Karczmarz wyglądał, jak bomba, która miała zaraz wybuchnąć.
— Niech się pan nie krępuje — powiedziałem, doskonale wiedząc, że właściciel przybytku pobiegnie na zaplecze. Zwymiotował. Tyle razu już słyszałem ten dźwięk, że byłem w stanie wyłapać go pośród nawet najgłośniejszego gwaru.
Karczmarz stanął za ladą i czerwieniąc się, spojrzał na pusty kufel.
— Skończył już pan? — spytał.
— Następna kolejka.
— To zdrowe?
— Możesz nalać mi dwa kufle.
Karczmarz napełnił kufel i wyjął z szafki następny.
— Nie chcę pana obrazić... — zaczął, nie patrząc na mnie. — Słuchaj pan, dostanie pan te piwa za darmo i mogę jeszcze dopłacić za wypicie ich. Musi pan tylko wyjść
z tego przybytku.
Zaśmiałem się i pociągnąłem nosem. W powietrzu unosił się intensywny zapach alkoholu i cygar,
a muzyka w tle była delikatna i cicha.
— Stracę na panu setki okarów — powiedział, podnosząc głos. — Zanim pan się tu zjawił, ta karczma była pełna. Na stoliku po prawej rozgrywano partyjkę pokera,
a przy drzwiach bogacze zabawiali się z dziwkami. Dziesiątki ludzi siedziało przy stolikach, piło i płaciło.
Kącik moich ust uniósł się, a strach i wyrzuty sumienia zalały mnie gorącą falą. Cholera, nie powinienem z nim rozmawiać.
— Widzi pan, teraz ja piję i ja płacę.
Karczmarz zacisnął dłoń w pięść.
— Jak długo?
— Nie wiem. Może całą noc.
— Przenajświętsza beczko i zgrajo, chce pan doprowadzić tę karczmę do ruiny.
— Jeśli będę w dobrym humorze, może nie przyjdę tu jutro. A teraz niech pan nalewa dwa kolejne kufle. — Spojrzałem na puste naczynie. — Skończyło się — powiedziałem.
Karczmarz podrapał się po wąsie i uzupełnił kufle. Nagle ktoś wziął jeden z nich.
Mężczyzna o przydługich czarnych włosach usiadł koło mnie. Wypił moje piwo. I patrzył na mnie.
— Dolewka — powiedział, a karczmarz uśmiechnął się delikatnie.
— Hiacynt Perro — powiedział chłopak, wyciągając w moją stronę dłoń. Nie przyjąłem jej.
Hiacynt wyglądał na takiego, który miał duszę artysty. Jego włosy były przydługie
i potargane. Ubranie kolorowe i znoszone. Rysy jego oszpeconej bliznami twarzy były łagodne.
— Uliczny grajek. Czasem też występuję w karczmach, czy na przyjęciach — mówił dalej. — Mam pomysł na nową balladę, a jesteś nim ty.
Chciałem stłumić wszystkie iskierki gorzkiego śmiechu, który wlewał się moich ust, niczym piwo.
— Mam być twoim pomysłem na balladę? — spytałem.
— Kolejny szaleniec — skomentował karczmarz, napełniając kufle.
— Ja dziękuję — powiedział Hiacynt. — Nie wszyscy mają taką głowę do alkoholu jak czarostwa.
— Czarostwa? — spytałem, unosząc brew.
YOU ARE READING
Konkurs na 25k: HISTORIA CIEMNOŚCI [JUŻ Z OCENAMI JURY!]
RandomPrace nadesłane na zimowy konkurs literacki Grupy Wattpad Polska. Patron: Znak Literanova.