[4] [Jeon przyjął wyzwanie]

365 42 10
                                    

  - Stój! - krzyknął Taehyung, kiedy starszy ledwo wyhamował na światłach. - Idioto, skąd mam wiedzieć, że to jeszcze nie ten moment? Wszyscy umierali następnego ranka!

- Nic by się nie stało, gdybyś nie siedział w pieprzonej łazience 40 minut. - warknął natychmiast Jeon w odpowiedzi, opierając głowę o kierownicę. - Jeżeli nie przestaniesz olewać wartości pracy, naprawdę cię wyleję.

Od wczoraj coś się w nim gotowało. Jungkook nie pamiętał kiedy ostatni raz był tak zestresowany, zagubiony i bezradny. Nie mógł tego pokazać przed młodszym pracownikiem, ale bał się o swoje życie. Bał się tak bardzo, że byłby gotów spędzić cały dzień w szpitalu.

- Są na świecie ważniejsze wartości niż praca, szefie. - Taehyung celowo podkreślił ostatnie słowo, patrząc w stronę okna. Naprawdę bał się, że zaraz coś ich zabije.

Jungkook tylko prychnął. Szczerze, ponowne odsuwanie Kima od siebie nie było mu zupełnie na rękę, ale ten dzieciak sam go prowokował.

- Co, może wygląd? - odparł, ruszając z piskiem opon ze skrzyżowania. - Nie masz pojęcia o wartościach, szczylu.

Chłopak zacisnął dłonie na tapicerce, licząc w myślach do dziesięciu.

- A co ty możesz o tym wiedzieć? Jesteś tylko korpoludkiem na usługach prezesa, nie masz pojęcia jak to jest martwić się o rodzinę! - odszczekał Tae, coraz bardziej denerwując się na mężczyznę. - UWAŻAJ, KURWA!

Spanikowany Jeon gwałtownie zahamował, klnąc głośno, gdy zobaczył gołębia odlatującego z asfaltu.

- Przestań panikować! Przez ciebie zaraz naprawdę coś się stanie! - warknął przez zęby wyprowadzony z równowagi Jungkook. - Najlepiej się zamknij, bo nie mam ochoty już tego słuchać. Porozmawiamy jak dorośniesz.

Młodszy prychnął, ale nie odezwał się do końca jazdy. Ten człowiek w pracy zmieniał się w zarozumiałego buca, i tyle. Ani śladu po tym atrakcyjnym kucharzu z dzisiejszego ranka.

⌛⏳⌛

Taehyung wpatrywał się z nienawiścią w tę szmatę, która po raz kolejny podawała Jungkookowi kawę. Jakim prawem ona w ogóle się tak na niego gapi? Nie wie, że to żałosne?

Nie odzywali się do siebie w pracy, poza krótkimi poleceniami i komunikatami. Młodszy nadal był zły za jego bucowate podejście, a sam Jeon pewnie dosyć ciężko przeżywał to spóźnienie. Wszedł do biura cały czerwony na twarzy, przepraszając wszystkich po kolei i biorąc na siebie niewiarygodną ilość roboty. Można powiedzieć, że Taehyung zaczynał mieć wyrzuty sumienia. Znaczy, miałby je, gdyby nie chodziło tu o Jeona Jungkooka.

Po powrocie z pogrzebu wszyscy zachowywali się normalnie. Kilka dziewczyn z tego samego działu zapłakało, ale wydawało się, jakby nikt spoza firmy nie był tam obecny. Taehyung nie miał pojęcia, że będzie to takie przykre. Zdążył już pogodzić się z niewyjaśnioną śmiercią Jimina, ale to nie wszystko. Czuł się pusty i zmarnowany, nie tylko widząc byłego kolegę w grobie, ale też brak jakiejkolwiek rodziny.

Może poza jedną osobą.

Pewien chłopak, który cały czas ślęczał nad grobem Jimina. Wodził obłąkanym wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, często zatrzymując go na Jeonie. Taehyung uważał to za co najmniej dziwne, ale nie sądził też, żeby bliscy znajomi Parka byli normalni. To byłoby jeszcze dziwniejsze.

Myślał, że co najwyżej podpyta kogoś z działu, ale nie spodziewał się odpowiedzi, więc po prostu zignorował obecność czerwonowłosego chłopaka z przerażającą twarzą.

śpiąca królewna • [taekook]Where stories live. Discover now