Martina

395 18 2
                                    

Odłożyłem telefon na stolik i opadłem zmęczony na łóżko. Zbliżał się pierwszy mecz Jastrzębi, a ja zamiast to nim się przejmować pozwalałem swoim myślą krążyć wokół akcji z czternastką i...Martiny. Dziewczyna nie dawała mi spokoju, wściekła, że unikam jej na wszystkie możliwe sposoby.
Brunetka zawsze dostawała to czego chciała, a teraz pragnęła mojej uwagi i przyznania, że oddanie znaczka to był błąd. Dla mnie jednak to nie był błąd. Może i pokłuciłem się z Gabo (Znowu), ale przynajmniej nie budze się co rano z poczuciem winy, że chłopak nie zna prawdy. Co do naszej kłótni to nawet nie pamiętam o co poszło, ale chyba po prostu musieliśmy od siebię odpocząć. Zarówno Lucas, jak i Rick i Dede nie specjalnie rozpaczali z tego powodu, choć dalej miałem wrażenie, że mój przyjaciel coś knuje.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi, więc niechętnie podniosłem się z miejsca i zbiegłem na dół. W progu stała już wściekła Martina, a ja na jej widok westchnąłem przeciągle. W sumię ostatnio ciągle była wściekła.
- Lorenzo mam już tego dość - powiedziała lodowatym głosem ignorując stojącego obok tatę - Nie możesz mnie tak traktować!
- Martina daj spokój. Rozmawialiśmy o tym, a ty i tak nie chcesz dać za wygraną. Niczego nie żałuję i nie zamierzam zmieniać zdania na ten temat.
- Ty nie możesz...
- Wyjdź Martina - powiedziałem spokojnie - po prostu wyjdź.
- Pożałujesz tego.
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona z wściekłości, ale w końcu wyszła trzaskając drzwiami.
Tata spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co to miało być? - spytał.
- Huragan? - wzruszyłem ramionami- Ostatnio z wszystkimi się kłócę.
- Ale co się takiego stało? - nieustępował.
- Można powiedzieć, że mamy różne zdania, a ona nie może się z tym pogodzić.
Tata westchnął zdając sobię sprawę, że nic więcej nie powiem, a ja życzyłem mu dobrej nocy i wróciłem do pokoju.

Chat z Lorenzo [ ZAKOŃCZONE ]Where stories live. Discover now