Przyjaciel

4.6K 221 36
                                    


Pov Ewelina. 



Przeszłość wyobrażam sobie jako piękną srebrną wilczycę o złotych oczach. Nie wiem dlaczego, odkąd byłam dzieckiem widziałam ją właśnie w ten sposób. Mama śmiała się, gdy jej o tym opowiadałam. Z resztą, ona często to robiła. W naszym domu panowała ogólna wesołość, jednak tylko w trakcie dnia. 

Przeszłość nie ma złych zamiarów, wraz ze swym wiernym przyjacielem Wspomnieniem wciąż czai się gdzieś blisko ciebie gotowa by w razie czego pomóc. Niestety kiedy próbujesz od niej uciec, irytuje się i zawzięcie goni za tobą powarkując cicho. Nigdy się nie męczy, toteż nie odpuszcza nie ważne jak szybko i długo byś biegł. 

Doskonale o tym wiem. Przeszłość goni za mną jak szalona, powoli opadam z sił. Nie chcę, się poddać. Ona nie może mnie dogonić, nie może znów zadać mi bólu. 

Fakt, iż mój nieżyjący od roku przyjaciel mnie odwiedził wcale nie poprawiło całej tej sytuacji. Tak. Axel powrócił, najzwyczajniej w świecie podszedł i się przywitał. Przez dobrą chwilę stałam oniemiała z wrażenia. Zmienił się, jako wilczyca od razu zorientowałam się co się stało. Axel wrócił do żywych jako wampir. Wyprzystojniał , rysy jego twarzy zaostrzyły się, uśmiech stał się bardziej drapieżny. Tylko blond czupryna została taka sama jak kiedyś. 

- Boże - Wyszeptałam z trwogą. 

- Wystarczy Axel. 

Pokręciłam głową i przyłożyłam dłonie do twarzy. Nie mogłam się ogarnąć. Przeszłość właśnie złapała mnie za gardło ostrymi jak noże kłami. Czułam, że jeszcze chwila a je rozerwie. 

- Nie cieszysz się na mów widok? - Zagadnął, jakby wrócił po prostu z dłuższej wycieczki. 

- Kto ci to zrobił? 

- Hę? - Uniósł brwi. 

- Kto zmienił cię w to coś? - Cofnęłam się o krok. 

- Nie mogę ci powiedzieć, nie teraz. Nie tutaj - Spojrzał wymownie na kamienicę, bazę Łowców. Moją bazę. 

Kiwnęłam głową. Staliśmy przez chwilę w onieśmielającej ciszy. W końcu nie wytrzymałam i ze szlochem rzuciłam się przyjacielowi na szyję. Człowiek, wampir... To był przecież mój Axel. 

- Och, księżniczko. Tęskniłem - Pocałował mnie w czubek głowy. 

- Ja również, nie wiesz nawet jak bardzo. 

- A co z Nikiem? Nie czuję na tobie jego zapachu. 

- Nie widziałam się z nim od roku. - Zagryzłam wargę i mocniej wtuliłam się w chłopaka. 

Czemu wypowiedział to imię? Czułam ogromny ból za każdym razem gdy wyobrażałam sobie jego twarz. Te zielone oczy pełne blasku, uparta mina, kasztanowe sterczące włosy. Wciąż słyszałam w głowie jego słowa ,, Spokojnie, malutka ''. Tylko tak mnie nazywał. 

- Co? Dlaczego? - Axel odsunął mnie od siebie by spojrzeć na moją twarz. 

- Przecież cię zabił - Wydusiłam. 

- Tamto życie nie było nic warte. - Prychnął - Gdy te cholerne wilki z Osady Gór cię porwały nie miałem nawet jak cię znaleźć. Teraz zrobiłbym to bez kłopotu. Jestem silny, zwinny, szybki i nieśmiertelny księżniczko. Jedynym minusem jest pożywienie - Wykrzywił usta i spojrzał w bok - Nie martw się. Nie zabijam. Więc ty i Nik...

- Rozstaliśmy się - Przytaknęłam. 

- Tak po prostu? Nie próbował się z tobą kontaktować? Byliście  tacy zakochani...

- Poprosiłam Patryka, by mu przekazał że sobie tego nie życzę. 

- A co do tej wojny....

- Łucja zajęła miejsce Komendanta. Wojna między Łowcami i Wilkami się nie odbyła - Uśmiechnęłam się przez łzy. 

Axel odwzajemnił uśmiech i pogładził mnie po twarzy. Miał takie zimne dłonie... 

- Pamiętam jak zginąłem - Szepnął.

- Pocałowałeś mnie kretynie - Odpowiedziałam czule. 

- Warto było zginąć, masz cudowne usta. 

- Axel, proszę.... Przestań - Odsunęłam się o kilka kroków - Nigdy nie przestanę kochać Nika. Wybrałam go, moja dusza go wybrała. Jesteśmy połączeni na zawsze. 

- Więc tak czy siak wrócisz do niego - Warknął przyjaciel. 

- Nie, po prostu zostanę sama - Wzruszyłam ramionami.  - Wejdziesz? Tata nie będzie robił problemów. 

- Wybacz księżniczko, muszę wracać. Nie bój się, niedługo cię odwiedzę. 

Mówiąc to wskoczył zgrabnie na dach pobliskiej kamieniczki. Śledziłam wzrokiem jego sylwetkę dopóki nie skryła się za kominami. Powinien bardziej uważać. To centrum pieprzonej Warszawy! 



Pov Nik. 


Takich dni nie lubiłem najbardziej. Jako zastępca Wielkiego Alfy musiałem raz na jakiś czas chodzić i oglądać jak radzą sobie na treningach młode stada. Przez kilka godzin musiałem, więc udawać że nie umieram od środka. Bez mojej malutkiej nic nie miało sensu nawet oddychanie. Nie zabiłem się tylko dlatego, że miałem nadzieję jeszcze kiedyś ją ujrzeć. Kochaną Ewelinę o długich jasnych włosach i czarnych oczach. 

Na szczęście dzień szybko mi zleciał i wieczorem z ulgą wróciłem do pałacu. Musiałem jeszcze zdać raport Wielkiemu Alfie. Przykleiłem do gęby sztuczny uśmieszek i wszedłem do biura władcy. 

- Wiktorio - Skinąłem głową. 

- Nikodemie - Wyszczerzyła do mnie bielutkie ząbki. 

Mimowolnie przesunąłem wzrok na jej szeroki dekolt. Nasza ,, Królowa '' miała czym oddychać. Westchnąłem i usiadłem przy swoim biurku. 

- Stado ,,A111'' i ,,A155 ''radzą sobie całkiem dobrze - Zacząłem -  Beta stada ,, B221 '' zawalił cały trening, może dlatego że ich obserwowałem. Dzieciaki wciąż się mnie boją. 

- Dziwisz im się? Jeszcze nie tak dawno temu zabiłeś całe stado za mały błąd. 

Zamknąłem oczy i przyłożyłem dłoń do czoła. Tak, pamiętałem jeszcze te czasy. Czasy zanim pokochałem moją malutką.  

- Mniejsza - Kobieta machnęła ręką - Dostałam list z Osady Lasu. Chyba ważny, bo dostarczony osobiście przez zięcia Patryka. Szybko się jednak ulotnił. 

Damian...  Z zaciekawieniem zacząłem obserwować jak Wiktoria otwiera list i czyta jego treść. 

- Nieprawdopodobne - Wydukała w końcu. Wyglądała na przerażoną. 

- Co się stało?! 

- Osada Lasu ma nowego Wielkiego Alfę. Proszą o przybycie zarówno mnie jak i Wielkiego Alfę Osady Morza. 

- Coś się stało Patrykowi? 

- Ja... Przecież to niemożliwe. Jego nie da się zabić, ale ten list nie kłamie. Jest podpisany przez Magdę. 

Zmroziło mnie. Patryk kiedyś bardzo nam pomógł. Był wspaniałym władcą, o wiele lepszym od Wiktorii. Sama myśl, że mógł umrzeć... 

- Jedno z nas powinno jechać - Wiktoria odłożyła kartkę na stół. 

- Ja to zrobię - Zerwałem się z miejsca - Nawet teraz! 

- Wróć tym razem - Warknęła kobieta i zaczęła czytać jakieś dokumenty. 

Wybiegłem z pałacu, nie chciałem się nawet pakować. Wskoczyłem do auta i wyruszyłem. 

Nie zamykaj oczuWhere stories live. Discover now