Część 9

497 60 10
                                    


Andreas

Unikanie Stephana było dla mnie udręką, ale to, że przez cały dzień nie widziałem go wcale było wręcz torturą. Ale sam byłem sobie winien. Zakochałem się w żonatym facecie, więc musiałem ponieść tego konsekwencje. Od samego początku wiedziałem, że to wszystko się źle skończy.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i byłem przekonany, że to Richard. Nawet się ucieszyłem, że przyjechał. Myliłem się. Moje serce zabiło mocniej kiedy zobaczyłem Stephana.

-Cześć- powiedział po chwili.

-Po co przyjechałeś?

-Podobno źle się czujesz, więc przyjechałem sprawdzić co z tobą.

Wpuściłem go do środka. Od razu poszedł do kuchni i na blacie położył dużą, sportową torbę, z którą przyjechał. Wyciągnął z niej pudełko pizzy i kilka płyt.

-Chyba sobie żartujesz- powiedziałem, przypominając sobie jak opowiadałem mu o Richardzie.

-Nie żartuję. Skoro z Freitagiem zadziałało to może i z nami będzie działać- patrzył na mnie, a ja czułem, że mój oddech robi się coraz płytszy.

-Ale on nie ukrywał przede mną tak ważnych rzeczy, jak na przykład żona. Ja ci się zwierzyłem, powiedziałem o sobie tyle rzeczy. Poczułem się po prostu zdr... oszukany.

-Przepraszam, że ci nie powiedziałem, ale dla mnie to już nie jest istotne. Tak, mam żonę, ale tylko na papierze. Mnie z nią już nic nie łączy. Złożyłem pozew rozwodowy- podszedł do mnie bliżej i dodał- nie chciałem żebyś poczuł się oszukany.

-Dlaczego się rozstaliście?

-Kiedyś ci na pewno o tym powiem, ale nie dzisiaj. Ja jeszcze nie potrafię o tym rozmawiać. To co? Już jest okej?

Pokiwałem twierdząco głową, a on mnie przytulił. Czułem jakbym żył tylko dla tej chwili. Chciałem zostać w jego objęciach na zawsze.

Spędzanie czasu razem nie było takie proste. Okazało się, że mamy bardzo zróżnicowane gusta. Nie mogłem się napić przy Stephanie kawy, bo mówił, że od samego jej zapachu robi mu się niedobrze. Potem okazało się, że przywiózł pizzę z jalapeno, którego na nie znosiłem. Nie lubiłem ostrych dodatków. Wolałem ananasa. Kiedy mój towarzysz się o tym dowiedział stwierdził, że nie usiądzie koło mnie, bo się zarazi.

Pojawił się kolejny problem.

-Nie będę oglądał Piratów z Karaibów!- protestował Stephan, kiedy staraliśmy wybrać film.

-Ale dlaczego? Johnny Depp jest świetny!

-Nie lubię takich filmów. Nie możemy obejrzeć czegoś... no nie wiem, bardziej z naszych czasów? O! Może horror?- Wziął do ręki "To".

-Zapomnij!

-Cykor.

-Nie boję się- skłamałem. Bałem się jak cholera, ale przecież nie mogłem się do tego przyznać.

Już po pierwszych pięciu minutach filmu, poprzysięgłem sobie, że nigdy więcej nie pójdę do cyrku i na wszelki wypadek wyrzucę telewizor, gdyby kogoś jeszcze kiedyś kusiło obejrzeć ze mną horror.

Chyba nigdy wcześniej nie ściskałem tak poduszki jak wtedy. Co jakiś czas otwierałem oczy, żeby zerknąć co się dzieje. Za każdym razem, jak widziałem tego klauna to dostawałem zawału, natomiast Stephan wyglądał jakby doskonale się bawił.

Zadzwonił jego telefon. Okazało się to dla mnie wybawieniem, bo zatrzymał film i wyszedł odebrać. Byłem ciekaw kto dzwonił. Słyszałem jego podniesiony głos, więc wiedziałem, że ta rozmowa nie jest dla niego zbyt przyjemna.

Minęło 5 minut i Stephan wrócił. Widziałem po jego minie, że jest zły. Przez chwilę się nie odzywał, ale potem sztucznie się uśmiechnął i zapytał:

-To co? Oglądamy dalej?

-Tak- rzuciłem krótko.

Patrzyłem na ekran, ale tak naprawdę to nie obchodził mnie ten film. Cały czas kusiło mnie, żeby zapytać Stephana co się stało, ale nie potrafiłem. Bałem się, że weźmie mnie za wścibskiego i sobie pójdzie, a tego nie chciałem.

-I jak ci się podobał film?- zapytał Stephan, kiedy zmywałem naczynia, a on je wycierał i wkłądał do szafki. Bez przerwy mnie szturchał łokciem i trochę mnie tym drażnił, bo wiedziałem, że robił to specjalnie.

-Ooo, był wspaniały- odpowiedziałem ironicznie.

-To może kolejny horror? Chcę jeszcze trochę popatrzeć jak chowasz się za poduszką ze strachu.

-Następnym razem dostaniesz tą poduszką.

-Nie no, teraz ty wybierzesz. Nawet przemęczę się i obejrzę tych cholernych Piratów.

-A kto powiedział, że będziemy jeszcze coś oglądać?

-Ah, tak- zaśmiał się- Dobrze, w takim razie żegnam- odwrócił się i chciał iść, ale złapałem go za rękę. Nawet nie wiem kiedy. To się stało automatycznie.

-Nigdzie nie pójdziesz- popatrzył mi w oczy, a moje ciśnienie skoczyło do dwustu. Powoli się do mnie przybliżał, a ja z każdą sekundą coraz bardziej się bałem, ale i coraz bardziej tego chciałem.

Cały strach uleciał ze mnie, kiedy Stephan mnie pocałował. Poczułem się jakbym był bezwładny. Jakbym opadał na dno morza, z przywiązanymi do nóg betonowymi blokami. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i powiedział:

-Nigdzie nie pójdę.

Beautiful traumaWhere stories live. Discover now