#4

2K 180 85
                                    

Siedział wciśnięty w fotel. Musiał jej przyznać, że tego się nie spodziewał. Są w pracy. W jego biurze, a ona wyskakuje ze zgodą na tą całą farsę. Na Boga, mogła poczekać aż wrócimy do domu. Patrzył na nią i zastanawiał się nad odpowiedzią, mając nadzieję, że nikt nie słyszał tego. Akcja miała być tajna, a ona się odnosi z tym tak swobodnie w jego biurze. Opanował się i głęboko odetchnął. Marinette siedziała w fotelu na przeciwko niego. Idealne dobrane ubranie do niej, kombinezon świetnie podkreślał jej kształty i zostawiał jej swobodę ruchu, a dekolt w serek kusił subtelnie. Buty na obcasie wydłużały jej nogi, a szyja pięknie wyeksponowana dzięki związaniu włosów w wysokiego kucyka. Musiał się nauczyć, by nie wpaść w pułapkę jej uroku, raz zrobił trochę za dużo i nie chciał tego powtarzać. Wstał nagle, z zarysowanym planem w głowie i natychmiast przystąpił do jego realizacji.

- Marinette, cieszę się z twojej odpowiedzi, ale to, co najmniej, nie stosowny czas na ogłaszanie tego. Nie mogłaś zaczekać aż będziemy w domu? - momentalnie wbiło ją w fotel, a cała pewność siebie uleciała jak z balonika. Poczuła się jak ostatnia idiotka. Faktycznie, jej wyczucie czasu w tej sytuacji było zerowe. Twarz jej nabrała rumieńców wstydu, a z jej gardła nie mógł się wydostać ani jeden dźwięk. Zadowolony mężczyzna rozsiadł się w fotelu, odzyskał kontrolę nad sytuacją, bardzo satysfakcjonował go ten stan rzeczy. Zachował się jak rasowy zimny drań, ale nie znał innego sposobu, by odzyskać kontrolę. Odchrząknął, chciał w ten sposób zaznaczyć, czy kobieta miała coś jeszcze do powiedzenia. Ta, dalej z rumieńcem na twarzy, wstała, pożegnała się i opuściła gabinet.

Po chwili do gabinetu wpadł Nino, ubrany w t - shirt, marynarkę oraz ciemne spodnie, ku niezadowoleniu blondyna, na stopach obuwie sportowe. Schował twarz w dłoniach i westchnął głęboko. Nie dobrze mu się robiło na myśl na kolejnym monologu na temat jego etykiety w pracy czy chociażby ubioru, który jest wyrazem jego szacunku do instytucji, która go zatrudnia. Wziął kolejny oddech i zdjął dłonie z twarzy i po raz kolejny spojrzał na swojego przyjaciela.

- Nino. Ile razy mówiłem Ci o etykiecie ubioru do pracy? Przecież...

- Wiem wiem, pokazuje jaki poważny jestem oraz nasza firma. Stary, wyluzuj. Ja prezentuje luźny i swobodny styl podejścia do pracy.

- I tak będą nas traktować klienci i kontrahenci - luźno. A wtedy nasze notowania polecą w dół.

- Adrien, uspokój się. Jestem dodatkiem do Ciebie, więcej siedzę w biurze niż z Tobą jeżdżę na spotkania. Jeżeli będę musiał się przebrać, to obiecuje, że pójdę do mojego gabinetu i się przebiorę. I tak mam ubranie na zmianę, gdybym się kawą zalał czy coś, by "poważnie wyglądać w oczach swoich przyszłych klientów". - Zielonooki wywalił oczy na wierz, ale po chwili zaczął klaskać w ramach uznania, dla swojego zastępcy.

- No dobra, to skoro temat mojego ubioru, noszenia się mamy zamknięty. To jak z naszą piękną, tajemniczą przyszłą żoną idzie? - mulat puścił oczko do kolegi. W odpowiedzi dostał lekkie rumieńce, jakieś burknięcie o dokumentach. Nino się zaśmiał radośnie i poklepał Adriena po ramieniu, po czym wyszedł pogwizdując radośnie do swojego gabinetu.

Po wyjściu mulata, blondyn oparł swoją głowę i dłonie i myślał. Było już po porze lunchu, ale czy mu wypadało? przecież sam wymagał od pracowników stałego i ułożonego trybu pracy. Zaczął przeglądać, dokumenty oraz projekty związane z kolekcją jesienną. Czuł frustracje, która w nim narastała, efekt skracania dni oraz zmiejszonej ilości słońca. Brakuje Ci witaminy D, Adrien - słyszał w głowie głos matki. Kochał ją i to bardzo, żałował, że gdy on był mały, to znikomą ilość czasu spędzali razem, a teraz jest tak samo, tylko on siedzi ciągle w biurowcu. Wstał nagle. Na litość boską, to ja tu jestem szefem, mogę wyjść trochę później na lunch i nie muszę się nikomu przed tym tłumaczyć! Nawet nie zadbał o zapisanie czy zamknięcie dokumentów, założył płaszcz, szal i opuścił pomieszczenie, rzucając do asystenta, że idzie na lunch. spojrzał na zegarek, gdzie widniała godzina wpół do czwartej. Chciał zjechać od razu na sam parter budynku, ale coś kazało mu się zatrzymać na dziale projektowania. Wszyscy żwawo pracowali po przerwie, jednak Marinette wydawała się przygaszona i jakaś wykończona, Adrien złapał Marca - szefa działu, by się dowiedzieć jak idą prace.

Czy Zostaniesz Moją Żoną... Na Rok?Where stories live. Discover now