Rozdział 5

450 33 24
                                    

Ahsoka obudziła się z krzykiem.

Głowa strasznie ją bolała. Ciągle jeszcze słyszała przycichające głosy. Wstała z łóżka, omal się przy tym nie wywracając. Spojrzała na godzinę. Był środek nocy.

Nagle świat zaczął falować, a Togrutanka poczuła, że jej nogi są niezmiernie ciężkie. Zakołysała się i oparła się o drzwi. Na jej nieszczęście, automatyczny system działał również w nocy. Drzwi otworzyły się z sykiem. Ahsoka zatoczyła się, a obraz wokół niej się rozmazał. Wszystko stało się czarne.

Powoli spośród czerni zaczęły wyłaniać się kolory. Przeważał tam głównie żółć, zieleń i beż. Wkrótce ukazał się cały obraz: beżowy, średni domek. Ahsoka wstała z podłogi. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej nogi nie są już ociężałe. Czuła się normalnie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Po chwili do pokoju weszła jakaś dorosła Togrutanka. Jej biało-niebieskie montrale i jasnopomarańczowa twarz wydawały się znajome. Za nią wszedł Togrutanin o ciemnej karnacji i czerwonych plamach na lekku. Niósł cztery talerze. Rozłożył je na stole. Wydawali się wcale nie zauważać nastoletniej Tano, która właśnie stała pośrodku ich pokoju.

W chwili, gdy chciała o coś zapytać, starsza Togrutanka niespodziewanie odwróciła się w jej stronę. Ahsoka przystanęła, jednak kobieta ruszyła prosto na nią. Spokojnie, bez słowa. Po chwili zrobiła najbardziej niespodziewaną rzecz, jaką była w stanie sobie wyobrazić Ahsoka: przeniknęła przez nią. Podeszła do szafki, po czym zdjęła z niej czajnik. Wróciła do stołu. Ahsoka osłupiała. Jakim cudem to się stało?

Po chwili postać odwróciła się w stronę schodów. Tano zdziwiła się jeszcze bardziej. Dlaczego wcześniej ich nie zauważyła? Jednak to, co powiedziała Togrutanka zszokowało ją jeszcze bardziej.

– Alishia! Ahsoka! Chodźcie na śniadanie!

Nastoletnia Tano nie wytrzymała i wydała z siebie stłumiony okrzyk.

– Słyszałeś coś? – spytała kobieta.

– Nie. To pewnie tylko wiatr, nic więcej.

Po chwili ze schodów zeszły dwie Togrutanki: jedna z nich, starsza, miała fioletowo-białe lekku. Wyglądała na około sześć lat. Za rękę trzymała młodszą, około czteroletnią dziewczynkę o niebieskich montralach i uśmiechniętej twarzy. W drugiej rączce dziewczynka trzymała pluszową zieloną sowę.

– Siadajcie, dziewczynki. Śniadanie już stygnie. Sześciolatka bez trudu wdrapała się na krzesło, ale jej młodsza siostra była nieco za niska.

–Chodź, pomogę Ci, moja mała Ahsoko. – rzekł mężczyzna z uśmiechem.

Po chwili dla Tano wszystko stało się jasne.

– To… To ja?! I moja rodzina…? – krzyknęła z niedowierzaniem.

Nagle wszyscy domownicy odwrócili się w jej stronę. Najszybciej zerwał się mężczyzna.

– Ktoś ty i co robisz w moim domu?! – zawołał.

– Ja nie… – zaczęła protestować Tano. Zaczęła się cofać. – Proszę, nie chcę was skrzywdzić!

– To co tu robisz? – zapytał trochę już uspokojony Togrutanin.

Nagle obraz zaczął się zamazywać. Podbiegła do rodziców i pod wpływem impulsu chwyciła ich za ręce. Spojrzała na swoją matkę.

– Ja… – oczy zalały jej się łzami. Obraz zaczął znikać. – …Mamo…?

Wszystko utonęło w bieli.

– Ko-kocham cię. Kocham cię, mamo. Zaczęła płakać, gdy ręce, które jeszcze przed chwilą były zaciśnięte na dłoniach rodzicieli, napotkały pustkę.
Bezwładnie upadła na ziemię. Łzy spływały po jej twarzy i spadały na ziemię.
Nagle znowu usłyszała szepty. Wśród nawoływania do powrotu usłyszała także jedno słowo, które jednak bez wątpienia nie należały do reszty. Usłyszała zbolały szept własnej matki.

✓Ahsoka I - w obcym świecie |WT|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz