja mała Ivy jest gdziekolwiek, może nawet za granicą. A ja nie jestem w stanie jej wyczuć! Jestem takim kretynem. Naglę poczułem krew, ale nie zwierzęcia, tylko człowieka. Jako wilkołaki musimy również jeść mięso, a ja byłem najlepszy w polowaniu w mojej rodzinie. Zabijałem ofiary od razu, zakaz było zabijania ludzi. Każda wytropiona przeze mnie ofiara była zwierzęciem, więc idealnie umiałem wywęszyć zapach znajomej krwi. Moment, znajomej... Czy to, o nie... IVY!!!

~ Ale z ciebie osioł, zamiast tak stać jak kołek i rozmyślać jak debil to byś ruszył szanowne dupsko i poszedł po nią, umieram z tęsknoty! ~ Zawył mój wilk.

~ Chcę ci przypomnieć że jestem wilkiem a nie osłem, jeśli stoję i rozmyślam, to dlatego że próbuje wyszukać skąd dobiega ten zapach a tak ogólnie nie mam dupska tylko mam ogon. I też mi jej brakuje... ~ Powiedziałem do niego telepatycznie. Zaraz po tym zacząłem węszyć, jednak z wiatrem, kierunek przybierał nowe formy i zmieniał cały czas lokalizację. To było wkurzające, jednak po dłuższym chodzeniu zygzakiem, zorientowałem się dokąd biec. Jednak za nim to zrozumiałem to minęło kilka godzin... Boję się o nią, i obiecuję że nie daruje życia temu skurwielowi...

~ Ivy niedługo będę przy tobie... ~ Powiedział mój wilk, a ja zmieniając się wilka pobiegłem niczym torpeda. Iż słowa mojego wilka dawały mi większą siłę.

*** Ivy ***

~ Ivy niedługo będę przy tobie... ~ Znowu usłyszałam głos w głowie, czy ja zwariowałam? Spytałam się samej siebie, iż jak głupia odpowiadam sobie w myślach... To nie jest normalne. Byłam w tym samym pomieszczeniu, szczerze to miałam dosyć tego wszystkiego i tej rutyny. Jedyne to wiem że jestem w pomieszczeniu gdzie jest jedno okno. Chwilka moment! Stop... Jedno okno, oznacza ucieczkę! Szybko podbiegłam do okna i wyjrzałam przez nie, zamurowało mnie gdy zauważyłam że znajduję się tak wysoko, mniej więcej piąte piętro. Jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią. Co ja pocznę, może zgromadzę ręczniki prześcieradła i inne szmaty i zwiąże je, tak jak w każdym filmie... W sumie to nie taki zły pomysł, przywiąże całość do nóżki z łóżka i będzie ok. Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Gdy byłam już gotowa pociągnęłam aby sprawdzić czy wszystko trzyma, było dobrze, wyglądało mi to na stabilne zejście. Otworzyłam okno, była noc, i z nadzieją że wszyscy śpią szybko przerzuciłam tony związanych szmat. brakowało około pięć metrów! Jebać, zeskoczę! Z powodu że byłą noc na dworze było chłodno a wiatr był bardzo silny... Zaczęłam schodzić po szmatach, byłam już w połowie gdy naglę zaczęło mną huśtać z powodu wiatru który wiał że aż huczało, w oddali było można usłyszeć szumienie liści i odgłosy sowy. Jednak nie patrząc w dół schodziłam niżej i niżej, aż w końcu był moment w którym nawet znalazłam jakieś okno, zajrzałam przez nie. Spał tam... Scott. O nie, walnęłam lekko o szybę, jednak nie uległa zniszczeniu. Ale na moje nieszczęście Scott się zbudził. Zaczęłam szybko schodzić po szmatach i dotarłam do końca nie mając wyjścia musiałam zeskoczyć. Ale znajdowałam się coraz wyżej, to Scott zaczął wciągać te szmaty na górę.

- Nie myślałem że posuniesz się aż tak daleko !! - Ryknął wkurwiony. Teraz naprawdę się przeraziłam. Byłam z jakieś siedem metrów nad ziemią, i coraz wyżej, już brakowało niewiele a by mnie wciągnął. Mój naszyjnik zaczął lśnić, a ja puściłam szmaty i... leciałam, wolna od wszystkich zmartwień. Niczym ptak...



Biało, widzę biel. I ból. Czerwień i krew. Nic po za ciemnością...

- Mamy ją, ale jej stan się pogarsza. - Krzyczała jakaś kobieta.

- Uratujcie ją! - Dobierała się do mnie jakaś inna.

- Robimy wszystko co w naszej mocy! - Zapewnił ją jakiś inny mężczyzna, nade mną wisiały trzy osoby dwóch mężczyzn i jedna kobieta, jeden z nich zaczął mnie nawalać po policzku. Oddałam mu

- Ku... rde - Powiedział i złapał się za policzek.

- Ma pani niebezpieczną córkę... - Odpowiedział drugi i  szybko odszedł.

- Doszło do wypadku samo... - Nie dokończył, obraz zaczął mi się rozmazywać...

Swoja, nie TWOJA (Trwa Korekta)Where stories live. Discover now