19. Michael/ Stefan

424 58 32
                                    

- Zrobisz to dla mnie? - popatrzyłem na Thomasa. - Jeśli ja pojadę to wiadomo, po co. Stefan się na mnie wścieknie i tyle z tego wyjdzie.

- Ja pierdolę... To jest zły plan - oznajmił Thomas. - Ale wchodzę w to... Tylko wiesz...

- Jak coś, to nic nie wiesz... Biorę wszystko na siebie.

- Spokojnie... Jak chłopaki się dowiedzą, to nie oberwiesz sam... Ciebie zabije Stefan, a mnie Greg za mieszanie się w nie swoje sprawy - zaśmiał się. - I tak miałem jechać z Gregorem, więc to nie będzie podejrzane... Załatwię wszystko.

- Sam bym tam pojechał, ale nie mogę - kiwnąłem głową na siłownię. Thomas odwrócił się i zlustrował sprzęt, a potem wygodniej usiadł na krześle.

- Jeśli ty byś pojechał, to byś go zabił, a to nikomu nie wyszło by na dobre...

- Jemu nie wyjdzie na dobre, jeśli wszyscy dowiedzą się, że jest gejem... Niby ludzie są bardziej tolerancyjni, ale tego nie zaakceptują...

- Tu masz rację - zgodził się ze mną. - Ale jak chcesz o tym wszystkim powiedzieć?

- O to się nie martw. Już to zrobiłem.

- Jak? Co ty zrobiłeś? - zaniepokoił się.

- Nie martw się... Załatwiłem to w rękawiczkach... Freitag na pewno wie, że to ja, ale nie znajdzie na to dowodów - uśmiechnąłem się.

- Ty podły sukinsynu - zaśmiał się. - Kocham cię, stary.

- Tylko bez takich. Faceta mam - roześmiałem się, a Thomas śmiejąc się uniósł dłoń pokazując mi obrączkę.

- A jeśli Stefan  się dowie.

- Wyprę się tego... Przecież on mnie zabije...

- To fakt... Chciał zachować z doktorkiem dobre stosunki.

- Morgi? - oparłem łokcie o blat biurka. - Gregor na pewno nie będzie nic podejrzewał?

- O to nie musisz się martwić... Umiem go zająć - zaśmiał się.

- Żałuję, że zapytałem - śmiałem się.

- Pójdę już... Będę cię informować na bieżąco. Na razie - podał mi rękę.

- Jasne, dzięki... Cześć - uścisnąłem jego dłoń.

STEFAN

Wychodziłem z hotelu i kierowałem się do samochodu, gdy poczułem szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem Richarda.

- Czego chcesz? Znowu masz zamiar mnie obrażać? Jeśli tak, to...

- Każ mu to odkręcić! - warknął.

- Co odkręcić? - zmarszczyłem brwi. - I komu mam kazać? - nie rozumiałem.

- Nie wiem, jak twój kochaś to zrobił - pchnął mnie na samochód, przy którym staliśmy. - Ale wywalili mnie z pracy... Lepiej żeby to odkręcił, bo mu tego nie daruję, łapiesz? Przestanę być taki uprzejmy i inaczej z nim pogadam.

- Słucham?! Niby jak Michi miałby to zrobić?! Nawet nie ma go w mieście.

- Nie obchodzi mnie to! Obaj wiemy, że tylko on miał w tym interes... Niech on to, kurwa, odkręci!

- Ale on nic nie zrobił! - broniłem mojego chłopaka. - Jak by miał tak zrobić?! Nie ma takich znajomości!

- Tu nie są potrzebne znajomości!!! Dyrektor kliniki dostał kilka anonimowych informacji, że jestem gejem i pacjenci nie chcą ze mną pracować, zwłaszcza mężczyźni, bo jednego podobno molestowałem - powiedział cicho.

- Michi by tego nie zrobił - oznajmiłem pewnie. - Nie jest taki. Może cię nie lubić, możecie mieć ze sobą na pieńku, ale tego by nie zrobił...

- I tak wiem swoje... Jeśli on tego nie odkręci, to go zniszczę - warknął i odszedł.

- Kurwa - mruknąłem. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do mojego chłopaka. - Powiedz, że to nie ty - zażądałem, gdy odebrał.

- To nie ja... A o co chodzi?

- Richard zostawił zwolniony... Masz z tym coś wspólnego?

- Zwariowałeś? Co ja bym z tego miał?

- Michael... Jeśli to ty, to się przyznaj...

- Przecież mówię, że to nie ja - oznajmił. - Ja dałbym mu w mordę, a nie bawił się w takie rzeczy.

Kłamał, on kurwa kłamał.

- Jasne - rzuciłem. - Richi powiedział, że jeśli tego nie odkręcisz, to cię zniszczy... Więc mam nadzieję, że mówisz prawdę.

- Nie boję się tego doktorka... Poza tym... Ja tylko napisałem maila do dyrektora szpitala, że jako pacjent nie życzę sobie żeby moim lekarzem był homoseksualista. Nic więcej... Chodziło mi tylko i to żeby wydało się to, co tak dokładnie ukrywał.

- A to o molestowaniu? - dopytałem.

- To już nie ja... To by się nie opłacało. Przysięgam... Wierzysz mi prawda? - upewnił się.

- Wierzę... Ale...

- Narobił sobie wrogów, doktorek - zaśmiał się.

- Michi... Ale on jest przekonany, że to ty... Uważaj... On będzie chciał...

- Nie obchodzi mnie to - przerwał mi. - Niech robi co chce... To nie mój problem... Wiesz, co jest moim problemem?

- Co? - wsiadłem do auta.

- To, że mój chłopak jest na drugim końcu świata i gada jakieś nic nie znaczące głupoty, i przejmuje się nie ważnymi sprawami.

- Drugą część tego zdania mi się nie podoba... Będę w poniedziałek...

- Cieszę się... Wieczorem?

- Tak... Koło 18 - odpaliłem silnik auta.

- Zrobię coś dobrego na kolację - obiecał.

- Mam nadzieję. Lubię, jak gotujesz.

- Wiem - zaśmiał się lekko.

- Muszę kończyć... Uważaj na niego, Michi.

- Stef...

- Obiecaj.

- Obiecuję.

- Świetnie. Na razie.

- Cześć, kochanie - pożegnał się i rozłączył.

Na trzy serca | Kraft, Freitag, HayboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz