- Zrobisz to dla mnie? - popatrzyłem na Thomasa. - Jeśli ja pojadę to wiadomo, po co. Stefan się na mnie wścieknie i tyle z tego wyjdzie.
- Ja pierdolę... To jest zły plan - oznajmił Thomas. - Ale wchodzę w to... Tylko wiesz...
- Jak coś, to nic nie wiesz... Biorę wszystko na siebie.
- Spokojnie... Jak chłopaki się dowiedzą, to nie oberwiesz sam... Ciebie zabije Stefan, a mnie Greg za mieszanie się w nie swoje sprawy - zaśmiał się. - I tak miałem jechać z Gregorem, więc to nie będzie podejrzane... Załatwię wszystko.
- Sam bym tam pojechał, ale nie mogę - kiwnąłem głową na siłownię. Thomas odwrócił się i zlustrował sprzęt, a potem wygodniej usiadł na krześle.
- Jeśli ty byś pojechał, to byś go zabił, a to nikomu nie wyszło by na dobre...
- Jemu nie wyjdzie na dobre, jeśli wszyscy dowiedzą się, że jest gejem... Niby ludzie są bardziej tolerancyjni, ale tego nie zaakceptują...
- Tu masz rację - zgodził się ze mną. - Ale jak chcesz o tym wszystkim powiedzieć?
- O to się nie martw. Już to zrobiłem.
- Jak? Co ty zrobiłeś? - zaniepokoił się.
- Nie martw się... Załatwiłem to w rękawiczkach... Freitag na pewno wie, że to ja, ale nie znajdzie na to dowodów - uśmiechnąłem się.
- Ty podły sukinsynu - zaśmiał się. - Kocham cię, stary.
- Tylko bez takich. Faceta mam - roześmiałem się, a Thomas śmiejąc się uniósł dłoń pokazując mi obrączkę.
- A jeśli Stefan się dowie.
- Wyprę się tego... Przecież on mnie zabije...
- To fakt... Chciał zachować z doktorkiem dobre stosunki.
- Morgi? - oparłem łokcie o blat biurka. - Gregor na pewno nie będzie nic podejrzewał?
- O to nie musisz się martwić... Umiem go zająć - zaśmiał się.
- Żałuję, że zapytałem - śmiałem się.
- Pójdę już... Będę cię informować na bieżąco. Na razie - podał mi rękę.
- Jasne, dzięki... Cześć - uścisnąłem jego dłoń.
STEFAN
Wychodziłem z hotelu i kierowałem się do samochodu, gdy poczułem szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem Richarda.
- Czego chcesz? Znowu masz zamiar mnie obrażać? Jeśli tak, to...
- Każ mu to odkręcić! - warknął.
- Co odkręcić? - zmarszczyłem brwi. - I komu mam kazać? - nie rozumiałem.
- Nie wiem, jak twój kochaś to zrobił - pchnął mnie na samochód, przy którym staliśmy. - Ale wywalili mnie z pracy... Lepiej żeby to odkręcił, bo mu tego nie daruję, łapiesz? Przestanę być taki uprzejmy i inaczej z nim pogadam.
- Słucham?! Niby jak Michi miałby to zrobić?! Nawet nie ma go w mieście.
- Nie obchodzi mnie to! Obaj wiemy, że tylko on miał w tym interes... Niech on to, kurwa, odkręci!
- Ale on nic nie zrobił! - broniłem mojego chłopaka. - Jak by miał tak zrobić?! Nie ma takich znajomości!
- Tu nie są potrzebne znajomości!!! Dyrektor kliniki dostał kilka anonimowych informacji, że jestem gejem i pacjenci nie chcą ze mną pracować, zwłaszcza mężczyźni, bo jednego podobno molestowałem - powiedział cicho.
- Michi by tego nie zrobił - oznajmiłem pewnie. - Nie jest taki. Może cię nie lubić, możecie mieć ze sobą na pieńku, ale tego by nie zrobił...
- I tak wiem swoje... Jeśli on tego nie odkręci, to go zniszczę - warknął i odszedł.
- Kurwa - mruknąłem. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do mojego chłopaka. - Powiedz, że to nie ty - zażądałem, gdy odebrał.
- To nie ja... A o co chodzi?
- Richard zostawił zwolniony... Masz z tym coś wspólnego?
- Zwariowałeś? Co ja bym z tego miał?
- Michael... Jeśli to ty, to się przyznaj...
- Przecież mówię, że to nie ja - oznajmił. - Ja dałbym mu w mordę, a nie bawił się w takie rzeczy.
Kłamał, on kurwa kłamał.
- Jasne - rzuciłem. - Richi powiedział, że jeśli tego nie odkręcisz, to cię zniszczy... Więc mam nadzieję, że mówisz prawdę.
- Nie boję się tego doktorka... Poza tym... Ja tylko napisałem maila do dyrektora szpitala, że jako pacjent nie życzę sobie żeby moim lekarzem był homoseksualista. Nic więcej... Chodziło mi tylko i to żeby wydało się to, co tak dokładnie ukrywał.
- A to o molestowaniu? - dopytałem.
- To już nie ja... To by się nie opłacało. Przysięgam... Wierzysz mi prawda? - upewnił się.
- Wierzę... Ale...
- Narobił sobie wrogów, doktorek - zaśmiał się.
- Michi... Ale on jest przekonany, że to ty... Uważaj... On będzie chciał...
- Nie obchodzi mnie to - przerwał mi. - Niech robi co chce... To nie mój problem... Wiesz, co jest moim problemem?
- Co? - wsiadłem do auta.
- To, że mój chłopak jest na drugim końcu świata i gada jakieś nic nie znaczące głupoty, i przejmuje się nie ważnymi sprawami.
- Drugą część tego zdania mi się nie podoba... Będę w poniedziałek...
- Cieszę się... Wieczorem?
- Tak... Koło 18 - odpaliłem silnik auta.
- Zrobię coś dobrego na kolację - obiecał.
- Mam nadzieję. Lubię, jak gotujesz.
- Wiem - zaśmiał się lekko.
- Muszę kończyć... Uważaj na niego, Michi.
- Stef...
- Obiecaj.
- Obiecuję.
- Świetnie. Na razie.
- Cześć, kochanie - pożegnał się i rozłączył.
![](https://img.wattpad.com/cover/141329254-288-k374109.jpg)
CZYTASZ
Na trzy serca | Kraft, Freitag, Hayboeck
FanfictionDruga część "Myślałem, że cię znam" Opowieść o tym, gdy po kilku latach spotykasz człowieka, który złamał twoje serce.