Część 15

377 50 10
                                    


Andreas

Dwa tygodnie po wizycie w swoim domu, Stephan dostał list z wyznaczonym terminem rozprawy. Widziałem po jego zachowaniu, że jest ciągle tym zdenerwowany. Nie mogłem patrzeć, jak w nocy przewraca się z boku na bok, jak trzęsą mu się ręce, jak co chwila gubi wątek, kiedy chce coś powiedzieć.

Po kolejnym treningu na skoczni, mieliśmy mieć tydzień wolnego, więc postanowiłem to wykorzystać. Chciałem, żeby Stephan odpoczął od tego wszystkiego, co działo się w jego życiu, dlatego wykupiłem dla nas wycieczkę do Grecji. Dopiero na lotnisku mu powiedziałem, gdzie jedziemy. Oczywiście protestował, ale ja nie przyjmowałem odmowy.

-Pięknie tu- powiedział, kiedy wyszedł na balkon i rozejrzał się dookoła. Mieliśmy cudowny widok na morze. Po raz pierwszy od czasu otrzymania tego listu, on naprawdę się wyluzował.

Sezon wakacyjny jeszcze się nie zaczął, dlatego nie było tłumów. I bardzo dobrze. Chciałem, żeby Stephan miał spokój.

Mogliśmy się w końcu zachowywać jak normalna para. Nikt nas tam nie znał, więc nie spinaliśmy się, że za chwilę nasze zdjęcia będą krążyć po internecie. Zaczynałem mieć obawy, że pewnego dnia Stephan będzie miał dość tego, że gdziekolwiek się nie pojawiamy, tam jest zawsze dużo ludzi, którzy mnie rozpoznają i nie będziemy mieć żadnej prywatności.

Wyszliśmy wieczorem na plażę, żeby obejrzeć zachód słońca, a potem prawie do północy chodziliśmy bez celu po mieście. Z klubów, które mijaliśmy, słychać było przytłumioną muzykę i śpiewy. Zawsze chciałem iść na taką imprezę, ale nigdy nie miałem z kim. Kiedy już miałem Stephana i teoretycznie była okazja, żeby na takiej imprezie się znaleźć, ja wolałem spacer z nim. Tylko we dwoje.

Leżeliśmy w łóżku i próbowaliśmy zasnąć. Niestety, było zbyt gorąco. Byłem gotów spać na balkonie, ale tam było jeszcze cieplej. Stephan opierał głowę na moim ramieniu, a ja jak zwykle bawiłem się jego łańcuszkiem. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nigdy jeszcze go nie zapytałem o te dziwne puzzle na szyi.

-Czemu nosisz ten wisiorek?- wprawdzie było całkiem ciemno, ale wiedziałem, że się uśmiechnął.

-Kiedyś dała mi go babcia. Ona miała jeden puzzel, a mój dziadek drugi. Nosili go przez ponad sześćdziesiąt lat małżeństwa. Zanim umarł dał jej swój wisiorek. Potem ona przekazała oba mnie i powiedziała, że powinienem jeden oddać osobie, którą pokocham. I tak sobie go noszę do dziś.

-Czemu nie dałeś go Lenie?

-Dałem. Ale ona go nie wzięła, bo powiedziała, że to głupoty. I całe szczęście, że go nie chciała- powiedział z goryczą.

Głupia suka. Nigdy go naprawdę nie kochała, więc nie rozumiałem, dlaczego groziła mu, że nie dostanie rozwodu.

Kiedy tylko otworzyłem oczy czułem, że coś jest nie tak. Odwróciłem się na drugi bok i zauważyłem, że nie ma obok mnie Stephana. Drzwi od łazienki były otwarte i skończyły mi się pomysły gdzie może być. Od razu do niego zadzwoniłem, ale okazało się, że zostawił telefon pod poduszką. Zacząłem się martwić.

Wrócił po dwóch godzinach, a ja chyba jeszcze nigdy nie poczułem takiej ulgi.

-Oszalałeś?! Wychodzisz bez słowa, zostawiasz telefon. Czy ty wiesz jak się wystraszyłem? Myślałem, że coś ci się stało!

Podszedł do mnie i pocałował. Dobra, już nie byłem zły.

-Spokojnie. Nie mogłem spać i wyszedłem, żeby cię nie obudzić.

-Jak wrócimy do domu, to pójdziesz do lekarza, bo nie możesz tak żyć. Da ci jakieś leki.

-Najlepszym moim lekiem jesteś ty- powiedział i uśmiechnął się tak cudownie, że poczułem jakby ziemia osunęła mi się pod nogami.

Wyszliśmy na plażę. Kilka godzin cudownego lenistwa w słońcu, było czymś co lubiłem najbardziej. A biorąc pod uwagę fakt, że miałem przy sobie Stephana sprawiał, że było to jeszcze przyjemniejsze.

-Zobaczysz, że się spalisz. A potem będziesz jęczał, że cię boli- powiedział, kiedy wyszliśmy z morza, a ja nie chciałem używać kremu z filtrem, bo śmierdział jak zepsute owoce.

-To się mną zaopiekujesz. A poza tym to nie próbuj mi wmawiać, że moje jęki nagle zaczęły ci przeszkadzać. 

Beautiful traumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz