Rozdział 16

51 7 0
                                    

Jungkook śpi. Od dwóch dni nie wychodzi z domu. Po maratonie lekarze zabrali go do szpitala na kontrolne badania, jednak nic nowego nie wykazały. Co oznacza również, że z jego stanem zdrowotnym nic się nie poprawiło. Oczywiście nie obyło się bez wyzywania mnie, że chłopak przebiegł kilka kilometrów, a ja mu tego nie zabroniłem.

Dziś na szczęście będziemy robić coś, co nie wymaga od niego wysiłku fizycznego.

Gdy Hoseok przygotowuje śniadanie, ja przygotowuję nowy podarunek dla chłopaka. Przyzwyczaiłem się do codziennego pisania liścików, oraz kupowania kwiatów.

"Kalia

Bo pęknie mi serce, jak mnie porzucisz. Bo rozpadnę się na kawałki, jeśli odejdziesz. Bo nie dam sobie bez ciebie rady w życiu"

Kalia należy do pięknych roślin i ciężko było mi ją zdobyć, gdyż w kwiaciarni, w której pracuję nie była dostępna. Zmartwiony przejechałem pół miasta, żeby ten kwiat dostać obawiając się, że Jungkookie się obudzi nim wrócę. Jednak tak się nie stało i uradowany, że po raz kolejny obudzi się z nowym prezentem kładę roślinę obok jego głowy. 

Jungkook wychodzi z pokoju w momencie, gdy razem z Hobim jemy śniadanie,

- Dzień dobry. - mówi brunet siadając przy stole, a my odpowiadamy mu tym samym.

- Chcesz trochę sałatki Hoseoka? - pytam. - Jest naprawdę dobra. Chyba, że nie masz ochoty, to zrobię ci tosty.

Brunet decyduje się na sałatkę, która chyba mu smakuje. Hobi jest w siódmym niebie widząc, jak się nią zajadamy. Dobrze, że chociaż w taki sposób mogę mu sprawić przyjemność. Ostatnio trochę go zaniedbuję. 

- Hoseok, dziś nie przygotowuj kolacji. - mówię. - Zabieram was do tej restauracji na rogu ulicy.

Jungkook, który akurat pił wodę trochę się oblewa z wrażenia, a Hobi odkłada pałeczki otwierając usta w zdziwieniu.

- Jimin, przecież to najbardziej ekskluzywna restauracja w mieście. - odzywa się Hoseok. - Nie mamy tyle pieniędzy, żeby..

- Mamy. - mówię. - Prawdę mówiąc trochę oszczędzałem od jakiegoś czasu i idealnie mi się uzbierało. Sprawdziłem już w internecie ceny. W prawdzie nie będziemy mogli wybrać niczego poza tymi najtańszymi, ale zawsze coś.

- Jimin, nie ma opcji. - odzywa się Kook. - W ciągu półtorej miesiąca zmarnowałeś na mnie wystarczająco dużo pieniędzy. Nie będziesz mnie ciągnąć w tak drogie miejsca, już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś.

Kłótnia trwa jeszcze jakiś czas, jednak ostatecznie to ja wygrywam. Moi przyjaciele wzdychają, a ja zadowolony wstaję od stołu i dziękuję za śniadanie. Sprawdzam godzinę. Dziesiąta piętnaście. Zaczynam szykować się do pracy. Moja szefowa zatrudniła nową pracownicę, więc mam teraz o wiele mniej godzin. Konkretnie mam więcej dni wolnych, a pracuję od jedenastej do piętnastej.

Po powrocie do domu zaczynam powoli się szykować. Ubieram garnitur i układam włosy robiąc przedziałek po prawej stronie. Przyglądam się im. Odrosty bardzo rzucają się w oczy. Wzdycham i stwierdzam, że muszę coś z tym wkrótce zrobić. Może jakiś nowy kolor?

Wychodząc z łazienki niemal cały uszykowany przeszkadza mi Hosoek.

- Jimin, nie idę z wami. - mówi, a ja powstrzymuję się przed przewróceniem oczami.

- Ustaliliśmy przy śniadaniu, że pójdziesz. - mówię. - Nie wykręcaj się. Poza tym mam rezerwację.

- Posłuchaj. Nie chodzi o to, że nie chcę. Oczywiście, że bym chciał, przecież to najlepsza restauracja w całym Seulu. - mówi. - Ale nie chcę ci psuć randki z Jungkookiem.

Unoszę jedną brew. On naprawdę zwariował.

- To nie jest randka. Hoseok, znowu uderzyłeś się w głowę o szafkę w kuchni?

- Jimin, wiem, że chciałbyś, żeby to była randka. - mówi pewnym siebie tonem. - Widzę, jak na niego patrzysz. Widzę, jak go traktujesz, jak do niego mówisz. Przestań udawać przed samym sobą i uświadom to sobie w końcu, że się zakochałeś.

Wzdycham. Spuszczam wzrok. Myślę o tym, jak bardzo lubię Jungkooka. Jak bardzo martwię się o jego zdrowie. Ile czasu dziennie poświęcam na myślenie o nim. O tym, jakie uczucia wywołuje u mnie jego uśmiech.

Chyba Hosoek ma rację.

- Znam cię na wylot, Jimin. - ciągnie. - Te kilka lat przyjaźni zrobiło swoje.

Kiwam głową sam nie wiem dlaczego. Chyba na potwierdzenie.

- Nie pójdę z wami. Kupicie sobie coś droższego do jedzenia, porozmawiacie i w ogóle. A teraz szykuj się, bo nie zdążysz.

Patrzę na niego. Ile ten chłopak dla mnie robi jest nie do pomyślenia. To skarb mieć takiego przyjaciela.

Dzwonię do restauracji zmienić rezerwację z trzech osób na dwie. Gdy kończę rozmawiać obok mnie pojawia się brunet ubrany w białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Hoseok pomalował mu oczy eyelinerem.

Wygląda tak dobrze, że to aż niemożliwe.

Na miejsce docieramy dziesięć minut później. Dokładnie o siedemnastej trzydzieści wchodzimy do środka. Tak, jak mamy zamówioną rezerwację.

- Dzień dobry, rezerwacja dwuosobowa na nazwisko Park. - mówię do kobiety stojącej przy wejściu.

Kobieta sprawdza coś na liście, po czym zaprowadza nas do stolika mniej więcej na środku sali.

Wystrój restauracji jest naprawdę niesamowity. Siadamy przy stoliku i zaczynamy przeglądać kartę dań.

- Skoro Hoseoka nie ma z nami wybierz sobie coś droższego. - mówię.

- Szkoda, że Hobi hyung gorzej się poczuł i nie mógł iść z nami. - odpowiada trochę smutno Jungkook.

- Tak ci powiedział? Że się źle czuje? - pytam.

- Tak. A tobie co powiedział?

- Nic.

Kilka minut później jemy naprawdę dobre kimchi. Postawiliśmy z Jungkookiem na klasykę, a ja zamówiłem jeszcze drogie, czerwone, słodkie wino.

Chłopak dziwnie się patrzy, gdy przynoszą butelkę i kelner zaczyna nalewać trunku do kieliszków. Później stawia wino na stole, a my dziękujemy.

- Chciałbyś spróbować, co nie? - mówię z chytrym uśmieszkiem na ustach.

- Nigdy jeszcze nie piłem alkoholu. Jestem ciekawy jak smakuje.

Nie wspominam o tym, że cały pretekst przyjścia do restauracji był tak naprawdę chytrym planem, aby Kookie spełnił jedno ze swoich marzeń, jakim jest spróbowanie alkoholu. Nie chciałem jednak, żeby to było przy pierwszej lepszej okazji, dlatego zabrałem go tutaj.

- To wznieśmy toast. - mówię do niego chwytając kieliszek. Chłopak robi to samo.

- Za twoje zdrowie. - mówię, a Jungkook kiwa głową.

Słychać stukot kieliszków, a następnie pijemy. Wypijam połowę od razu, a Jungkook na początku próbuje, po czym wypija dwa łyki i odstawia kieliszek na stół.

- Nie smakuje ci? - pytam widząc jego reakcję.

- Takie dziwne. - odpowiada. - Dziwne ale dobre.

Spędzamy w restauracji jeszcze trochę czasu kończąc kimchi i zamawiając desery. W między czasie rozmawiam z Jungkookiem, a on się śmieje. Patrzę na niego ciepło nie mogąc oderwać wzroku.

- No co? - pyta w pewnym momencie.

- Nic. - odpowiadam. - Po prostu gdy na twojej twarzy pojawia się uśmiech w twoich brązowych oczach można zauważyć jasne iskry, które oślepiają każdego.

Jungkook zaczyna się rumienić, a wtedy przychodzą nasze czekoladowe desery. Chłopak dziękuje i zaczyna jeść, a ja myślę o tym, jak wielkim jestem szczęściarzem, że go mam.

Sick Boy || Jikook ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora