Ronin

399 25 11
                                    

- Clint, obiad!- Zawołała z jadalni moja kochana żona.

- Już idę.- Wchodząc do pomieszczenia zastałem tam całą moją rodzinę. Laura nalewała do misek zupę, Lila nosiła sztućce, Cooper nosił talerze, a mały Nathaniel siedział grzecznie na swoim miejscu i obserwował co robią inni.

Podszedłem cicho do żony i uścisnąłem ją, całując w szyję.

- Clint! Uważaj- powiedziała zaskoczona trzymając w swojej delikatnej dłoni półmisek z zupą. Uścisnąłem ją jeszcze raz, ale trochę mocniej, a później wziąłem od niej porcelanowy talerz i odłożyłem go na stół.

- Dobra ekipa, można zajadać!- Zawołałem, a dzieciaki wydały okrzyk radości. Natomiast Laura przewróciła oczami na co szeroko się uśmiechnąłem.

Jak na dżentelmena przystało odsunąłem jej krzesło, aby mogła usiąść.

Gdy już wszyscy zasiedli na swoich miejscach, powiedzieliśmy "smacznego" i zaczęliśmy jeść.

- Tato?- Zapytał  po chwili Cooper, a ja kiwnąłem głową, by kontynuował.- Czy możemy włączyć telewizor?

- Dobrze, ale tylko na pięć minut.

Cooper uśmiechnął się i sięgnął po pilota. Urządzenie włączyło się, a naszym oczom ukazała się jakaś bajka. Przez następne cztery minuty słuchaliśmy co dzieje się w Stumilowym Lesie, ale minutę przed końcem czasu na telewizję, ekran się zmienił i zobaczyliśmy wielki czerwony napis na białym tle, który brzmiał: PILNE!

Po paru sekundach ukazał na się widok na Nowy Jork... cały w gruzach.

- Przerywamy program by nadać specjalny komunikat.- Odezwał się głos reporterki.- Godzinę temu nasze miasto zostało zaatakowane przez nieznany obiekt, świadkowie mówią, że widzieli dwóch kosmitów.- Na ekranie dało się zobaczyć słabej jakości nagranie na którym prócz przybyszy z kosmosu znajdowali się Spider-Man, jakiś facet w czerwonej pelerynie i jego grubszy przyjaciel, Bruce... Stop czy to możliwe? Wszyscy myśleli, że umarł lub uciekł gdzieś daleko. Trzeba przyznać że ucieszyłem się na jego widok, ale moja radość nie trwała długo, ponieważ zobaczyłem także czerwono-złotą zbroję Starka. Automatycznie odwróciłem głowę i patrzyłem teraz w pusty talerz.- Na szczęście na miejsce przybył Iron-Man z nową drużyną. Wypędzili obcych z Ziemi, ale ślad po nich zaginął. Jeśli ktoś z państwa zobaczy Tony'ego Starka proszony jest o natychmiastowy kontrakt.

Wyłączyłem telewizor i w pokoju ponownie zapanowała cisza. Którą przerwało dopiero chrząknięcie Laury.

- Clint, możemy porozmawiać? Na osobności?- Kiwnąłem głową i powoli wstałem od stołu.

- Dzieciaki, skończcie jeść i możecie iść się bawić.

Gdy wyszliśmy z domu, wiedziałem co mnie czeka. 

- Clint, musisz im pomóc. 

- Nie prawda. Lauro wycofałem się nie bez powodu. Chce wieść normalne życie z tobą i naszymi dziećmi, bez kosmitów, buntujących się robotów lub szalonych bogów. Teraz nic nam nie grozi, są nowi bohaterowie. Może i niektórzy są wyjęci spod prawa, ale są. Świat ma Visiona, Wandę, Panterę, Bucky'ego, Nat, Bruce'a, Steve'a, Tony'ego i wielu innych. Człowiek z łukiem nie jest im potrzebny. 

- Może tak, może nie. Ale Clint zrozum jesteś bohaterem i nic tego nie zmieni. Teraz może jesteśmy bezpieczni, ale nic nie trwa wiecznie. Wcześniej czy później coś się stanie. Nie uciekniesz od tego. Byłeś, jesteś i będziesz bohaterem. To ty trzymałeś cały zespół w kupie.

- Pewnie masz rację... Jak zawsze.- Westchnąłem.-Dobrze, jeśli w ciągu dzisiejszego dnia coś jeszcze bardziej niepokojącego pojawi się w telewizji ruszam z pomocą. Pasuje?

One shots Clintasha i nie tylkoWhere stories live. Discover now